Sprawca tragicznego wypadku na Modrzewinie, w którym śmierć na miejscu poniósł jeden z kierowców, został skazany na 4 lata pozbawienia wolności i dożywotni zakaz prowadzenia pojazdów. Wyrok, który dziś (29 stycznia) zapadł w Sądzie Rejonowym w Elblągu, nie jest prawomocny.
Mój klient ma świadomość tego, że popełnił przestępstwo, zabił człowieka i że musi ponieść tego konsekwencje. To nie jest człowiek, który mówi: Ja nic nie zrobiłem, jestem niewinny. Chcieliśmy uniknąć procesu, negocjując o dobrowolne poddanie się karze na poziomie 3 lat. Oskarżyciel publiczny chciał lat 5. Na to się nie zgodziliśmy. Po to jest proces, aby dociekać swoich racji. Sędzia zachował zdrowy rozsądek. Ten wyrok wydaje się w miarę sprawiedliwy, ale nie do mnie należy końcowa ocena, tylko do mojego klienta. To on zdecyduje, czy sporządzę apelację. Natomiast liczymy się z tym, że apelację złoży prokurator
- mówił tuż po ogłoszeniu wyroku mecenas Stanisław Borzdyński, obrońca oskarżonego.
Przypomnijmy. 24 listopada 2018 roku rano na al. Jana Pawła II w Elblągu doszło do tragicznego w skutkach ciągu zdarzeń. Najpierw, w okolicy mostku nad Babicą, doszło do kolizji fiata i hondy. Jeden z kierowców oddalił się z miejsca zdarzenia. Drugi, 49-latek kierujący fiatem, po stłuczce wysiadł z auta, by ustawić trójkąt ostrzegawczy. Wówczas został potrącony przez nadjeżdżające od strony miasta bmw, którym kierował 35-letni Jarosław B. 49-latek zmarł na miejscu. Sprawca tego zdarzenia został oskarżony o umyślne naruszenie zasad bezpieczeństwa w ruchu lądowym i doprowadzenie do wypadku, w wyniku którego poszkodowany poniósł śmierć. Zgodnie z przepisami czyn taki, jeśli sprawca znajdował się pod wpływem alkoholu, zagrożony jest karą pozbawienia wolności od 2 lat do 12 lat. Oskarżony odpowiadał jednocześnie za prowadzenie w stanie nietrzeźwym. Proces Jarosława B. ruszył w ubiegłym roku.
W środę, 29 stycznia, zapadł wyrok w tej sprawie. Sąd Rejonowy w Elblągu skazał Jarosława B. na łączną karę 4 lat pozbawienia wolności i dożywotni zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych. Sąd uznał go winnym zarzucanych mu czynów. Jednocześnie wskazywał na okoliczności, które wpłynęły, na taki, a nie inny wymiar kary - dla porównania prokurator, w mowie końcowej, domagał się dla oskarżonego 8 lat i 6 miesięcy pozbawienia wolności.
Bezsporne jest umyślne naruszenie zasad bezpieczeństwa w ruchu lądowym przez oskarżonego poprzez przekroczenie prędkości. Mówimy o prędkości dopuszczalnej 50 km/h, prędkości bezpiecznej 60-61 km/h i prędkości, którą można przypisać oskarżonemu - 62 km/h bądź więcej. To przekroczenie prędkości nie było drastyczne. Kolejna rzecz to zawartość alkoholu w organizmie. Jakkolwiek przestępcze, nie było to duże przekroczenie. Osoba, która posiada jakiekolwiek stężenie alkoholu w organizmie, nie powinna wsiadać za kierownicę, niemniej jednak też nie jest to jakieś drastyczne przekroczenie granicy (0,25 mg alkoholu w 1 dl krwi to dopuszczalna, oskarżony miał 0,39 mg/dl - przyp. red.). Te okoliczności należy poczytać przy wymiarze kary na korzyść oskarżonego. Kara czterech lat pozbawienia wolności w uznaniu sądu jest karą adekwatną do tego, co się wydarzyło. Można powiedzieć, że oskarżony po czterech latach wróci do domu, a pokrzywdzony nigdy do domu nie wróci, i niestety jest to prawdą. Niemniej jednak należy patrzeć na wszystkie okoliczności, które miały wtedy miejsce
- uzasadniał wyrok Krzysztof Chybicki, sędzia Sądu Rejonowego w Elblągu.
Jeżeli chodzi o odczucie społecznego tego, co wydarzyło się 24 listopada 2018 roku, wskazać należy na kilka okoliczności. Nie można przyjąć prostego mechanizmu, że "pijany kierowca, jadąc samochodem, zabił człowieka" - podkreślał sędzia Chybicki. - Nie pod takim zarzutem stanął pan oskarżony. Konstrukcja, którą przyjął prokurator w akcie oskarżenia i którą finalnie sąd zastosował w ogłoszonym wyroku, to konstrukcja, gdzie oskarżony umyślnie narusza zasady bezpieczeństwa w ruchu lądowym, jednakże skutek w postaci wypadku i w konsekwencji zgonu pokrzywdzonego jest działaniem nieumyślnym. Oskarżony nie dostosował prędkości do warunków panujących na drodze. Oskarżony przekroczył dopuszczalną administracyjnie prędkość obowiązującą w tym miejscu. Jednak wyjątkową sytuacją, która miała wtedy miejsce, są warunki atmosferyczne. W trakcie postępowania dowodowego świadkowie w sposób jednoznaczny określali, jaki był rodzaj nawierzchni drogi, którą poruszał się oskarżony. Droga w tym miejscu była drogą oblodzoną. O stanie nawierzchni najlepiej może świadczyć okoliczność, że kierowcy, którzy prowadzili pojazdy policji i straży pożarnej, które przyjechały na miejsce zdarzenia, zeznali, że nie byli w stanie zapanować nad pojazdem. Doszło do delikatnej kolizji tych pojazdów.
Decyzją sądu Jarosław B. został również zobowiązany do zapłacenia po 15 tys. zł kompensaty na rzecz żony i pasierbicy zmarłego kierowcy, zwrotu (2 razy po 1,9 tys. zł) kwoty na rzecz oskarżycieli posiłkowych tytułem zwroty wydatków związanych z powołaniem pełnomocników oraz opłacenia kosztów sądowych.
Wyrok nie jest prawomocny. Obu stronom przysługuje odwołanie się od decyzji SR w Elblągu.
skandal, jak można zasądzić taki wyrok!!!!
dobrze ludzie pisali w komentarzach zaraz po wypadku że ten pijany morderca ma znajomości?
I co z tego. Jak takich jeszcze paru jeździ po pijaku po Elblągu, a policja to chyba koledzy.
Śmiech na sali. Ludzie za posiadanie trawy wiecej dostają. Tu za zabicie 4lata gdzie wyjdzie po dwóch. Szkoda że to tego sędziego nie przejechali. Ewidentnie znajomości oskarżony ma.
to prokurator wnosił o 5 lat.
Ludzie dajcie juz spokój, obie rodziny chce już zacząć spokojnie żyć.jak można pisać takie brednie ,jak można mówić o człowieku morderca ,to nieszczęśliwy wypadek .Warto czasami pomy śleć zanim się oceni cala sytuacje.
W polskim prawie powinno być tzw. zabójstwo komunikacyjne karane jak normalne zabójstwo. Samochód jest narzędziem zbrodni. Koniec kropka.