Dziennik Elbląski napisał:
Jedna osoba zaczadzona, zniszczony dach oraz kompletnie zalany dom to bilans sobotniego pożaru, których wybuchł w domku wolnostojącym tzw. bliźniaku przy ul. Żyrardowskiej. - Dopiero skończyłam remont - opowiada pani Ewa, właścicielka części bliźniaka. Ogień wybuchł w zdewastowanej części domu zamieszkałej przez jej sąsiada.
W sobotę przed godz. 11, mieszkańcy ul. Żyrardowskiej zauważyli dym wydobywający się spod dachu domku wolnostojącego (tzw. bliźniaka). - Żona pobiegła powiedzieć sąsiadce, że u niej się pali i żeby uciekała z domu - opowiada jeden ze świadków zdarzenia. - A ja zadzwoniłem po straż pożarną. Ogień ogarnął większą część dachu. W akcji gaśniczej brały udział trzy jednostki straży. Strażacy szybko ugasili płomienie. Jednak zniszczeniu uległ dach budynku, a dom został kompletnie zalany. Pani Ewa, właścicielka jednej części bliźniaka, właśnie w sobotę skończyła remont swojego mieszkania. Teraz ze świeżo wymalowanych ścian i sufitów odpadają przemoczone tynki. Sąsiedzi i rodzina pani Ewy, a także mężczyżni remontujący jej dom, starali się uratować przed zalaniem jak najwięcej sprzętu, wynosząc go do ogrodu. Dom był ubezpieczony, ale straty są ogromne. Przyczyną pożaru było najprawdopodobniej zaprószenie ognia, przez właściciela drugiej połowy domu Edwarda T. Mężczyzna uległ zaczadzeniu i przebywa w szpitalu. Edward T. był dobrze znany wszystkim sąsiadom. - Ciągle schodzili się tam różni menele, libacje alkoholowe były na porządku dziennym - opowiadają. Zajmowany przez niego lokal był kompletnie zdewastowany. W oknie w miejscu szyby wisiał kawał folii, w środku piętrzyły się stosy starych szmat i gazet. Dom był pozbawiony prądu. Doskonale znała go również elbląska policja, dość często musiała tam interweniować. Jednak wizyty funkcjonariuszy niczego nie dawały. - Tyle razy prosiłam, żeby policja zrobiła z nim porządek, ale bez skutku - opowiada pani Ewa.
Cały artykuł w Dzienniku Elbląskim.