Oddział chorób wewnątrznych funkcjonujący przy ul. Związku Jaszczurczego zostanie zamknięty? Takiego scenariusza obawiają się jego pracownicy. - Wiemy o tym z plotek. Nikt z nami nie rozmawiał. Za kilka dni ma pojawić się u nas dyrekcja. Obawiamy się, że wręczą nam wypowiedzenia - mówi jedna z zatrudnionych tam pielęgniarek.
Dla nas to tragedia osobista i zawodowa. Przepracowałyśmy tutaj wiele lat. Jesteśmy dobrym, zgranym i pracowitym zespołem, który w tej chwili ma zostać rozbity. Oddział ma renomę. Pracuję tu już od lat, mam żal, że tak to ma się zakończyć
- dodaje kobieta.
Szpital przy ul. Związku Jaszczurczego przez kilkadziesiąt lat funkcjonowania przechodził w różne ręce. Od dwóch lat należy do amerykańskiej firmy, która ma sieć stacji dializ w całej Polsce.
Obecnie w szpitalu oprócz stacji dializ, izby przyjęć i poradni chorób nerek, funkcjonuje również jedyny w mieście oddział chorób wewnętrznych z pododdziałem nefrologicznym. Ten jednak, jak alarmują pracownicy placówki, po 45 latach działalności, w najbliższym czasie może zostać zamknięty.
Mówi się o zamknięciu oddziału, o tym, że jest on nierentowny. Czy tak jest rzeczywiści? Tego nie wiemy. Więcej konkretów mamy poznać do końca tego miesiąca. Myślę jednak, że firma, która to kupiła, miała świadomość, że takie oddziały nie są dochodowe. Owszem dochodowa jest stacja dializ. Czy chodzi o to, że muszą dopłacać do tego oddziału, czy o to, że nie zarabiają na nim wystarczająco? Tego się nie dowiemy, ale myślę, że prawdopodobnie chodzi o to, żeby jeszcze podnieść zyski
- mówi jeden z medyków.
Rocznie, jak informują pracownicy, przez izbę przyjęć przy ul. Związku Jaszczurczego przewija się około 2 tys. osób z tego 1200 - 1300 jest hospitalizowanych i leży na oddziale. - Opiekujemy się również chorymi dializowanymi. Takich osób mamy ponad 100 - wyjaśnia nasz rozmówca. W całym szpitalu zatrudnionych jest kilkadziesiąt osób, w tym 7 lekarzy i 20 pielęgniarek. Dodatkowo około 10 lekarzy współpracuje z placówką.
Pracownicy boją się o swoje miejsca pracy i nie ukrywają rozgoryczenia, że nikt wcześniej ich nie powiadomił o tym, że oddział może zostać zamknięty. - Nikt z dyrekcji z nami nie rozmawiał. Wszytko wiemy z plotek, półsłówek, niedopowiedzeń, które do nas docierają. Wcześniej o planach zamknięcia wiedzieli nasi znajomi z innych placówek, my dowiedzieliśmy się ostatni. Teraz powiadomiono nas, że przejdzie dyrekcja. Spodziewamy się wypowiedzeń, bo niby czego mamy się spodziewać - mówią.
- Mamy pielęgniarki, którym do emerytury brakuje dwa, trzy lata. One obawiają się, że będą miały problemy ze znalezieniem pracy. Nie urywam, że jesteśmy rozgoryczone.
Trudno nam zrozumieć taką decyzję. Nie mieliśmy wcześniej informacji, że z oddziałem są jakieś problemy. Nikt nam nic nie powiedział, nie zapytał, czy widzimy jakieś pomysły naprawy. Czujemy się rozgoryczone - przyznaje jedna z pracownic, z którą rozmawialiśmy.
Jak przekonują nasi rozmówcy, zamknięcie oddziału odbije się również na pacjentach.
Dostęp do właściwej opieki nefrologicznej bardzo się pogorszy, koledzy, którzy hospitalizują pacjentów nefrologicznych a innych oddziałach, dzwonią do nas z prośbą o pomoc, poradę. Oni nie są tak biegli w leczeniu tych chorych, jak my. Zamknięcie naszego oddziału na pewno pogorszy standard opieki nad pacjentem nefrologicznym. Oddział działa nieprzerwanie od ponad 45 lat. W ostatnich 20 latach, wyspecjalizował się w leczeniu nefrologicznym. Jednak nie zabezpieczamy tylko pacjentów dializowanych i nefrologicznych. Do nas przyjeżdżają karetki. Leczymy pacjentów również internistycznie. Na tym ucierpi cała elbląska społeczność. Personel pewnie znajdzie sobie pracę. Nam chodzi o utrzymanie zespołu i miejsca, gdzie nasi pacjenci czują bezpiecznie. Łatwiej coś rozwalić, niż później zbudować od początku
- przekonuje jeden z lekarzy zatrudnionych na oddziale.
- 2 tys. pacjentów, których mamy rocznie, nie zniknie. Oni trafią do pozostałych elbląskich szpitali i będą musieli dłużej czekać na świadczenia. Mamy informacje, że na innych oddziałach próbuje się już dostawiać łóżka, to jednak niczego nie zmieni, bo pozostaną braki kadrowe. Część z lekarzy tu pracujących jest już na emeryturze. Pracują tu, można powiedzieć z rozpędu, teraz po prostu pójdą na emeryturę - dodaje inny z medyków.
Jakie będą losy oddziału wewnętrznego z pododdziałem nefrologicznym przy ul. Związku Jaszczurczego? Zapytaliśmy o to właściciela. Czekamy na odpowiedź.
Do tematu wrócimy.
Pod względem opieki nad pacjentami starszymi to szpital ten jest najlepszy.
Tak samo jak pani starsza z wszz ona też ma w dupie ludzi i zwalnia bo za mało będzie kradla
I bardzo dobrze. Dobre miejsce na Biedronkę. Żądam kolejnej Biedronki.
Jak Amerykanie tym zarządzają aktualnie to wiadomo że raczej pozytywnie nie będzie,
Korporacje - zysk,zysk , zysk za wszelką cenę. Ale dlaczego z pieniędzy NFZ ( społecznych ). Kto kreuje politykę zdrowotną ? Co wojewoda, prezydent, prezes NFZ na zmniejszenie ilości łóżek w tym specjalistycznych ?
Najgorszy szpital. Pacjentów chorych to się tam nie leczy, tylko podtrzymuje przy życiu. Kilkadziesiąt osób zatrudnionych a tylko 7 lekarzy? To kto tam leczy ludzi bo chyba nie lekarze…
Mój tato tu się leczył jak go nie przyjęli w wojewódzkim. Elbląg- miasto starych ludzi ale bez łóżek szpitalnych dla nich.
Za chwilę zamknął miasto , juz duzo nie brakuje ! Idziemy na dno prowincjonalne !
A dla kogo dziś liczy się czlowiek? I
Opieką nas osobami starszymi,chorymi to najlepsze miejsce. Tam gdzie nikt już nie chce pomóc, tam empatia pomaga odejść godnie. I chcecie zamknąć ludziom ostatnie miejsce " empatycznego szpitala" na rzecz korpo elblaskich szpitali? Nie każdy lubi molochy. Tu jest spokojnie.