W maju minęło pięć lat od katastrofy ekologicznej na jeziorze Druzno. Nadal nie zakończył się jednak proces w taj sprawie, który od blisko czterech lat toczy się przed elbląskim sądem. Kiedy poznamy wyrok?
Pod koniec maja odbyła się kolejna już rozprawa w procesie przeciw kierownictwu pasłęckiej mleczarni, oskarżonemu o spowodowanie katastrofy ekologicznej na jeziorze Drużno. Termin następnej wyznaczono na 23 lipca.
Proces rozpoczął się w październiku 2015 roku. Toczy się za zamkniętymi drzwiami. Z wnioskiem o wyłączenie jawności wystąpili obrońcy oskarżonych, a sąd się do niego przychylił.
Postępowanie przed elbląskim sądem trwa już od blisko czterech lat. Na jakim obecnie jest etapie i kiedy możemy spodziewać się wyroku, te pytania zadaliśmy rzecznikowi elbląskiej Temidy.
W sprawie została doręczona stronom opinia uzupełniająca biegłego i mają one zakreślony termin na zgłoszenie ewentualnych zastrzeżeń. Postępowanie dowodowe jest na ukończeniu, więc jest szansa na zakończenie postępowania w bieżącym roku
- informuje sędzia Tomasz Koronowski, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Elblągu.
Przypomnijmy. Do zatrucia jeziora Drużno, będącego rezerwatem przyrody i dopływającej do niego rzeki Wąskiej doszło w maja 2014 roku. Z wody wyłowiono wtedy ponad 16 ton śniętych ryb, a straty oszacowano na 360 tysięcy złotych. Jako pierwsi, o tym, że coś niedobrego dzieje się w rzece, a potem już w rezerwacie alarmowali członkowie Polskiego Związku Wędkarskiego w Elblągu. Krzysztof Cegiel, dyrektor biura PZW w Elblągu, który podczas procesu występuje w charakterze oskarżyciela posiłkowego, od początku podkreślał, że wydarzenie ma rozmiar katastrofy ekologicznej.
Dosyć szybko pojawiło się podejrzenie, że za zanieczyszczenie może być odpowiedzialna firma produkująca sery. Potwierdziła je Prokuratura Rejonowa w Elblągu i w czerwcu 2014 roku skierowała do sądu akt oskarżenia przeciw trzem osobom ze ścisłego kierownictwa przedsiębiorstwa.
Zarzuca się im, że przez ich działania lub zaniechanie działań doszło do wycieku ścieków i amoniaku do rzeki Brzezinka, a następnie rzeką Wąską do jeziora Drużno. To doprowadziło do zagłady żywych organizmów, w tym również gatunków chronionych. Oskarżonym grozi kara od 6 miesięcy do 8 lat więzienia.
Skandaliczna decyzja o wyłączeniu jawności tego procesu, który powinien być nauczką i przestrogą dla podobnych przestępców dopuszczających się przyrodniczego barbarzyństwa. Winnych powinno się skazać na kary bezwzględnego więzienia za podobny czyn, aby w przyszłości uniknąć naśladownictwa przez podobnie rozwydrzonych i bezmyślnych "byzmesmemów" ze słomą w butach.
Za dużo ktoś zarobił, żeby wyrok mógł być prosty, oczywiście policja i sąd na pewno również dostali w łapę
Jak znam życie to za 10 lat może się skończy sprawa i sąd uchyli wyrok i przekaże do ponownego rozpoznania i sprawa zacznie się od nowa przez następne dziesięciolecia i tak w nieskończoność.
Nie powinno się ujawniać personaliów żadnego łajdaka W tym kraju jako gatunek preferowany łajdak jest pod ścisłą ochroną. Brawo dla sędziego
Pamiętajmy, że z pewnością to nie prezes wypuścił amonika do rzeki tylko jego pracownicy. Trochę rozsądku. Moim zdaniem proces powienin się skończyć jak najszybciej. Mleczarnia obciążona kosztami odnowy biologicznej rzeki i jeziora i tyle. Im szybciej tym lepiej dla natury, społeczeństwa, przyrody i wędkarzy. Nie usprawiedliwiam kierownictwa, jednak wiem, że nie oni są bezpośrednio za katastrofę odpowiedzialni.