Policjanci z Pasłęka zatrzymali cztery osoby podejrzane o liczne włamania do samochodów osobowych. Funkcjonariusze udowodnili im ponad 20 takich przestępstw. Przestępcy próbowali się ukryć przed wymiarem sprawiedliwości…w lesie. Teraz może im grozić kara nawet do 10 lat pozbawienia wolności.
Mężczyźni działali głównie na terenie Młynar i Pasłęka. W ciągu jednej nocy włamywali się do kilku samochodów zaparkowanych na niestrzeżonych parkingach. Wybierali te, w których właściciele pozostawiali na widocznym miejscu wartościowe przedmioty. Łupem włamywaczy padały radioodtwarzacze samochodowe, CB radia, nawigacje, skrzynki narzędziowe a nawet dokumenty. Gdy w aucie nie znajdowali wartościowych przedmiotów, a widzieli, że samochód jest zatankowany, do wcześniej przygotowanych pojemników spuszczali z niego paliwo. W ten sposób działając od kwietnia tego roku włamali się i okradli około 20 samochodów. Skradziony sprzęt spieniężali w lombardach.
- Policjanci z Pasłęka wpadli na trop włamywaczy po drugiej serii włamań, które miały miejsce pod koniec kwietnia – mówi st. post. Krzysztof Nowacki oficer prasowy KMP w Elblągu. - Ich zatrzymanie było wtedy już tylko kwestią czasu. Działania operacyjne prowadziły policjantów, jak po nitce do kłębka. Po pierwszym zatrzymaniu w ręce funkcjonariuszy trafiło dwóch mężczyzn: 22-letni Tadeusz G. oraz jego o rok starszy kolega Kamil D. mieszkańcy powiatu braniewskiego. Policjanci wiedzieli jednak, że to nie wszyscy sprawcy. Przy współpracy z policją braniewską udało się zatrzymać pozostałych dwóch włamywaczy. Okazali się nimi 34-letni Artur B. oraz 23-letni Sylwester J. także mieszkańcy powiatu. Kiedy mężczyźni dowiedzieli się o zatrzymaniu współtowarzyszy, ukryli się przed policją, a właściwie próbowali się ukryć. Na kilka dni zamieszkali w... podbraniewskim lesie. Swojego celu jednak nie osiągnęli. Policjanci wytropili ich i tam. Mężczyźni w kajdankach trafili do policyjnego aresztu, a następnie przed sąd, który zastosował wobec nich areszt na 3 miesiące. Cała czwórka odpowie teraz za swoje czyny. Może im grozić nawet do 10 lat pozbawienia wolności.
Część skradzionych rzeczy trafiła już do prawowitych właścicieli. Pozostałe przedmioty, które udało się odzyskać policjanci oddadzą w najbliższym czasi