Dziennik Elbląski napisał:
Około stu koszy na śmiecie ulega w Elblągu zniszczeniu każdego roku. Wystarczy nieopałek papierosa, zajmują się paspiery, kosz topi i plastik płonie. Jednak urzędnicy z uporem decydują się na montowanie kolejnych, takich samych plastikowych koszy. Które też się stopią.
Co roku służby miejskie muszą, w miejsce zniszczonych koszy na śmiecie, instalować nowe pojemniki. - Po ubiegłorocznej wymianie mieliśmy 250 koszy ulicznych, dzisiaj jest ich już tylko 180 - mówi Tamara Frączkowska, inspektor miejskiego Wydziału Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska. (...) Urzędnicy twierdzą, że kosze nie niszczą się przypadkowo. - Trzeba się naprawdę natrudzić, żeby je na przykład spalić, a raczej stopić - twierdzi Tamara Frączkowska. - Plastik, z którego są zrobione, jest odporny na wysoką temperaturę. Zwykłe spalenie papierów nie uszkodzi pojemnika. Trzeba postać przy nim dłuższą chwilę i podsycać ogień. Na szczęście ostatnio takich zdarzeń jest mniej. Najczęściej młodzi ludzie wyżywają się na koszach, pokazując na przykład siłę prawej nogi... Niebawem miasto zakupi kolejne plastikowe kosze. 100 pomarańczowych ulicznych koszy i 17 koszy czarnych na Stare Miasto.
Cały artykuł w Dzienniku Elbląskim.