Lesława Żurka można spotkać na elbląskiej starówce. Bywa tam ze swoją córką Zuzią oraz piękną żoną Katarzyną, która jest aktorką urodzoną w Elblągu. Jak mówi, rodzinne miasto pozwoliło jej rozwinąć artystyczne skrzydła. Info.Elbląg.pl jako pierwsze wysłuchało historii elblążanki. Opowieści o jej domu na warszawskiej Pradze, o tym, że na scenie czuje się jak ryba w wodzie. I o tym, że zagrała kiedyś… piekarczyka.
Zadzwoniłem do Katarzyny Misiewicz-Żurek z propozycją przeprowadzenia wywiadu. Okazało się, że aktorka w dniu naszej telefonicznej rozmowy wybierała się z wizytą do rodziny w Elblągu! Umówiliśmy się więc na spotkanie podczas jej krótkich odwiedzin. W jednej z elbląskich kawiarni na starówce powróciliśmy do przeszłości elblążanki. O tym, co trzydziestolatka wywiozła z rodzinnej miejscowości i jak widzi Elbląg odwiedzając go co jakiś czas. Zdaniem aktorki, elblążanie są... zadbani. Dlaczego? O tym (i nie tylko) poniżej w naszej rozmowie.
Antek Rokicki: - Jak wspomina Pani nasze miasto?
Katarzyna Misiewicz-Żurek: - Elbląg to miejsce mojego dzieciństwa, kojarzy mi się bardzo ciepło, dlatego często tu przyjeżdżam. Mam tutaj rodzinę, pojawiam się więc przynajmniej raz na trzy miesiące. Tu rozpoczęła się moja przygoda z aktorstwem. Uczęszczałam do koła teatralnego w Wojewódzkim Ośrodku Kultury, gdzie uczyła mnie pani Bożena Sielewicz. Wiele jej zawdzięczam, to dzięki niej brałam udział w różnych konkursach recytatorskich. Chodziłam też na przygotowania do pani Teresy Suchodolskiej Wojciechowskiej, aktorki Teatru im. Aleksandra Sewruka. Dzisiaj widziałam Bramę Targową i w pamięci sięgnęłam po kolejne wspomnienie. Przypomniało mi się, że będąc w szkole podstawowej grałam… elbląskiego piekarczyka.
- Kogo poznała Pani na zajęciach we wspomnianym ośrodku kultury?
- Jedną z tych osób była, starsza ode mnie o dwa lata, Dominika Figurska. Była ona dla mnie wzorem, pamiętam, że byłam w nią wpatrzona. To ona jako pierwsza rozpoczęła naukę w szkole aktorskiej. Uczył się z nami również Paweł Płoski, który obecnie jest wykładowcą w akademii teatralnej, pracuje w Teatrze Narodowym. Poznałam tam Annę Brulińską, aktorkę, która tworzy swoje filmy. Mój mąż zagrał nawet pewien epizod w produkcji, przy której pracowała. Pamiętam też Magdę Margulewicz, która ukończyła łódzką filmówkę. Wspominam Tomka Błasiaka, Kasię Ankudowicz. Obecnie grają oni w warszawskich teatrach.
- Jak wspomina Pani czas nauki w liceum?
- Chodziłam do II LO, uczyła mnie pani Studzińska. Dzięki niej rozwinęły się moje zainteresowania humanistyczne. Wspominam ją jako wyjątkowego człowieka. Do szkoły tej chodziłam też z moją przyjaciółką, z którą do dzisiaj utrzymuję kontakt. Mieszkamy razem w stolicy.
- Jak udało się Pani dostać do szkoły aktorskiej?
- Pierwszego egzaminu nie zdałam. Poszłam więc do LartStudia w Krakowie i dostałam się rok później do szkoły w Łodzi. Ale zawsze tęskniłam za Krakowem, więc po roku udało mi się przeprowadzić. Pomogła mi w tym m.in. Anna Polony. Tam poznałam mojego męża, razem studiowaliśmy i… wystudiowaliśmy naszą córkę Zuzię (śmiech).
- Gdzie obecnie możemy Panią spotkać?
- Gram w Teatrze Nowym w Krakowie w sztuce Markiza de Sade „Filozofia w buduarze” w reżyserii ś. p. Bogdana Hussakowskiego. Biorę też udział w próbach do spektaklu „Sonata jesienna” w Teatrze Stara Prochownia w Warszawie. W Krakowie bywam więc raz w miesiącu… Przyznam, że bardzo dużo podróżowałam po Polsce. Występowałam w różnych miastach. Oczywiście najwięcej produkcji jest w Warszawie, mam za sobą też kilka epizodów telewizyjnych. Nie przywiązuję jednak do nich zbyt dużej wagi.
- Z której roli jest Pani najbardziej zadowolona?
- Najciekawszą była moja rola w sztuce w Teatrze Wytwórnia w Warszawie. Grałam tam próżną, warszawską aktorkę-celebrytkę. Ta rola była najbardziej widowiskowa, bardzo ją cenię i dobrze wspominam.
- A jaka jest Pani poza sceną? Jak spędza Pani czas wolny?
- Mam rodzinę, przyjaciół. Często z najbliższymi odwiedzamy znajomych w restauracji, którą niedawno otworzyli na warszawskiej Pradze. Nie mam innej pasji oprócz aktorstwa (śmiech). Lubię muzykę, filmy. Staram się też odwiedzać teatry, bardzo lubię „Polonię”, „Och-teatr”.
- Czy odwiedziła Pani elbląski teatr?
- Nawet tutaj występowałam! Miałam wtedy 18 lat, grałam Zuzię, służącą w sztuce „Damy i huzary”. Jak przyjeżdżam do Elbląga, to zazwyczaj jestem na trzy, cztery dni i nie mam, niestety, czasu na odwiedzenie teatru. Staram się wtedy korzystać z każdej chwili i spotykam się z rodziną. Zwiedzam też starówkę, jeżdżę nad morze.
- A jak w Pani oczach zmienia się Elbląg?
- Miasto bardzo się rozwija, zmienia na lepsze. Jest zadbane. Ludzie również są… bardzo zadbani. Kobiety chodzą z ułożonymi fryzurami (uśmiech). W Warszawie nie dba się aż tak o wygląd, panuje tam większy luz i znaleźć można różne, często bardzo skrajne przypadki. W Elblągu jest bardziej „mieszczańsko”, w dobrym tego słowa znaczeniu. Jest tu ciepło, pozytywnie. Stare Miasto ma swój urok, mój mąż bardzo jest nim zachwycony.
- Czy to, że Pani mąż jest również aktorem, jest dla Państwa ułatwieniem czy utrudnieniem?
- Zależy. Plusem jest to, że dobrze się rozumiemy. Wiemy, czym jest stres przed premierą, wykazujemy się cierpliwością, gdy jedno z nas musi nauczyć się nowej roli. Minusem z kolei jest to, że praca często pojawia się w domu, dużo o niej mówimy.
- A czy kiedykolwiek przygotowania do jakiejś roli zmieniły Wasze rodzinne życie?
- Lesław musiał schudnąć do roli w filmie „Mniejsze zło”. Cała rodzina przeszła wtedy na dietę, wszyscy się odchudzaliśmy (uśmiech). Przed rozpoczęciem zdjęć do filmu „Polak potrzebny od zaraz”, gdzie mąż grał barmana, musiał przez tydzień pracować w jakimś barze, by oswoić się z tym fachem…
- Jakie plany zawodowe ma Pani na przyszłość?
- Trudno w tym zawodzie coś planować. Jest kilka projektów, w tym pewien muzyczny. Są to dopiero plany. Weźmie w nim udział m.in. Laura Samojłowicz. Będą to piosenki starego zespołu The Andrews Sisters.
- Przybliżyła mi Pani swoją przygodę z aktorstwem, która oprócz hobby jest Pani źródłem utrzymania. Można chyba więc powiedzieć, że Elbląg odpowiednio przygotował Panią do rozpoczęcia kariery zawodowej?
- Jak najbardziej. To dobre miejsce do startu, do nauki i rozwoju. Zapewnił mi wszystko, co najważniejsze. Nie wiem, jak jest z innymi dziedzinami. Na pewno można tu zdobyć potrzebną bazę, która potem przydaje się do pracy w innym miejscu. Tam, gdzie łatwiej o pracę w naszym zawodzie. Gdybym nie była aktorką, nie mieszkałabym pewnie w stolicy.
- Na koniec proszę jeszcze podzielić się jakimś szczególnym wspomnieniem związanym z Elblągiem.
- Jak już wspominałam, miałam okazję wystąpić na deskach elbląskiego teatru. Było to Międzynarodowe Święto Teatru (27 marca). Miałam wtedy urodziny. Pani Bożena Sielewicz wyszła na scenę pod koniec przedstawienia i wręczyła mi kwiaty. Wśród publiczności byli moi znajomi, moja rodzina, ale też całkiem obcy mi ludzie. To jedno z wielu miłych wspomnień związanych z tym miastem…
***
"Ciekawi elblążanie" to cykl artykułów na Info.elblag.pl
Elblążanie, którzy osiągnęli warte uwagi sukcesy, to nie tylko Ryszard Rynkowski czy Dominika Figurska. To szereg innych, równie ciekawych osobowości, które będziemy Wam prezentować.
Ja też miałam przyjemność pracować z Panią Bożeną Sielewicz , w rezultacie nie poszłam na studia aktorskie bo założyłam rodzinę.Ale to fakt ,że dzięki niej dzisiaj aktorami są:Magda Margulewicz, Dominika ,Tomek Błasiak, Ania Brulińska Michał Lewandowski -cała czołówka naszych aktorów pochodzących z Elbląga. To wyjątkowa kobieta!
To dobrze, że Redakcja publikuje takie artykuły o ciekawych elblążanach, dzieki nim dowiadujemy się, że takowi są i nie żyjemy już w błogiej nieświadomości;) Od razu mi lepiej;)