Muzyk, aranżer, oprócz Tomasza Stańki gwiazda tegorocznego elbląskiego festiwalu Jazzbląg. W rozmowie z nami Kuba Badach opowiada o kulisach powstania płyty, aranżacjach, a także o Elbląskiej Orkiestrze Kameralnej i specyfice Galerii EL.
Dlaczego Zaucha?
Odpowiedź jest bardzo prosta: Poznałem Andrzeja Zauchę mając 12 lat, pracowałem z nim I uczyłem się od niego, kilka razy dostąpiłem tego zaszczytu i razy wystąpiłem z nim na scenie, śpiewałem też w jego chórkach na płycie (niestety ta płyta nigdy się nie ukazała). Mieliśmy też tego samego managera, Ewę Sokołowską, która w 2002 roku „zaszczepiła” we mnie pomysł zrobienia tej płyty, a kilka lat później, przy wielkiej pomocy Jarosława Bema, udało nam się ten projekt wprowadzić w życie.
Od 2002 roku do roku wydania płyty minęło aż 7 lat – dlaczego tak długo musieliśmy czekać na realizację projektu?
Borykaliśmy się po drodze z problemami, które były niezależne od nas. Ta płyta pierwotnie miała mieć inny kształt, bardziej bigbandowy, z większym zespołem. Muzyka w tym momencie przeżywa trudny okres, nie tylko w Polsce, ale i na całym świecie, ponieważ coraz trudniej jest pozyskać środki finansowe na nagrania, bo bardzo dużo można dziś zdziałać w domu przy pomocy komputera. W przypadku „żywej” muzyki potrzebne jest dobre studio nagrań, realizatorzy i muzycy – a to wszystko generuje koszty. Jednym słowem nie mieliśmy na to pieniędzy i perspektywy późniejszego wydania.
Aranżacje na tej płycie są dość ryzykowne – zwłaszcza „Dzień Dobry, Mr Blues”, o którym Pan wspominał na koncercie... Nie obawiał się tego, jak ta płyta zostanie przyjęta?
Obawialiśmy się, ale stwierdziliśmy, że albo zrobimy to, co chcemy, albo nie zaczynamy w ogóle tego projektu. Osobiście jestem zwolennikiem, że w sztuce najważniejsze jest to, by mówić swoim językiem i warto podjąć ryzyko, nie podążać najmniejszą linią oporu. Zdawaliśmy sobie sprawę z ryzyka, ale z drugiej strony ta muzyka sama ciągnęła nas w tym kierunku. Dużą rolę w tworzeniu brzmienia płyty miały także teksty.
Jak wyglądały przygotowania aranżacji do piosenek i praca w studiu?
W samym studiu nagraniowym pracowaliśmy 5 tygodni, co jest tempem karkołomnym. Nigdy wcześniej nie udało mi się nagrać płyty szybciej niż 3 miesiące, więc praktycznie nie spaliśmy. Goniły nas terminy, ale bardzo chcieliśmy dokończyć ten projekt.
Jeśli chodzi o aranżacje to mieliśmy je przygotowane już wcześniej. Jacek (Piskorz- przyp. red.) jest on osłuchany z różnymi stylami muzycznymi dzięki czemu jest bardzo kreatywny aranżacyjnie; dodatkowo, jest to aranżer, który ma ogromną pokorę do muzyki- chcieliśmy by płyta wyszła jak najlepiej i żebyśmy byli z niej zadowoleni.
Jak się Panu grało w gotyckich murach Galerii EL?
Jak wszedłem tu byłem pod wielkim wrażeniem tego miejsca i jako ono wygląda- gratuluję Wam tego miejsca. Jednak z drugiej strony pomyślałem sobie z przerażeniem, że tego typu miejsca nadają się do grania akustycznego, a naszym koncercie stopniujemy dynamikę i mieliśmy obawy, czy przy głośnym graniu damy radę okiełznać ten budynek. Na szczęście nasz realizator, z którym pracujemy od lat, walczył od rana i udało mu się. Ja za to miałem bardzo duży komfort pracy, do tego wielką radość sprawiła nam Elbląska Orkiestra Kameralna, bo zarówno próbę jak i koncert zagrali świetnie. Mam nadzieję, że to jest początek naszej współpracy, a nie koniec (śmiech). Jesienią będziemy grali Zauchę symfonicznie, więc jeśli jeszcze raz zdarzy nam się tu przyjechać ponownie, to będziemy szczęśliwi.
Ostatnie pytanie: czy uważa Pan, ze Andrzej Zaucha w ostatnich latach stał się artystą zapomnianym?
Dlatego właśnie powstała ta płyta. Jego utwory zaczęły znikać z anten radiowych, a chcieliśmy je przypomnieć i sprawić, by wróciły – i to się udało. „Byłaś Serca Biciem” regularnie pojawia się w ogólnopolskich rozgłośniach, ostatnio nawet ta piosenka została okrzyknięta przez internautów najlepszą piosenką wszech czasów. Jeśli ta płyta chociażby w jednym promilu przyczyniła się do tego, że Zauchę znów słyszymy, to oznacza, że cel został osiągnięty. Muzyk tej klasy, o tak wielkim talencie i głosie musi trwać w pamięci – to ogromna część spuścizny kulturowej.
Astrid Jarosławska
Rewelacyjny ,profesjonalny muzyk.Koncert- piękny.Dzięki.
Byłam. Rewelacyjny koncert, porywająco i profesjonalnie