Dziś (30 września) w Sądzie Rejonowym w Elblągu ruszył proces karny dwójki byłych pracowników laboratorium kryminalistycznego Komendy Wojewódzkiej Policji w Olsztynie. Prokuratura zarzuca Bogdanowi Z. i Jolancie D. niedopełnienie swoich obowiązków, co skutkowało utratą dowodów - trzech odłamków kości - pobranych z ciała zamordowanego w 2003 roku, Krzysztofa Olewnika. Wątek ten jest tylko jednym w głośnej - i dotąd niewyjaśnionej sprawie śmierci młodego bizmesmena, syna płockiego przedsiębiorcy, Włodzimierza Olewnika.
Krzysztof Olewnik został uprowadzony w 2001 roku. Mimo wcześniej wpłaconego przez rodzinę uprowadzonego okupu w wysokości 300 tys. euro, porywacze nie wypuścili mężczyzny. Krzysztof Olewnik jeszcze przez dwa lata był przez nich przetrzymywany w nieludzkich warunkach, bity i zmuszany do przyjmowania leków psychotropowych. Porywacze zamordowali go 5 września 2003r. Szczątki Olewnika znaleziono dopiero w 2006 roku, w lesie koło Różana pod Ostrołęką i pochowane 4 listopada 2006 na cmentarzu w Płocku. Miejsce ukrycia zwłok wskazał jeden z porywaczy. Po odkryciu zwłok dokonana została ekspertyza genetyczna, która miała potwierdzić lub wykluczyć zgodność DNA Olewnika.
I to właśnie ten wątek rozpatrywany jest obecnie przed sądem Rejonowym w Elblągu. Jak wykazali gdańscy śledczy, pracownicy laboratorium pobrali wtedy trzy fragmenty kości: z uda, biodra i ramienia - Nieprawidłowości podczas badania dopuścili się tu funkcjonariusze w związku z czynnościami posekcyjnymi i okołosekcyjnymi zwłok Krzysztofa Olewnika - mówiła dziś prokurator Dominika Mońko z prowadzącej śledztwo Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku. - Jedno z tych badań nie zgadzało się z kodem genetycznym. W takiej sytuacji ekspertyzy powinny zostać powtórnie przeprowadzone, co się jednak nie stało. Dodatkowo, ten fakt został zatajony. Zginęły też dowody - trzy fragmenty kości - do czego przyczynił się niewłaściwy nadzór nad dowodami rzeczowymi, przez co w 2010 roku należało wykonać ponowna ekshumację zwłok Krzysztofa Olewnika.
Zarzuty w tej sprawie postawiono dwóm osobom: Bogdanowi Z i jego ówczesnej przełożonej - Jolancie D., którzy w owym czasie pracowali w laboratorium kryminalistycznym w Olsztynie. Dzisiaj obydwoje stawili się w elbląskim sądzie. Na pytania dziennikarzy nie chcieli odpowiadać. Na rozprawę nie stawiła się również obrońca Bogdana Z., mec. Ewa Tokarzewska. Swą absencję pisemnie tłumaczyła względami osobistymi. Oskarżony na pytanie sędzi Magdaleny Modrzyńskiej, czy życzy sobie kontynuowania rozprawy bez obecności swego obrońcy, odmówił.
Oskarżeni nie przyznają się do winy. Grozi im do 5 lat więzienia. Rozprawa odroczona została do 13 listopada.
Ciekawe kiedy strzelą "samobója"?