Prokuratura Rejonowa w Elblągu nie wyklucza, że może postawić zarzuty 51 letniemu dziadkowi trojaczek, które uległy zaczadzeniu w grudniu ub. r. Mężczyzna może odpowiadać za nieumyślnie spowodowanie śmierci dziewczynek i swojej żony.
Od ubiegłego roku Prokuratura Rejonowa w Elblągu prowadzi intensywne dochodzenie w celu wyjaśnienia mechanizmu śmierci trojaczek oraz ich babci. Śledczy zlecili przeprowadzenie specjalistycznych ekspertyz. Na pewno jednak do śmierci czterech osób przyczynił się fakt, że otwory wentylacyjne były zaklejone. Natomiast okna zbyt szczelne. Wydobywający się z piecyka gazowego czad zabił w nocy trzy osoby – babcię i dwie siostry.
Ten fakt potwierdził Andrzej Zalewski, administrator budynku.
- Byłem w mieszkaniu zaraz po tragedii – mówił w grudniu ub. r. Andrzej Zalewski. – Kratki wentylacyjne zostały przez kogoś zaklejone papierem. Okna z PCV zaś szczelnie zamknięte. Tam nie było w ogóle wentylacji.
Trzecia dziewczynka zmarła po dwóch tygodniach w szpitalu. Dziadka udało się uratować. Jednak teraz być może właśnie jemu prokuratura postawi zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci. Decyzja o tym ma zapaść w czerwcu br.
Przypomnijmy, że do tragedii doszło 23 grudnia ub. r. w domu przy ul. Królewieckiej. Tlenek węgla w nocy pozbawił życia dwie dziewczynki i ich babcię. Trzecia dziewczynka zmarła po dwóch tygodniach w szpitalu w Gdańsku. Dziadek trojaczek, po długim pobycie w szpitalu, wyzdrowiał.
Taaaa... jakby był politykiem albo "gwiazdą" sportu czy rozrywki, winni byliby wszyscy od dostawcy gazu poczynając na budowniczych domu kończąc, tylko nie on... ale oczywiście są równi i równiejsi...
Niech prokuratura zbada dokładnie sprawę. Ale niech nie stawia człowiekowi zarzutów! On już poniósł zbyt surową karę!