Ponad półtora roku temu wielka woda zniszczyła czerwony szlak w Bażantarni. Elblążanie nadal czekają na jego naprawę. Miasto cały czas nie może dojść do porozumienia w tej sprawie z Wodami Polskimi. Prezydent liczy na pomoc wojewody?
Prezydent Elbląga od początku podkreślał, że naprawa zniszczeń dokonanych przez powódź w 2017 roku, nie leży tylko w gestii Ratusza, ale i również Państwowego Gospodarstwa Wodnego Wody Polskie. W jego kompetencji jest regulacja Srebrnego Potoku, naprawa skarp i umocnień.
Początkowo władze Elbląga pieniądze na naprawę szkód chciały pozyskać od wojewody warmińsko-mazurskiego, z puli przeznaczonej na usuwanie skutków klęsk żywiołowych. Wiosną ubiegłego roku miasto otrzymało odmowę. Od tamtego czasu trwają rozmowy z Wodami Polskimi w kwestii współfinansowania naprawy szlaku.
Współpracujemy cały czas z Wodami Polskimi, bo to przedsiębiorstwo ma w zarządzaniu cieki wodne, w kwestii naprawy szkód, które nie leżą w gestii prezydenta. Jesteśmy zaawansowani w wielu działaniach
- przekonywał w czerwcu ubiegłego roku Witold Wróblewski, prezydent Elbląga.
Dziś jednak okazuje się, że miastu nadal nie udało się dojść do porozumienia z Wodami Polskimi.
Prezydent kilkakrotnie już monitował w Wodach Polskich w sprawie naprawy czerwonego szlaku. Nie udało się uzyskać żadnego konsensusu. Wody Polskie nie podpisały porozumienia zaproponowanego przez miasto, tłumacząc się barkiem pieniędzy
- mówi Joanna Urbaniak, rzecznik prasowy prezydenta Elbląga.
Po pomoc w prowadzeniu rozmów z WP prezydenta zwrócił się do wojewody warmińsko-mazurskiego. - Po świętach planowane jest trójstronne spotkanie w tej sprawie z udziałem wojewody, prezydenta i dyrektor Wód Polskich - dodaje rzeczniczka prezydenta.
Bażantarnia to jedno z ulubionych miejsc elblążan, tu mieszkańcy miasta wypoczywają i uprawiają sporty. We wrześniu 2017 roku powódź zniszczyła między innymi biegnący wzdłuż Srebrnego Potoku czerwony szlak. Do dziś trasa nie doczekała się naprawy.
Straty spowodowanie przez powódź w tym miejscu miasto oszacowało na blisko 8,5 mln zł (768 tys. zł na budowę zniszczonych kładek, 7,6 mln zł na naprawę drogi i umocnienie skarp na zniszczonych odcinkach).
Oni nam z wszystkim robią wielką łaskę,pytam się gdzie są podatki które Elbląg płaci do budżetu województwa?
Czy - wynajęty "nic nie mogę" - będzie nam tak "zarządzał" miastem przez 5 lat?
Witold Słupnik powinien udać się tam na rekonesans wraz ze swymi braćmi w wierze w amnezję elblążan !!!!!!
Ludzie litości...!!! To jakaś kpina !!! Jak można przez 1,5 roku nie dogadać się w zakresie naprawy szlaku po powodzi. Nieudolność rządzących w tym mieście mnie przeraża. Prezydent do tej pory nie znalazł drogi do Wojewody ? Tylko teraz ? Tylko pytanie czy ten wojewoda z PSLowcem będzie chciał gadać i pomoc. Czas zmienić te "Nic nie mogę " władze w tym miescie.
Może P.wojewoda pomorze w realizacji remontu kolei nadzalewowej. Przecież jest z Elbląga.
Oni tam, qrwq, siedzą już 5 lat i będą siedzieć kolejne 5 lat. III wojny nie będzie, Niemiec nie chce wrócić i naprawić pozostawione mienie, a wybrani właściciele słupów mają dużą sztolnię. Mogą gadać co chcą i się chwalić straganem na targowisku i chodnikiem wyborczym, a wystarczy im pokazać fotkę Bażantarni, Dolinki, Basenu, dziurawych syfiastych ulic.Na szacunek musicie zapracować na 3 piętrze, ale wy nie wiecie co to jest solidna praca. Może kumple z Chrobrego się przebranżowią na remontowców leśnych ścieżek.Po 3 latach wituś siedzi w ciemnej d(garści) Pana Murzyna.Może Niemiec przyjdzie po kości dziadka w Zalewie, to najpierw "arbajt lopata i kara jedno kolowa jednego dnia pszi basen albo Bażanciwalde". Witek, miej ty wstyd za taką kasę na konto.
Jemu, Stanisławowi Aniołowi naszego miasta wszystko wisi. Nawet na widok Miećki. A nie ma go kto pociągnąć za konsekwencje aż do oberwania zwisu.
Od 01 stycznia 2018 r. PiS na podstawie nowej ustawy Prawo wodne, podporządkował sobie nowo powstałe PGW WP, i nie dziwię się, że Elbląg ma tu niewiele do powiedzenia. Jednak w myśl ustawy prezydent miasta jest organem odpowiedzialnym za gospodarowanie zasobami wodnymi, a tym samym nie rozumiem, jak mogło dojść do tego, że prezydent nie może dogadać się z pewnym sensie podległym mu podmiotem. Według mnie wchodzą tu w grę dwa wyjścia: 1/ PGW WP słucha jedynie przedstawiciela rządu czyli ministra właściwego ds. gospodarki wodnej, a miasto nasze w PiS-ie nie ma najlepszych notowań; 2/ prezydent miasta nie ma żadnych możliwości mediacyjnych, w co nie bardzo wierzę. Może ktoś, kto zna te tematy, będzie w stanie wyjaśnić coś bliższego na temat przyczyn braku porozumienia.
wstyd info cenzuruje i usuwa komentarze, mam was gdzieś