Mecenas Lech Obara i przewodniczący elbląskiej Solidarności Mirosław Kozłowski niepotrzebnie robią byłym pracownikom Elmeatu nadzieję na wypłatę zaległych pensji przed świętami. Tak uważa sędzia Dorota Zientara, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Elblągu. Ze względu na procedury byli pracownicy najwcześniej mogą otrzymać zaległe pensje pod koniec stycznia 2010 r.
Sąd Okręgowy w Elblągu oddalił apelację wniesioną przez bank BGŻ od wyroku Sądu Rejonowego w Elblągu, który zdecydował o wykreśleniu dwóch hipotek na gruntach upadłego zakładu mięsnego Elmeat. Tym samym uznał, iż sąd I instancji dogłębnie przeanalizował stan prawny i słusznie zdecydował o wykreśleniu hipoteki. Ten wyrok oznacza, że w pierwszej kolejności zostaną spłaceni pracownicy, a BGŻ spadnie niżej w hierarchii wierzycieli Elmeatu.
Po tym fakcie w elbląskich mediach pojawił się mecenas Lech Obara, który dramatycznie zaapelował do sędzi komisarz i syndyka masy upadłościowej Zakładów Mięsnych Elmeat o jak najszybsze załatwienie sprawy.
- Jeśli wszyscy wykażą dobrą wolę, jest szansa, aby ci ludzie dostali swoje zaległe pensje jeszcze przed świętami – mówił Obara w siedzibie Solidarności, gdzie urządzono konferencję prasową. – Wielu z tych ludzi ma szansę po raz pierwszy od kilku lat spędzić normalnie i spokojnie święta.
Kilkudziesięciu pracowników w siedzibie elbląskiej Solidarności z uwagą słuchało słów mecenasa Lecha Obary. Wielu cieszyło się, że w końcu przed świętami nie będą musieli martwić się o finanse.
Tymczasem takimi deklaracjami mecenasa Lecha Obary zaskoczona jest sędzia komisarz Renata Połuch i sędzia Dorota Zientara, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Elblągu.
- Takie deklaracje nie mają sensu, ponieważ musimy zachować ustawowe terminy przy załatwieniu takich spraw – mówi sędzia Dorota Zientara. – Rozmawiałam na ten temat z sędzią komisarz Renatą Połuch i zapewnia, że po naszej stronie jest dobra wola, aby załatwić tą sprawę jak najszybciej. Jednak najpierw musi zostać wykreślona hipoteka BGŻ z ksiąg wieczystych. Z tego co wiem wniosek nie jest jednak jeszcze rozpoznany. Następnie trzeba zmodyfikować listę wierzytelności. Decyzja musi się uprawomocnić. Sąd musi też zamieścić stosowne ogłoszenia w tej sprawie.
Jak mówi sędzia Dorota Zientara, w najlepszym wypadku byli pracownicy Elmeatu swoje zaległe pensje mogą mieć na kontach bankowych pod koniec stycznia 2010 r.
- Pod warunkiem, że w czasie załatwiania tych procedur nie wpłyną do sądu żadne skargi. Bankowi służy jeszcze prawo do wystąpienia o kasację wyroku. Jednak to akurat nie hamuje biegu sprawy – mówi sędzia Zientara.
Na wypłatę zaległych pensji czeka ponad 100 pracowników Elmeatu. Upadły zakład jest im w sumie winien około 1,2 mln zł.
Mecenas to znany procesowy czarodziej. Nie mniej jednak często jego spektakle to iluzja. Tak też i było tym razem. Wiadomym jest, że Syndyk nie uruchomi środków, bez planu podziału, a ten sporządzi dopiero wtedy, gdy będzie miał 100 % pewność, że zapadły wyrok nie zostanie zmieniony w wyniku ewentualnej skargi kasacyjnej. Nikt przy zdrowym rozsądku nie wykona planu podziału, ryzykując własna odpowiedzialnością odszkodowawczą. Co więcej, z moich obserwacji wynika, że postępowanie dot. podziału masy upadłości nie będzie przebiegało lekko, łatwo i przyjemnie. Należy zwrócić uwagę, że w pierwszej kategorii zaspokajane będą z Masy - koszty upadłości, które pewnie nie są maleńkie. Gdzie są pieniądze, tam i zwykle są kłótnie. Dlatego też uważam, że wyznaczanie takiej bliskiej daty i mamienie nią pracowników - jest co najmniej nieodpowiedzialne. Pozdrawiam i życzę wytrwałości
Ludzie lecą do tego kozłowskiego jak do guru. Obiecał więc niech teraz wypłaci nawet ze składek związkowych powinien dotrzymać słowa.Zawsze obiecuje gruszki na wierzbie tylko po to żeby być medialnym, obrońca się znalazł.Dziwić się, że zakłady padają, jeszcze nie powstanie a ludzie już się zrzeszają, który inwestor się odważy otworzyć firmę w takich warunkach.Więc nie narzekajmy, że w Elblągu nic nie powstaje.Teraz wjeżdża się na ambicję i odwołuje się do dobrej woli, gdyby się znał to wiedziałby, że przepisy mówią zupełnie co innego. I co teraz panie kozłowski?