W cyklu "Kto chce zostać Prezydentem Elbląga?" sprawdziliśmy czy osoby, które naszym zdaniem będą ubiegać się w wyborach samorządowych o urząd włodarza naszego miasta zdecydują się kandydować. Wszystkie wywiady zostały przeprowadzone przed publikacją pierwszego, aby każda z osób miała równe szanse na zaprezentowanie swoich odpowiedzi bez wglądu do odpowiedzi swoich ewentualnych kontrkandydatów. Dziś prezentujemy rozmowę z panem Stefanem Rembelskim.
Czy planuje Pan wystartować w nadchodzących wyborach na urząd Prezydenta Elbląga?
Tak, będę się ubiegł o zaufanie elblążan, by powierzyli mi w wyborach urząd Prezydenta Elbląga na ten trudny czas. Jestem świadomy, skali wyzwań i pracy jaką na rzec Elbląga musimy wykonać by powstrzymać jego degradację i wprowadzić nasze miasto na ścieżkę bezpiecznego rozwoju. Jestem dobrze przygotowany merytorycznie i mentalnie by przez pięć lat sprawy prowadzić z korzyścią dla wszystkich mieszkańców, by uczynić to wspólnie z elblążanami a nie przeciw nim.
Z jakiego Komitetu będzie Pan startować?
Będę się ubiegał o urząd Prezydenta Elbląga z Komitetu Wyborczego Wyborców Stefana Rembelskiego – „Uczyńmy Elbląg Znowu Wielkim”. Wszystkie prace niezbędne do zarejestrowania komitetu zostały wykonane. Wystawimy również listy kandydatów na radnych Miasta Elbląga.
Skąd decyzja, aby zawalczyć o fotel Prezydenta Elbląga i to z Komitetu Wyborczego Wyborców?
Jestem obecny w życiu publicznym Elbląga od wielu lat. Czynie to również w formie publicystycznej na łamach elbląskich mediów poruszając wiele trudnych, a jednocześnie ważnych dla miasta spraw. Wielokrotnie za swoją społeczną pracę na rzecz mieszkańców byłem straszony pozwami sądowymi przez prezydenta Witolda Wróblewskiego i podległe mu spółki. Nie uległem tym groźbom – wręcz przeciwnie, utwierdziły mnie w przekonaniu, że czynię społeczne dobro przeciwstawiając się złu. Jestem jedynym elblążaninem, który napisał ustawę sejmową, która dzięki mojej konsekwencji i uporowi, została przeprowadzona przez sejm, senat i uzyskała podpis prezydenta. Od stycznie tego roku z dobrodziejstwa ustawy mogę korzystać wszyscy mali i średni przedsiębiorcy. Za ustawą zagłosowali posłowie i senatorowie z wszystkich opcji politycznych – nikt nie był przeciw, co pokazuje moje pragmatyczne podejście do współpracy ze wszystkimi na rzecz dobra wspólnego. Deklaracja Programowa dla Elbląga, którą ogłosiłem w grudniu w elbląskich mediach jest skierowana do wszystkich elblążan i jest zaproszeniem do wspólnej pracy, z poszanowaniem osobistych poglądów każdego, kto się do tej pracy zgłosi. Odzew na moją Deklarację Programową dla Elbląga jest tak duży, że uznałem, iż formuła utworzenia otwartego Komitetu Wyborczego Wyborców jest najwłaściwsza. Taki komitet nie dzieli a łączy, nie wyklucza a zaprasza, nie jest walką o stanowiska ale wolą pracy na rzecz Elbląga. Stad taka formuła.
Wiemy już, że Prezydentem Elbląga chce zostać pan Michał Missan z Koalicji Obywatelskiej, który ma również poparcie Lewicy i pana Witolda Wróblewskiego. Jak Pan ocenia swojego kontrkandydata?
Ja widzę – pewnie elblążanie też – dwie osoby. Widzę pana Michała Missana jako mieszkańca Elbląga – dla wielu sympatycznego, miłego znajomego, dobrego męża i ojca, jako jednego z nas. Ale też widzę pana Michała Missana jako wiceprezydenta Elbląga, który jest związany umową z prezydentem Elbląga Witoldem Wróblewskim, cierpliwie czekającym by spełnić swoje marzenie i zostać prezydentem Elbląga. Jako cierpliwie czekający wiceprezydent Michał Missan w mojej ocenie jest urzędnikiem wycofanym za plecy swojego szefa, głuchym, niewidomym, niedosłyszącym, akceptującym każde zło, które się w Elblągu przez ostatnie pięć lat działo, bez ani jednego słowa sprzeciwu, byle by tylko zostać prezydentem. Pani redaktor obserwuje życie publiczne Elbląga od zawsze, wiec zasadne są pytania, gdzie był wiceprezydent Michał Missan gdy jego kolega partyjny w ZBK pastwił się nad pracownicą, chcąc ją dyscyplinarnie wyrzucić z pracy. Po interwencji info.elblag.pl kobieta została uratowana, nie straciła pracy, ale co czuła w sercu, w głowie, jakie było natręctwo myśli, co ja teraz zrobię, jak utrzymam rodzinę? Czy została przeproszona, czy oprawca został zdymisjonowany, czy wiceprezydent Michał Missan zajął stanowisko, czy milczał ze strachu lub z wyrachowania. Gdzie był wiceprezydent Michał Missan, gdy w sposób haniebny pozbawiano stanowiska prezesa Kurkiewicza, gdy wprowadzano w urzędzie miasta zamordyzm kodeksem etyki, gdy podpisywano moim zdaniem bardzo szkodliwą dla miasta umowę na dostawę ciepła, gdy rozwalano komunikację miejską? Gdzie jest wiceprezydent Michał Missan, gdy w ruinę popadają budynki po PZU i Urzędzie Kontroli Skarbowej? To przecież jest jego zakres obowiązków. Może pani redaktor słyszała choćby jakieś mgliste stanowisko wiceprezydenta Michała Missana w powyższych sprawach, bo ja nie. Takich spraw jest mnóstwo jak chociażby rolowanie długu – o to wszystko będziemy pytać w kampanii wyborczej, by elblążanie mogli się dowiedzieć, która twarz jest prawdziwa i kim jest wiceprezydent Michał Missan. Wróblewskim bis? Czy po wyborach się zmieni, a jeśli tak, to w kogo, czy to namaszczenie w stylu tradycji jaka panuje na małej śródziemnomorskiej wyspie uczyni z niego samodzielnego prezydenta czy będzie tylko marionetką partyjnego układu sterowaną z tylnego siedzenia. Te wszystkie pytania stoją przed mieszkańcami Elbląga zanim dokonają wyboru.
Myśli Pan, że kandydaturę pana Michała Missana poprze także PSL? Czy w Pana ocenie PSL zdecyduje się jednak wystawić swojego kandydata?
PSL w Elblągu to Witold Wróblewski, który zdezerterował. Nie chce stanąć przed mieszkańcami Elbląga i rozliczyć się ze składanych obietnic, że ciepło stanieje o 20%, że słupy wyborcze przyjmą mandaty, z całej masy cynicznych pustych obietnic i pięciu lat autorytarnych rządów. Myślę, że w tej sytuacji nie wystawią nikogo, bo ten ktoś musiałby się odciąć od Witolda Wróblewskiego i jego fatalnej prezydentury. To by tym samym oznaczało krytykę wiceprezydenta Michała Missana, którego pocałunkiem namaścił Witold Wróblewski. W PSL-u liczyć potrafią, więc będą cicho licząc, że stołki utrzymają, a może jeszcze coś po wyborach skapnie, bo milczenie jest złotem, a złoto to pieniądze. W tej sytuacji poprą wiceprezydenta Michała Missana.
Pani Monika Falej niedawno odeszła z szeregów Nowej Lewicy. Czy Pana zdaniem zdecyduje się jednak, żeby kandydować na urząd Prezydenta Elbląga?
Przypadek pani Moniki Falej jest żywą, na naszych oczach się dziejącą ilustracją partyjniactwa obuwanego jakąś formą szczytnych ideałów a w rzeczywistości sprowadza się do tak zwanej kawiorowej lewicy. Młoda, prężna działaczka z Olsztyna dostała obietnice, że będzie stanowisko, kawior i szampan, a tu zwarta grupa seniorów elbląskiej lewicy po cichutku zjadła kawior, szampanikiem popiła i stanowisko upłynniła. Więc działaczka się obraziła, lewicę opuściła, zabawki zabrała, do Olsztyna wyjechała spełniać się w organizacjach pozarządowych. Ot i koniec smutnej bajki. Kandydować się nie zdecyduje, bo to kosztuje.
Jak Pan sądzi, kto będzie kandydować z Prawa i Sprawiedliwości
Tutaj sytuacja się skomplikowała i to bardzo. Pan poseł Andrzej Śliwka, do niedawna jeszcze minister z kieszonkami pełnymi pieniędzy często gościł w Elblągu, podróżował po regionie i rozdawał: to na remont przedszkola, to strażakom troszeczkę, to gospodyniom kapeczkę. Miał też walizeczkę, a w niej 100 milionów dla portu w Elblagu. Gdyby trafił na mądrego gospodarza, który by potargował się troszeczkę zostawiał by może i 150. Skończyło się tak, że teraz poseł nie ma ani złotówki, a posada w Warszawie to robota lekka, płatna bardzo dobrze, więc po co kandydować? Chyba, że szef wyda rozkaz na co nic nie wskazuje. Więc kto by tu jeszcze? Szef klubu radnych? W sprawach zadłużania miasta głosuje tak samo jak radni koalicji rządzącej Elblągiem, więc byłby takim trochę Michałem Missanem bis. Innego potencjału w elbląskim PiS-ie nie widać – może ewentualnie były wicewojewoda, ale jest obawa, że może wrócić tam skąd przyszedł, czyli do PO. Nie będę wróżył z fusów – na elbląskim runku politycznym to w praktyce PiS i PO to jedno, formalnie tylko na wybory zakładają inne koszulki, a po wyborach krzywdy sobie nie robią. Więc nie ma to dla mnie większego znaczenia kogo wystawią.
Ma Pan przeczucia co do innych kandydatów, którzy niebawem mogą się ujawnić
Pewne jest, że zostaną utworzone jeszcze dwa komitety wyborcze wyborców. Jeden powstanie pod auspicjami PiS-u taki trochę na wzór Kononowicza z Białegostoku, a drugi utworzy układ partyjny wspierający wiceprezydenta Michała Missana, w którym się znajdą radni przebierańcy od Witolda Wróblewskiego, a dowodził będzie tą grupą były rzecznik praw konsumentów. To stara taktyka – by rozproszyć głosy elblążan niegłosujących na komitety partyjne, a to 50% uprawnionych do głosowania. Dla uczciwości finansowani kampanii wyborczej dobrze by było, aby komitety co tydzień upubliczniały listę wpłat i darczyńców. PKW tego nie wymaga w trakcie kampanii, ale też nie zabrania. Mam również apel do wiceprezydenta Michała Missana, by na czas kampanii wyborczej wziął urlop - to uczciwe postawienie sprawy, by czas pracy opłacany z publicznych pieniędzy nie kolidował z czasem spotkań wyborczych.
Zakładając na razie takie grono kandydatów, czuje się Pan pewnym zwycięzcą
Tu nie chodzi o mnie i prostą satysfakcję ze zwycięstwa, bo nie szukam pracy. Chodzi o to, że moja wygrana oznacza postawienie Elbląga na nogi, o otwarcie Urzędu Miasta i instytucji miejskich dla ludzi – żeby pracownicy przestali się bać, że utracą prace jeśli powiedzą co myślą lub z kim się spotykają po pracy. Żeby nie było sytuacji o których już mówiłem, żeby nie było mobbingu. Żeby nie było sytuacji jak z panią dyrektor I LO gdzie zgodnie z jakąś bezduszną administracyjna procedurą wystawia się jej opinie przez trzy miesiące tak, aby jej uniemożliwić udział w konkursie na dyrektora, bo się być może jakiś znajomy do tego fotela przymierza. Wtedy to będzie pewne zwycięstwo elblążan, że Elbląg znowu się stanie wielkim poprzez transparentność, empatię, dialog otwartość na nas mieszkańców a nie tylko wybrańców. Jestem pewien ze do tego doprowadzę jeśli elblążanie obdarzą mnie zaufanie.
Jak Pan ocenia swoje szansę na wygraną?
To jest pytanie o to jak bardzo elblążanie chcą normalności, jak bardzo chcą zmiany pozytywnej, jak bardzo są zniesmaczeni tym trendem „żeby było tak jak było”, czyli polityczne rodziny na swoim. To, co robię od wielu lat, czyli piętnuję lokalną patologię rządzenia miastem, będę w kampanii wyborczej pokazywał w wersji skondensowanej na spotkaniach z mieszkańcami. Ufam, że te szanse będą rosły, bo jestem kandydatem z poza wszelkich układów – jestem związany tylko z Elblągiem i elblążanami.
Ostatnie wybory pokazały, że Polacy potrafią się zmobilizować i pójść na wybory. Jakiej frekwencji spodziewa się Pan w Elblągu
Tak, to była imponująca frekwencja. Tylko obawiam się, że po tych ekscesach w parlamencie, gdzie zapanowały zdziczałe zachowania, brak szacunku do wszystkich i wszystkiego, mogło z nas wszystkich powietrze zejść i nastąpi kolejny zawód i wycofanie. Mam nadzieję, że tak nie będzie, że zbrzydzenie stylem rządzenia miastem wywoła chęć dokonania zmiany, a ta jest możliwa tylko przy wysokiej frekwencji. Wszystko zależy od nas – walczmy, korzystajmy ze swojego prawa wyboru.
Od 9 lat obowiązki Prezydenta Elbląga sprawuje pan Witold Wróblewski. Czy w razie wygranej planuje Pan kontynuować drogę, jaką objął?
Te 9 lat rządów prezydenta Witolda Wróblewskiego, a zwłaszcza ostatnie 5 lat, to zaprzeczenie idei samorządności. Można by o tym bardzo długo mówić – sam fakt rezygnacji jest pewną formą ucieczki od odpowiedzialności za dalsze losy Elbląga. Nie może być tej kontynuacji ani przez jedną chwilę. Autorytaryzm jest dla mnie czymś obcym – jest bardzo negatywną formułą zarządzania, niszczącą kreatywność ludzi. Prezydent musi być otwarty na swobodną prace oraz pomysły otaczających go ludzi i współpracowników, musi umieć słuchać uwag krytycznych, bo tylko w ten sposób dochodzi się do najlepszych rozwiązań. Takie podejście prezydenta pozytywnie motywuje pracowników do lepszej pracy, przełamuje barierą strachu przed przełożonym, tworzy radość bycia w zespole. To się stanie od pierwszego dnia mojej prezydentury.
Zatem jakie są kierunki, które na pewno chciałby Pan zmienić? Jest Pan w stanie wymienić na przykład trzy rzeczy, które są w mieście do poprawy?
Relacje międzyludzkie, o czym już wspominałem, to tak na dzień dobry. Nadzór właścicielski nad spółkami, bo za 2022 rok wygenerowały ponad 33 miliony strat – prezydent jako organ właścicielski musi być tutaj bardziej aktywny. Komunikacja miejska, o której organizacji trzeba rozmawiać pragmatycznie z mieszkańcami. Odejście od rolowania zadłużenia – mam w swoim programie 12 tez programowych, które będę w kampanii przedstawiał mieszkańcom, wsłuchując się wnikliwie w ich uwagi.
Przyjmijmy, że wygrywa Pan wybory i zostaje Prezydentem Elbląga. Kogo widziałby Pan w roli wiceprezydentów?
Nowy Jork liczy 8 mln mieszkańców i ma 51 radnych, Elbląg 25 radnych, ale to jest regulacja ustawowa i tutaj jest temat zamknięty. Ustawa o samorządzie nie mówi nic o ilości wiceprezydentów. Ich ilość wynika z partyjnych układzików i jest zbędnym kosztem dla budżetu miasta, jest trwonieniem pieniędzy elblążan. Niemy, głuchy i nic nie widzący wiceprezydent Michał Missan kosztuje elblążan 1 milion złotych za pięcioletnią kadencję. Drugi nic nie mogący wiceprezydent Janusz Nowak kosztuje drugi milion złotych i jeszcze dorabia sobie w radzie nadzorczej EPEC-u. To zbędny wydatek – za te dwa miliony można zrobić remont generalny kolejnego przedszkola. Ja nie przewiduje takich stanowisk – są w strukturze Urzędu Miasta dyrektorzy departamentów i mają stosowne pełnomocnictwa do podejmowania decyzji. Na czas nieobecności prezydenta są stosowne narzędzia do komunikacji. Dzisiaj umowy kredytowe podpisuje się bez wychodzenia z domu, więc nie widzę potrzeby powoływania drogich dla podatnika wiceprezydentów. Tak na marginesie jak ktoś był w gabinetach wiceprezydentów, to na ścianach wiszą telewizory większe niż trzydrzwiowe szafy – po co? Do oglądania telewizji śniadaniowej?
Jednym z głośno omawianych tematów w mieście jest EPEC. Czy ta sfera jest Pana zdaniem dobrze prowadzona?
Powiem, że EPEC, to nie jest sfera tylko jedna wielka niekończąca się afera. Począwszy od wymiany dobrych rur preizolowanych na jeszcze lepsze, poprzez podpisanie skrajnie niekorzystnej umowy na dostawę ciepła na 25 lat bez praktycznej możliwości jej wypowiedzenia aż do przywiezienia prezesa w teczce, zamawiane liczne nikomu nie potrzebne ekspertyzy i opracowania, a skończywszy na ponad 3 mln zł stracie, za którą zapłacą elblążanie w cenie ciepła i wywaleniu w powietrze inwestycji w fotowoltaikę. To jest dobre zarządzenie? Prezydent, dwóch wiceprezydentów i rada nadzorcza, co robili w tym czasie? Dzisiaj doprowadzili do sytuacji, że bezpieczeństwo zaopatrzenia mieszkańców w ciepło jest zagrożone. Dostęp do sieci dla rozproszonych nowoczesnych technologi pozyskiwania ciepła jest zamknięty umową z Energą. Zapisany w umowie czas wykonania inwestycji w nowe źródło ciepła ciepła wisi na włosku, a wybrana technologia wytwarzania ciepła jest niepreferowana przez UE i zagrożona wysokimi opłatami za emisję CO2. Kompletna klapa – dziesięć lat zmarnowane jesteśmy w punkcie wyjścia. Winnych brak prezes EPEC-u się ewakuował. Trzeba na drodze sądowej usunąć z wieloletniej umowy klauzule niedozwolone i szybko budować nową strategię zabezpieczenia miasta w ciepło systemowe, w oparciu o np. wysokiej mocy pompy ciepła oparte na głębokich odwiertach – są na to unijne środki z funduszu transformacji energetycznej. Potrzebne jest szybkie współdziałanie miasta ze spółdzielniami mieszkaniowymi i dużymi odbiorcami ciepła.
Rok temu grupa referendalna, z Panem na czele, zbierała podpisy za odwołaniem Prezydenta Elbląga Witolda Wróblewskiego i Rady Miasta. Zabrakło wówczas 300 głosów. Nie zdecydowaliście się na to, by chodzić po ulicach i zbierać podpisy tylko apelowaliście o zgłaszanie się do was. Czy z perspektywy czasu, Pana zdaniem, taka strategia mogła mieć wpływ na ilość zebranych podpisów
To doświadczenie jest bardzo ważne dla elblążan. Pokazało bowiem kto tak naprawdę chciał przerwać tą fatalną politykę prezydenta Witolda Wróblewskiego, a kto stanął w jego obronie do samego końca. Grupa mieszkańców stanęła przeciwko zjednoczonej koalicji PiS-u, PO, Lewicy i PSL-u. Ta koalicja jak jeden mąż broniła prezydenta Witolda Wróblewskiego twierdząc, że referendum jest niepotrzebne i kosztowne. Tym samym partyjna koalicja wysłała do swojego elektoratu sygnał, by nie składali podpisów za referendum. Wszyscy radni byli przeciw referendum, bo groziło im widmo utraty kilkunastu tysięcy złotych z tytułu diet. Jeden z radnych rozpowszechniał haniebną informację o wyłudzaniu danych osobowych, by okraść elblążan z pieniędzy. Trzeba mieć świadomość w jak skrajnie trudnych warunkach przyszło nam zbierać podpisy. Z drugiej strony elblążanie otrzymali karty do składania podpisów do skrzynek pocztowych. Bardzo wielu odpowiedziało, ale partyjna propaganda przeciw referendum zrobiła swoje. Czas pokazał, że dalsze rządy prezydenta i niemej, bezradnej Rady Miasta przyniosły Elblągowi wielokrotnie większe straty niż byłby koszt referendum. Z tego miejsca dziękuję wszystkim mieszkańcom, który złożyli i zbierali podpisy. To my mieliśmy rację, a nie partyjne koterie. Wykonaliśmy wielką pracę.
Języczkiem uwagi podczas kampanii na pewno będzie elbląski port. Jakie ma Pan zdanie w tej kwestii?
Patrzę na to pragmatycznie oczami realisty. Dzięki bojkotowi referendum partie polityczne utrzymały prezydenta, który odrzucił dokapitalizowanie Portu Elbląg kwotą 100 mln złotych – przy mądrych negocjacjach można było uzyskać kwotę dużo większą, bo były ku temu sprzyjające warunki. Stało się inaczej – pieniądze przepadły. Zmieniła się władza centralna, która już zapowiada cięcia w inwestycjach strategicznych dla Polski, więc kto by się przejmował maleńkim portem w Elblągu. Pozorowane przed wyborami rozmowy w Warszawie, mają taką samą wartość jak wycieczka do Danii i podpisanie listu intencyjnego z duńskim armatorem. To są działania, które ubliżają inteligencji elblążan. Każdy dzisiaj wie, że można wejść w google map obejrzeć z góry port w Elblągu – parking dla tirów, dwie koparko-ładowarki, nieduży magazyn i beczki z toksycznymi odpadami, które pod okiem dyrektora portu znalazły się na placu, ale nie wiadomo kto je przywiózł. Wiadomo za to, kto zapłaci za ich utylizację – my elblążanie. Co prawda są palcem na wodzie pisane pieniądze z Urzędu Marszałkowskiego, ale tylko na czas wyborów – po wyborach znikną i długo nikt tematem portu w Elblągu nie będzie się zajmował. Miasto Elbląg nie ma wolnych środków na dokapitalizowanie portu, a sam Port Elbląg generuje śladowe zyski lub przynosi stratę. Budżet miasta spłaca długi metodą rolowania, a na samą obsługę długu wydaje rocznie ponad 20 milionów złotych. Brakuje na niemal wszystko, więc marzenia o czwartym porcie Rzeczpospolitej należy odłożyć na półkę. Mieliśmy swoje pięć minut i złoty róg, ale dzięki politykierom ostał się portowi jeno sznur.
Z jakimi problemami, Pana zdaniem, boryka się miasto, elblążanie? Z tym jest największy problem?
Kulą u nogi Elbląga są finanse miasta, a dokładnie rzec ujmując jego zadłużenie. Można żonglować wskaźnikami, ale prawda jest taka, że każdy budżet jest zamykany zaciąganiem długu lub pseudo lokatą. Mówię o pseudo lokacie, bo kto rozsądny decyduje się płacić bardzo wysokie odsetki powodująca od długu, a wolne środki trzymać na lokacie oprocentowanej kilka razy mniej niż kredyt. To jest sztuczka księgowa powodująca ponad milionową stratę rocznie. To z kolei generuje problemy dla mieszkańców – doprowadzona niemal do ruiny komunikacja miejska, dziurawe drogi, brak środków na dofinansowanie sekcji sportowych działających w mieście, leżą niezbędne inwestycje, że nie wspomnę o organizacji chociażby skromnego Sylwestra, ale na dwóch wiceprezydentów nas stać. Problemem jest archaiczna struktura budżetu i to trzeba konsekwentnie zmieniać przez całą pięcioletnią kadencję. To trudne, ale bardzo ważne i priorytetowe zadanie.
Sprawy związane z Zarządem Budynków Komunalnych to temat wielu zgłaszanych do nas próśb o interwencję. Jak Pan ocenia stan elbląskiej mieszkaniówki?
Dotyka pani redaktor bardzo ważnego obszaru funkcjonowania miasta, a ja mam nieodparte wrażenie, że funkcjonuje on patologicznie. Z jednaj strony tolerowanie w bardzo wysokiego zadłużenia lokatorów w budynkach o bardzo złym stanie technicznym, a z drugiej strony bardzo szybkie wypowiadanie umów lokatorom o niewielkim zadłużeniu w budynkach, których stan techniczny jest dobry, a lokalizacja wręcz świetna. Jestem informowany przez mieszkańców o tym zjawisku i są to sprawy dalece niepokojące. Miasto co roku pozyskuje wielomilionowe kwoty ze sprzedaży mienia komunalnego i te pieniądze powinny być przeznaczone na remonty substancji mieszkaniowej, a nie zwyczajnie przejadane. Gdyby część tych pieniędzy było przeznaczonych na gruntowne remonty po kilku latach problem by zniknął, a jest tak niestety, że w wielu lokalach zagrożone jest zdrowie i życie lokatorów. Dobrą praktyką byłoby rozliczanie sprzedaży działek deweloperom w mieszkaniach, a nie w pieniądzach. W ten sposób można byłoby pozyskać mieszkania dla lokatorów z budynków, których remont jest ze względów technicznych nie opłacalny. To przyśpieszyłoby proces wyburzeń i pozyskiwania atrakcyjnych i wartościowych działek budowlanych. Potrzebne są inicjatywy i dobra wola w tym zakresie. Nie można udawać, że problemu nie ma.
Na koniec zapytam Pana o zdanie dotyczące ograniczania mediom dostępności do informacji. Zapytam wprost o sytuację, z jaką od dwóch lat boryka się nasza redakcja. Nie jesteśmy już zapraszani na wszystkie konferencje i wydarzenia organizowane przez Urząd Miasta. Wielokrotnie zgłaszaliśmy tę sytuację do biura prasowego Urzędu, a na łamach naszego dziennika pojawiły się już dwa oświadczenia Wydawcy info.elblag.pl w tej sprawie. Czy jeśli zostanie Pan Prezydentem Elbląga planuje Pan, jak pan Witold Wróblewski, ograniczać niektórym mediom dostępu do informacji? Jak Pan ocenia taką sytuację
Mówimy tutaj o łamaniu konstytucyjnych gwarancji wolności słowa, dostępu do informacji, wolności mediów, łamaniu ustawy Prawo Prasowe, czyli tego wszystkiego co stanowi sedno demokracji i karty praw podstawowych. Czyni to prezydent Elbląga przy milczącej zgodzie wiceprezydentów. Jednego z nich namaszcza na swojego następcę – jest zatem domniemanie, że kandydat na prezydenta Michał Missan wyraża milczącą zgodę na szykanowanie redakcji info.elbląg co zdaje się jest czynem karalnym, prawem zabronionym. Pani redaktor – najlepszym przyjacielem i stróżem prawości każdej władzy są wolne media nie bez powodu zwane czwartą władzą. Bo nie rzadkie są przypadki, że prezydent otoczony jest sforą klakierów i nie ma pojęcia, że myszki harcują. Wtedy lekiem na całe zło są wolne media, które mówią panie prezydencie, te myszki są nieuprzejme, tamte mają lepkie łapki, a inne nie wykonują pana poleceń, czasami piszą wprost schodzi pan na złą drogę. Proszę nie mieć żadnych wątpliwości, że jeśli elblążanie obdarzą mnie zaufaniem, to siła mojej prezydentury będzie pełna jawność i swobodny dostęp do informacji. Każda władza ulega z czasem deprawacji a współpraca z niezależnymi mediami jest na tą deprawację antidotum. Współpraca z Państwem będzie dla mnie przyjemnością.
Dziękuję za rozmowę.
Ze Stefanem Rembelskim rozmawiała
W Elblągu nie ma tradycji tradycji głosowania na kandydatów niezależnych, za to jest tradycja uzależniania się od władzy toksycznej niekompetentnej i opryskliwej. Pewnie tak będzie i tym razem, że kandydat mierny bierny ale wierny partyjnym koteriom będzie na prowadzeniu. Pan Rembelski prezentuje zupełnie inny styl, wiedzę, doświadczenie zawodowe i życiowe. Po prostu jest ludzki, czego brakuje z reguły wszystkim kandydatom. Myślę, że trudno będzie panu wygrać z tą odwieczną kliką. Elbląg to nie Gdynia. Życzę powodzenia.
Cytuję "...widzę pana Michała Missana jako wiceprezydenta Elbląga, który jest związany umową z prezydentem Elbląga Witoldem Wróblewskim, cierpliwie czekającym by spełnić swoje marzenie i zostać prezydentem Elbląga. Jako cierpliwie czekający wiceprezydent Michał Missan w mojej ocenie jest urzędnikiem wycofanym za plecy swojego szefa, głuchym, niewidomym, niedosłyszącym, akceptującym każde zło, które się w Elblągu przez ostatnie pięć lat działo, bez ani jednego słowa sprzeciwu, byle by tylko zostać prezydentem...."
Ten wywiad wszystko zmienia pokazuje ewidentnie, że człowiek ma wiedzę i stąpa twardo po ziemi. Jeśli pan Rembelski wygra to i Elbląg wygra. Blady strach padnie na układy, układziki i kolesiostwo. Już w czasie akcji referendalnej byli w wielkim strachu. Teraz będą w rozpaczy bo wiele ryjków od korytka zostanie oderwanych. Wszystko w naszych rękach – zmiana z panem Stefanem lub zostanie tak jak było z panem Missanem to znaczy z Wróblewskim bis.
Nic dodać nic ująć . Sprowy opisane dosadnie bez owijania w bawełnę. To wszystko jest prawda a to tylko góry losowej. Mam nadzieję że te wybory oczyszczą miasto z zachowań patologicznych. Ile lat Elbląg może trwać w takim maraźmie. Dzisiaj jeszcze te fatalne informacje o podwyżkach cen ciepła. Ci ludzie honoru nie mają. Pamiętam jak pan pisał o tej umowie na dostawę ciepła to niemal chcieli pana zlinczować . Jak można tak traktować mieszkańców. Wierzę że pan zrobi z tym porządek.
"...Niemy, głuchy i nic nie widzący wiceprezydent Michał Missan kosztuje elblążan 1 milion złotych za pięcioletnią kadencję. Drugi nic nie mogący wiceprezydent Janusz Nowak kosztuje drugi milion złotych i jeszcze dorabia sobie w radzie nadzorczej EPEC-u. .."
Oddam głos na kazdego w tym Pana po to zeby nie oddawać na ten przepocony juz uklad ! Wywiad extra
Czy jak wygra Missan to Sowicka, Kolpert, Staszewska wciąż będą dyrektorami? To będzie dramat dla miasta!
Na tą chwilę oddał bym głos na Rembelskiego . Odpowiedzi Missana w wywiadzie wyeliminowały go. Sprawa EPEC to potwierdziła.
Trzymam kciuki panie Stefanie bo ma pan wiedzę doświadczenie i widzi pan ludzi czego nie można powiedzieć o dotychczasowym prezydencie i namaszczonym kandydacie. Jest pan trochę z innej bajki, pełen kultury empatii i szacunku dla innych co jest dzisiaj rzadkością. Dla miejscowych klik będzie pan ością w gardle. Skończą się wreszcie układy i układziki. Ludzie uwierzą że można być normalny uczciwym i porządnym człowiekiem. Oby pan wygrał z całego serca życzę.
Wywiad nazywający po imieniu! Konkretne opisanie tego syfu ! Dość dyskryminacji , mobbingu i gnojenia ludzi ktorzy nadepneli komuś na odcisk starej stopy ! Dość tego segregowania ludzi , dla jednych kary dla drugich nagrody ! Dość tej patologii mentalnej złośliwych starych dziadów i bab