Dzisiaj, 10 marca w Sądzie Rejonowym w Elblągu odbyła się kolejna rozprawa w sprawie znieważenia i pobicia czarnoskórego elbląskiego lekarza Aleksandra I. Na ławie oskarżonych zasiadają dwaj kibice piłkarscy Rafał W. z Dąbrowy Górniczej oraz Mariusz S. z Warszawy. Obaj nie przyznają się do winy.
Przypomnijmy, 30 kwietnia ub. r. oskarżeni byli na meczu elbląskiej Olimpii. Później zaś świętowali przy ognisku w parku Bażantarnia sukces drużyny. To właśnie tam doszło do znieważenia i pobicia Aleksandra I. - lekarza nigeryjskiego pochodzenia.
Obu oskarżonym prokuratura zarzuca, że tego dnia w parku Bażantarnia znieważyli z powodu przynależności rasowej pokrzywdzonego, stosowali wobec niego groźby karalne – w odczuciu Aleksandra I. realne, a w końcu go pobili – uderzali w twarz i kopali po całym ciele. Lekarz doznał uszkodzenia czaszki i wstrząsu mózgu.
Obaj oskarżeni nie przyznają się do winy.
Pierwsze posiedzenie sądu w tej sprawie miało miejsce 3 lutego. Sąd jednak przychylił się wtedy do wniosku pokrzywdzonego, jego żony i części świadków o wyłączenie jawności ich zeznań. Oskarżeni zaś, podobnie jak w postępowaniu przygotowawczym nie przyznali się do winy i odmówili złożenia wyjaśnień przed elbląskim sądem. Zgodzili się odpowiadać jedynie na pytania obrońcy.
Podczas dzisiejszej rozprawy zeznawali w charakterze świadków policjanci, którzy brali udział bądź byli obecni przy zatrzymaniu oskarżonych oraz inni kibice, którzy 30 kwietnia także świętowali zwycięstwo Olimpii Elbląg w parku Bażantarnia. Jak się okazało zeznania funkcjonariuszy nie były całkowicie zbieżne z wcześniej złożonymi, a dodatkowo całkowicie odmienne od wersji prezentowanej przez kibiców będących naocznymi świadkami zdarzenia.
Jeden z policjantów zeznał dzisiaj – nie brałem bezpośredniego udziału w zatrzymaniu oskarżonych, tylko użyczyłam swoich kajdanek. W chwili zatrzymania w jednym z pojazdów w busie znajdował się poszkodowany, on wskazał funkcjonariuszom napastników, ja mogłem to zaobserwować, bo ten pojazd znajdował się przed moim, a funkcjonariusze dynamicznie wybiegli w kierunku oskarżonych. Jednak ja nie byłem przy tej rozmowie, później pokrzywdzony wskazał przy mnie dwóch napastników, których był w stanie rozpoznać. Ja wziąłem go do swojego radiowozu i udałem się z nim do szpitala oraz powiadomiłem jego małżonkę o zajściu. Po przewiezieniu do szpitala okazało się, że ona także była na miejscu zdarzenia i to od niej zostało przyjęte protokolarne zawiadomienie o przestępstwie.
Funkcjonariusz mówił także, że w czasie drogi do szpitala pokrzywdzony rozmawiał z nim, opowiadał o całym zdarzeniu, był zdenerwowany i żalił się, że mieszka w Polsce od kilkudziesięciu lat i nigdy nic podobnego go nie spotkało.
Zeznania policjanta różnią się od tych, które złożył w maju. Mówił wtedy, że pokrzywdzony podczas zatrzymania kibiców rozpoznał jedynie jednego ze sprawców. Oświadczył on, że te różnice w zeznaniach są wynikiem upływu czasu.
Partner ze służby w/w funkcjonariusza policji podał natomiast – kiedy dojechałem wraz z kolegą, z którym miałem patrol do zatrzymanych mężczyzn stały tam trzy inne radiowozy. W jednym z nich siedział poszkodowany i kierowca. Podszedłem do tego radiowozu, poszkodowany miał zakrwawioną twarz. Zapytałem go czy rozpoznaje wśród zatrzymanych mężczyzn sprawców pobicia. Odpowiedział, że się boi i nie wskaże. Jednak po chwili wskazał przez szybę dwie osoby i ja to przekazałem funkcjonariuszom umundurowanym, a te osoby zostały przez nich zatrzymane. Nie wiem, co wtedy robił mój kolega. Ponieważ pokrzywdzony bardzo krwawił odwieźliśmy go do szpitala.
Ponadto świadek dodał – byliśmy przekonani, że to poszkodowany zadzwonił na policję, ale jak się okazało zrobiła to jakaś osoba, która w tym czasie biegała w parku. Po drodze do szpitala zabraliśmy jeszcze żonę pokrzywdzonego. My w trakcie jazdy do szpitala nie rozmawialiśmy z poszkodowanym. Pokrzywdzony rozmawiał tylko z żoną. Nam jedynie powiedział, że miał już podobne zdarzenie, ale nie zgłosił tego z obawy o zemstę.
Na pytanie obrońcy o to czy jemu pierwszemu poszkodowany wskazał sprawców odpowiedział – Ja nie wiem czy mnie pierwszemu wskazał tych mężczyznę. Nie widziałem początku zatrzymania, bo inne radiowozy jadące przed nami zostawiały kurz wskutek szybkiej jazdy po nie utwardzonej nawierzchni i nic nie było widać.
W dniu dzisiejszym zeznawali także kibice, którzy byli naocznymi świadkami zdarzenia i zatrzymania oskarżonych.
Jedne z nich zeznał – Ja w Bażantarni siedziałem w wiacie razem z oskarżonym Rafałem W. i innymi kibicami. Drugi oskarżony z nami nie siedział, ale widziałem go jak spał na ławce w tej wiatą.
Większość pozostałych świadków zeznała, iż przebywała z oskarżonym Mariuszem S. w jednym miejscu, że w trakcie zdarzenia spał on na ławce pod wiatą i z całą pewnością nie uczestniczył w pobiciu pokrzywdzonego.
Trudno dzisiaj oceniać, która z prezentowanych wersji jest bardziej wiarygodna, tym bardziej, że niejawnym w dalszym ciągu pozostają zeznania naocznych świadków zdarzenia, którzy udzielali pomocy pokrzywdzonemu.
Następny termin rozprawy przewidziany jest na koniec kwietnia. Wtedy też sąd przesłucha biegłych i pozostałych świadków.
Oj coś Panowie policjanci kręcą !
Jeszcze trochę i okaże się, że lekarz - pediatra pobił tych quasi-futbol-fan bezmózgów! Widać z powyższego jak Policjanci przygotowani są do tzw. zabezpieczenia miejsca zdarzenia. Ciekawe, czy poddano kryminalystycznej obróbce dłonie tych łajz mieniących się kibicami, ich odzież, czy zostali perfekcyjnie przesłuchani i czy wykorzystano do końca wszystkie rozbieżności w ich wyjaśnieniach? Teraz na pewno w sądzie - siedząc na ławie oskarżonych (gdzie mogą robić sobie np. notatki) usłyszą kilkakrotnie: gdzie mieszka ten lekarz, ile ma lat, jakie wyksztalcenieitd. i wysłuchają zeznania świadków - także tych Policjantów i poznają ich wszelkie dane osobowe. Już z zeznań tych Policjantów wynika, że w Polsce nie można być i nie opłaci się być jakimkolwiek świadkiem. Chyba, że ktoś jest emerytem i ma czas na ciąganie się po policji, po przesłuchaniach, okazaniach, konfrontacjach etc. a następnie - PONOWNIE - uczestniczenia w tych czynnościach, ale już w prokuraturze. Na końcu jest dopiero wokanda sądowa - i znowu repeet!
Pobicie kogokolwiek jest naganne, ale należy się zastanowić czy wsadzenie do więzienia niewiinego człowieka jest dopuszczalne. Czy policjanci rzeczywiście mówią prawdę, a jak zeznawali naoczni świadfkowie. To duża odpowiedzialność decydować o czyimś życiu.
Nie można generalizować, nie wszyscy kibice są wulgarni. I co tylko, że ktoś jest kibicem to znaczy, że jest winny tak??? Przecież to bzdura. Sąd jest od tego żeby wymierzać sprawiedliwość.