Przepełnione, duże domy dziecka w ciągu najbliższych lat mają zniknąć. To efekt zmiany przepisów. Jak do zmian przygotowują się placówki w Elblągu? Czy zmiany będą widoczne tylko na papierze?
Wielkie domy dziecka mają zniknąć z Polski za cztery lata. Ich miejsce zajmą kameralne placówki, w których będzie nie więcej niż 14 wychowanków i to powyżej 10 roku życia. Młodsze dzieci mają trafiać do rodzin zastępczych i zawodowych, pogotowia rodzinnego lub rodzinnych domów dziecka. Takie są założenia nowelizacji ustawy o pieczy zastępczej. Większość placówek już przygotowuje się na ich wejście w życie.
Wiadomo, że nikt nie zbuduje w tym celu kilka domków jednorodzinnych dla naszych podopiecznych, na to nie stać samorządów
- przyznaje Barbara Nalińska, dyrektor Socjalizacyjnej Całodobowej Placówki Opiekuńczo-Wychowawczej w Elblągu.
Jakie więc zmiany czekają elbląską placówki opiekuńcze? Jeśli chodzi adresy, niewielkie. Placówki zostaną w tych samych siedzibach, przy ulicach: Chrobrego i Mazurskiej. Budynki jednak zostaną podzielone na sześć mniejszych jednostek, tzw. czternastek. Pierwsze dwie już funkcjonują. Zostały wydzielone z obiektu przy ul. Chrobrego.
W takich warunkach można mówić o pracy na więziach, a tylko taka praca wychowawcza ma sens. Tylko wtedy osiągnie się jakieś sukcesy, gdy dziecko poczuje, że komuś na nim zależy. W dużej grupie dzieci, dużej grupie wychowawców, takie rzeczy nie mogą się udać. Dlatego też odchodzi się od tych wielkich instytucji. Już nie są potrzebne placówki z paniami kucharkami, które podstawią zupę mleczną pod nos. Tylko placówki, które przygotują tę młodzież do samodzielnego życia
- przekonuje Monika Józefowicz, wicedyrektor domu dziecka.
Dyrekcja domu dziecka nie ma wątpliwości, że nowe przepisy, wprowadzają dobre rozwiązania.
Jak się wchodzi do takiej "czternastki" to widać, że to już nie jest taka placówka. Oni sobie tam sami rządzą. Mnie cieszą takie rzeczy. Kiedy widzę obrazek, że jeden chłopiec do drugiego mówi "Słuchaj, zostawmy ten makaron na jutro, dolejemy do niego mleka i zrobimy sobie zupę mleczną" to o to w tym wszystkim chodzi. Aby te dzieci, kiedy opuszczą placówkę, nie były przysłowiowymi sierotkami bożymi, które nie wiedzą jak się gotuje rosół i wydaje im się, że jajko występuje w postaci jajecznicy. Im szybciej podzielimy się na te "czternastki", tym większa korzyść dla naszych wychowanków
- przekonuje Barbara Nalińska.
Docelowo w mieście powstanie sześć takich placówek. Kolejne dwie, w budynku przy ul. Chrobrego i następne dwie przy ul. Mazurskiej. Dyrekcja domu dziecka nie ukrywa, że na ten cel potrzebne będą pieniądze, chociażby na wykonanie prac remontowych.
- Jesteśmy w fazie planowania, ale to też wymaga "błogosławieństwa" ze strony wojewody. Teraz pytanie, kiedy miasto podejmie pierwsze konkretne kroki - dodaje Nalińska.
Tematem przygotowań do zmian w działalności elbląskich placówek opiekuńczych zainteresowali się elbląscy radni, podczas wczorajszej Komisji spraw społecznych i samorządowych, która odbyła się w budynku przy ul. Mazurskiej. Dziwić może jedynie fakt, że mimo tego, iż radni mieli szereg pytań dotyczących obecnego funkcjonowania domu dziecka, żadne z nich nie dotyczyło sprawy pobicia 12-letniego wychowanka placówki, którą ostatnio ponownie zainteresowała się prokuratura w Kwidzynie.
Do tego tematów jeszcze wrócimy.
ani słowa o tym co tam się dzieje, szkoda, że tylko jedno medium elbląskie się tą sprawą zajmuje, cała reszta chowa głowy w pisek i udaje, że problemu nie ma
To dziennikarz info był chyba na innym posiedzeniu komisji! Radny Turlej na facebooku pisze coś całkiem innego. Były pytania do dyrektorki Domu Dziecka o te wszystkie brudy, które ona chce schować.
To dlaczego w tym temacie milczenie ,,,,Elblazanie ChCĄ a nawet powinni wiedzieć ,zmowa dyrektorska? Wstyd....przesiedzieć ,cichutko..a gdzie troska o dzieci...
Telewizja pokazało program a w nim co się dzieje w Elblągu i nadal dyrektor nie zwolniona ,co kleju nie można rozpuścić.Gdzie honor .
To są dobre zmiany ale zapytam,co z Paniami kucharkami tak niepotrzebnymi które pod nos podstawiają tę zupe mleczna?W domach też rodzice pod nos podstawią obiadek.One pracują tam bardzo ciężko i się starają aby dzieci dostaly ciepły posiłek,prwdziwy domowy obiad.To jak one sie czują?Pomyslał ktoś o tym?
Projekt sam założenie o przyszłości dzieci i mniejsze grupy wychowawcze sa znakomitym pomysłem ale to co Pani powiedziała ze Panie kucharki sa niepotrzebne to tylko świadczy o jej egoizimie,praca państwowa to niech kucharkom zapewni prace w szkole lub przedszkolu a nie kobiety na bruk wypuścić najlepiej