Wakacje to czas, w którym na dwa miesiące przestają funkcjonować dyżury radnych. Sprawdziliśmy czy elblążanie odczuwają ich brak. Zapytaliśmy każdego z radnych m. in. o to ilu mieszkańców naszego miasta skorzystało z możliwości osobistego porozmawiania z nimi, z jakimi problemami zgłaszali się przez półtora roku ich kadencji.
Paweł Nieczuja-Ostrowski (członek Klubu Radnych PO) w Radzie Miejskiej jest pierwszą kadencję. Pełni funkcję wiceprzewodniczącego Rady Miejskiej oraz jest członkiem Komisji Finansowo-Budżetowej.
Jak wielu elblążan przychodzi w czasie Pana dyżurów w UM?
Mało osób korzysta z tej możliwości. Na początku kadencji bywały takie dyżury, że nikt z mieszkańców nie pojawiał się i wiem, że nie tylko u mnie tak było. Są też radni, którzy są wręcz oblężeni tak, jak na przykład pani Kosecka, która przyciąga wiele osób. Są też mieszkańcy, którzy stale pojawiają się na dyżurach i oni poprawiają frekwencję, ale generalnie można to uogólnić, że dyżury w Urzędzie Miasta nie są oblegane.
Co sądzi Pan o godzinach dyżurów. Czy są dogodne dla mieszkańców?
Rzeczywiście jest to pewien problem organizacyjny. Późniejsze organizowanie dyżurów zmuszałoby do nadgodzin pracy biura, ale jest wiele spraw, z którymi przychodzą mieszkańcy, i które są wyjaśniane na miejscu, dzięki kontaktowi z dyrektorami departamentów, z odpowiednimi służbami. W przypadku dyżurów popołudniowych byłoby to niemożliwe.
Z jakimi problemami elblążanie zwracają się do Pana?
Przychodzą ze sprawami indywidualnymi, ale są też tacy, którzy mają pewne pomysły, które należałoby zrealizować, dostrzegają pewne braki. Jedna z takich wyjątkowych wizyt była wizyta panów ze Stowarzyszenia Miłośników Elbląga, którzy mówili mi o zabytkowych tramwajach, które można by było wykorzystać. Tak narodził się pomysł, aby przed Bramą Targową stanął tramwaj. Część pomysłów udaje się zrealizować.
O pomoc w jakich sprawach proszą najczęściej elblążanie? Dziury w jezdni, nie oczyszczone trawniki czy brak pracy?
Ludzie raczej przychodzą, gdy pojawiają się problemy finansowe czy bezpieczeństwa. Spotykałem się kilkakrotnie z mieszkańcami w mieście. Oni pokazywali mi ogródki, zaplecze swoich domów czy całe dzielnice. Część rzeczy udało się na bieżąco zrobić, jakieś dziury załatać. Część wymaga przemyślenia, a część już jest w trakcie realizacji. Np. przed gimnazjum na Zatorzu uda się postawić halę gimnastyczną. Teraz dzieci muszą chodzić do Centrum Sportowo-Biznesowego, a to naprawdę kawałek drogi. To już jest do realizacji, tylko właśnie potrzeba czasu, żeby ten proces się dokończył.
Czy uważa Pan, że radni powinni, oprócz dyżurów, organizować spotkania z mieszkańcami w obrębie swoich okręgów, np. w spółdzielni mieszkaniowej lub szkole?
Jest to dobry pomysł. Próbowałem takie spotkania robić w szkole. Za dużo osób nie przyszło. Nie było specjalnego zainteresowania. To jest trochę utrudnione. Wiem, że jest wola władz miasta, żeby szkoły nie były wykorzystywane przez osoby polityczne, w związku z tym te miejsca zostają ograniczone i nie zawsze można w swoim okręgu czy osiedlu znaleźć dogodne miejsce. W zeszłym miesiącu, jeszcze przed sesją, próbowałem zorganizować spotkanie z mieszkańcami. Nie udało mi się z tego względu, że nie mogłem znaleźć miejsca. Szkoda, że nie ma woli mieszkańców, którzy mogliby udostępnić np. jakąś świetlicę, bo wtedy mieszkańcy zapraszaliby radnego, który miałby pewność, że są ludzie, którzy chcą porozmawiać.
Czy Pana zdaniem obowiązkiem każdego radnego jest udostępnienie swojego numeru telefonu oraz adresu e-mail?
Obowiązkiem radnego jest mieć kontakt z mieszkańcami. Czy udostępnić ten kontakt drogą mediów elektronicznych czy telefonicznie to jest kwestia osobna. Bywają doświadczenia radnych, że mieszkańcy ich nękają. Ja takich doświadczeń nie miałem, ale inni radni się ze mną tym dzielili. W związku z tym uważam, że udostępnienie numeru telefonu, to powinna być indywidualna decyzja radnego. Uważam, że jest wiele możliwości skontaktowania się z radnym i nie są w pełni wykorzystywane. Miałem przypadki, że na facebook’u ludzie znajdowali mnie i w ten sposób zwracali się z różnymi potrzebami. Poczta elektroniczna, strona internetowa, to są najlepsze miejsca kontaktu.
Czy uważa Pan, że interpelacje wraz z odpowiedziami powinny być publikowane w Internecie, np. na stronie Urzędu Miejskiego?
Na pewno dobrze by było, gdyby wiedza mieszkańców na temat działalności radnego była większa. Publikowanie takich materiałów poszerzałoby ich wiedzę i sprzyjałoby kontrolowaniu tego, co się dzieje. Może by to budowało lepszy wizerunek radnego. Myślę, że panuje opinia, że radni nic nie robią, bo po prostu nie ma wiedzy na temat ich działalności.
Ostatnio często słychać stwierdzenie "radny bezradny". Mieszkańcy mogą odnieść takie wrażenie zwracając się do radnych z problemami w których, jak się okazuje, radni nie mogą im pomóc.
Uważam, że jest ono bezpodstawne. Można się doszukiwać różnych płaszczyzn tego powiedzenia, bo faktycznie władza wykonawcza nie leży w gestii radnych, więc radny nie może sam podjąć, wykonać konkretnych działań. To wykonuje Prezydent. Chociażby postawienie tramwaju przed Bramą Targową nie było w mojej mocy, ale Prezydent jest generalnie przychylny pomysłom, jeżeli są one realistyczne. Jeżeli są to potrzeby wymagające większych nakładów finansowych, to potrzeba dłuższego zaplanowania. Warto zauważyć, że wiele rzeczy zostało zrealizowanych.
Dziękuję za rozmowę.
Każdy, kto chciałby skontaktować się z radnym Pawłem Nieczuja-Ostrowski może napisać do Niego e-mail na adres pawel.nieczuja-ostrowski@umelblag.pl lub zadzwonić pod numer 532 403 654.
Pani Kamilo proponuje dowiedzieć się kto pierwszy użył sformułowania "radny bezradny". kiedy i do kogo oraz dlaczego!!! Podpowiem byłem to ja , a miejsce miało w artykule przed 4 laty.....
Tak naprawdę to radny nic nie powiedział i nie ma pomysłu na nic. Wjazd do rady na nazwisku
Żałosne!!!!!
naszą motywacją
jaka ocena .Nawet nie ma czego komentować
Panie Pawle, niech Pan się wypisze z tego "bałaganu", żeby nie powiedzieć dosadniej. Szkoda by uczciwy człowiek pływał w politycznych fekaliach. Polityka jest dla ludzi bez godności.