Dziennik Elbląski napisał:
Byt szpitali w całym województwie jest zagrożony. NFZ oferuje im na przyszły rok za mało pieniędzy. Jeżeli ich pula nie ulegnie zwiększeniu, kierownictwa placówek nie podpiszą nowych kontraktów.
Wszyscy: pracownicy szpitali, związki zawodowe, samorządy zgodnym głosem wołają o dodatkowe pieniądze na leczenie mieszkańców województwa. Właśnie zawiązał się Komitet Obrony Pacjentów Warmii i Mazur. Powiewające od wczoraj na szpitalach flagi mają przypominać o prowadzonej akcji protestacyjnej.
Ani grosza więcej
W przyszłym roku w kasie Narodowego Funduszu Zdrowia ma się znaleźć o 2 mld zł więcej. Ale z rozporządzenia ministra zdrowia w sprawie ich podziału wynika, że szpitale z Warmii i Mazur z tej dodatkowej puli nie dostaną ani grosza.
- W takiej sytuacji, oprócz nas, są jeszcze placówki służby zdrowia z województwa podkarpackiego i lubuskiego - informuje Elżbieta Gelert, przewodnicząca Związku Pracodawców Szpitali Warmii i Mazur i jednocześnie dyrektorka Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Elblągu.
Wszystkiemu winne są algorytmy, użyte przez ministra zdrowia do przeliczenia kwot, jakie do poszczególnych szpitali powinny trafić w przyszłym roku.
- No i okazuje się, że do nas trafi tegoroczna kwota plus... zero procent wzrostu - informuje Elżbieta Gelert. - Algorytm uwzględnia między innymi migracje pacjentów. Niestety, punktem odniesienia jest rok 2004. A wtedy w naszym województwie nie było kardiochirurgii, nie było centrum onkologii z radioterapią i pacjenci wyjeżdżali do sąsiednich ośrodków, żeby się leczyć.
Biedniej w kasach
Niezmieniony poziom finansowania praktycznie oznaczałby znaczne zubożenie szpitalnych kas.
- Szacuje się, że za same tylko leki zapłacimy w przyszłym roku o ok. 2 proc. więcej. A inne koszty? Wszyscy widzą, co się dzieje chociażby z benzyną... - martwi się Elżbieta Gelert.
A martwić ma się o co. Już obliczyła, że na same leki wyda o ok. 1,5 mln zł więcej.
- To oznaczałoby konieczność zamknięcia jakiegoś oddziału, zwolnienia ludzi - nie ukrywa dyrektorka.
W tej sytuacji Elżbieta Gelert cieszy się, że nie musiała zaciągać pożyczki restrukturyzacyjnej.
- Bo z czego bym ją spłaciła? - pyta retorycznie dyrektorka.
Dla Wiesławy Jastrząb, dyrektorki szpitala miejskiego w Elblągu nie jest to, niestety, retoryczne pytanie.
- W programie restrukturyzacyjnym, w oparciu o który mamy otrzymać 1 mln 930 tys. zł pożyczki założyliśmy niewielki, bo tylko 3 procentowy wzrost wartości przyszłorocznego kontraktu - przypomina Wiesława Jastrząb. - Ale jeżeli tego nie dostaniemy, spłata pożyczki stanie pod znakiem zapytania. Cały nasz program naprawy finansów szpitala może się rozsypać... Dla nas to by była prawdziwa tragedia.
Będzie pikieta
O pomyślną realizację swojego programu restrukturyzacyjnego boi się też Jerzy Przybylski, dyrektor szpitala powiatowego w Pasłęku.
- Oflagowaliśmy się, 31 sierpnia jedziemy, wraz z innymi przedstawicielami szpitali z regionu pod Urząd Wojewódzki w Olsztynie - zapowiada Jerzy Przybylski. - W ostateczności, nie przystąpimy do konkursu ofert na przyszły rok.
- To nie jest bunt - podkreśla Elżbieta Gelert. - Chcemy tylko pokazać, że nie ustąpimy. Marszałek rozmawiał już z ministrem zdrowia i premierem na ten temat. Województwo ma obiecane 40 mln zł z rezerwy budżetowej. Ale nawet, gdy te pieniądze do warmińsko mazurskiego NFZ wpłyną, sprawy to do końca nie załatwi.
Protestujący chcą, by minister zdrowia zmienił krzywdzące trzy województwa w kraju rozporządzenie.
- W naszym imieniu rzecznik praw obywatelskich ma je skierować do Trybunału Konstytucyjnego w celu sprawdzenia jego zgodności z prawem - zapowiada Elżbieta Gelert.
Cały artykuł w Dzienniku Elblągu.