„Stoi na stacji lokomotywa, ciężka, ogromna i pot z niej spływa” – tak rozpoczyna się wiersz dla dzieci Juliana Tuwima o parowozie ciągnącym po szynach wagony. Ale nie tylko dla dzieci odbyła się wczorajsza podróż z Elbląga do Malborka (i z powrotem) składem doczepionym do pięknej, czarnej lokomotywy, jak z ilustracji Marcina Szancera do wiersza „Lokomotywa”.
Poniedziałkowa (24.07) przejażdżka zabytkowym składem pociągu z dymiącą lokomotywą rozpoczęła się o 10:30. Podekscytowani pasażerowie, zgromadzeni wcześniej na peronie drugim elbląskiego dworca PKP, zasiedli w przedziałach odrestaurowanego pociągu. Zasiedli to zbyt dużo powiedziane, ponieważ wielu z nich nie mogło usiedzieć na miejscu. Spacerowali korytarzami, zaglądali w każdy zakamarek i… przenosili się w czasie. Jedni z rozmarzonym uśmiechem do wspomnień, inni opowiadając dzieciom i wnukom, przeżywali tę podróż nie kryjąc wzruszenia.
To właśnie w dzieciach podróż i pociąg wzbudzał najbardziej żywiołowe reakcje. Trudno im było opanować ciekawość i ze szczerym zainteresowaniem oglądały wszystko i słuchały wyjaśnień.
- Podoba mi się najbardziej, że jest takie fajne i zrozumiałe – mówi 4-letni Antoś . - A to wszystko jest, że lubię takie podróże. Byłem w lokomotywie i tam było więcej pary i więcej kamieni. To były takie czarne kamienie.
- Fajnie jest – dodaje współpasażerka, 10-letnia Weronika z Kędzierzyna Koźla. – Para trochę śmierdzi, jak się otworzy okno, ale fajnie się w ogóle jedzie. Podobno to najszybsza stara lokomotywa w Polsce.
Dla mnie to podróż do przeszłości. Nawet te brudne szyby. Przez okna się wchodziło, pamiętam. Ciasno było. Stało się na korytarzu albo przy toalecie, ale ogólnie to tęsknię za taką podróżą na koniec Polski, właśnie pociągiem
– wyznaje babcia Antosia.
- Mamy zainteresowanych wnuków i my, jako dziadkowie, z nimi jeździmy – mówi p. Józef Stelmach.- Dawniej często jeździło się pociągami, ale warunki nie były takie jak tutaj. To wygląda na pierwszą klasę.
- Chciałem jechać, bo lubię stare pociągi – przyznaje jego wnuk, 16-letni Krzysztof.
- Na walizkach kiedyś się jeździło, na korytarzu, w toalecie – dodaje p. Irena Stelmach. – Właśnie jak miałam 16 lat takim pociągiem jechałam strasznie długo do Zielonej Góry. Ta przejażdżka to takie przejście do tamtych czasów.
- Córka wygrała tę podróż i poprosiła, żebym pojechała z wnuczką i pokazała jej jak kiedyś się podróżowało – mówi p. Teresa. - Dla niej to jest duża atrakcja i jest bardzo zadowolona. Dla mnie to też miłe wspomnienie. Mogłam zobaczyć pociąg, którym kiedyś dużo się jeździło. Teraz mamy te szybkie pociągi, ale wspominam miło dawne czasy. Dużo wolniej się wtedy jeździło, ale człowiek miał czas na refleksję, na wspomnienia, dużo z ludźmi rozmawiał w pociągu na różne tematy. Teraz każdy jest zamknięty, siedzi, nie rozmawiają ze sobą. Bardzo mi się ta podróż podoba. Bardzo lubię obserwować krajobraz za oknem. Tego w szybkich pociągach nie ma.
- Podoba mi się bardzo – przyznaje 7-letnia Alicja, która przyjechałam z Warszawy do babci.
- Jest super! Powrót do dawnych lat – stwierdza p. Sławomir Jakubowski –Ja to jeszcze parowozy pamiętam. Jestem miłośnikiem kolei i dużej, i małej. Mam makietę w domu, także dla mnie to jest super atrakcja. Rewelacja! Najbardziej podoba mi się zapach tej lokomotywy, tych smarów, tych spali. To jest niepowtarzalne. Na kamerze to się wszystko nakręci, ale tego zapachu się nie nakręci.
- Pierwszy raz jadę z taką lokomotywą. Jest super – dodaje syn pana Sławomira, 25-letni Radosław Jakubowski – Pierwszy raz mam okazję takie coś zobaczyć, jak to działa pod parą. Byłem z rodzicami w skansenie, w Kościerzynie, ale tam wszystko jest nieruchome. Przejażdżka pod parą daje super wrażenia.
Wśród pasażerów znalazł się m.in. 3-letni Kuba. Zapytany o wrażenia stwierdził po prostu, że podróż mu się podoba.
Uczestniczyłem w konkursie info.elblag. Przez pięćdziesiąt parę lat nic nie wygrałem, a tu taka niespodzianka. Wygrałem podróż. Zabrałem wnuka i wojażujemy. Ostatni raz jechałem takim pociągiem dawno temu, na wakacje do rodziny w białostockie. Podróż, która pozostała w pamięci. Wtedy jechało się po 12-13 godzin z Elbląga do Białegostoku. Zdarzało się, że czasami stało się na stopniach, ledwo drzwi dawało się zamknąć, tak dużo ludzi było. Dopiero w Olsztynie się luzowało i można było przejść na korytarz. Teraz pokazuję wnukowi jak to było, a on jest zagorzałym wielbicielem starych lokomotyw, parowozów, dla niego wysłałem zgłoszenie na konkurs i udało się
– przyznaje dziadek Kuby, p. Waldemar Kozłowski z Elbląg.
- Chciałam się przejechać tym pociągiem, bo to są wspomnienia z dziecięcych lat, jak się jeździło w Bory Tucholskie – wyznaje p. Hania. – Wtedy wagony się trochę różniły, bo były drewniane siedzenia, a i jechało się inaczej, bo czasem i na korytarzu się stało. Ludzi było full. Ale wspomnienia wracają. Cała aż po prostu chodzę z wrażenia – dodaje z szerokim uśmiechem na twarzy.
W Malborku nastąpiło przetaczanie lokomotywy, czyli podczepienie jej na drugim końcu pociągu. W tym czasie również uzupełniono wodę, bez której parowóz nie miałby pary. Ponieważ dzisiejsze dworce nie posiadają żurawi wodnych, które kiedyś wodowały składy pociągów, dziś w tej czynności pomagali strażacy.
Niewątpliwą atrakcją byłą też możliwość zwiedzenia samego parowozu. Panuje tam prawdziwie gorąca atmosfera. Oprócz odpowiedzialności za skład, maszynista musi zmagać się z tropikalnymi warunkami i ciężką fizyczną pracą. Stałe dorzucanie węgla do paleniska sprawia, że temperatura w lokomotywie jest jak w saunie.
Cena biletu za przejazd zabytkowym składem z parową lokomotywą z wolsztyńskiej parowozowni, za tzw. bilet normalny, wynosiła 69 zł. Dla niektórych to spory wydatek.
- Punktem wyjścia ceny biletu na przejazd turystyczny powinien być bilet na standardowy pociąg, który w większości przypadków nie jest droższy – wyjaśnia Patryk Skopiec, prezes stowarzyszenia Turkol.pl, organizatora przejazdów.- W przypadku krótkich tras te bilety są jednak droższe. Wynika to z kosztów ruchu kolejowego. Trzeba tu wliczyć m.in. przemieszczenie parowozu. Pokonuje on trasę 500 kilometrów, żeby tutaj mógł pojeździć ten kawałek. Dochodzi też kwestia utrzymania zabytkowego parowozu, to też są gigantyczne koszty. Parowóz zużywa 2-3 ton węgla i ok.15 metrów sześciennych wody na 100 kilometrów. Bardzo się staramy, żeby do każdego pociągu pozyskać dotację. Gdyby nie dotacje, to bilety byłyby dwa razy droższe.
Pasażerowie wyglądali przez okna, rejestrowali podróż aparatami i kamerami, wymieniali się wspomnieniami, w Warsie korzystali z możliwości posilenia się i wypicia gorących i zimnych trunków. Bez względu na aktywność w pociągu wszystkich, zwłaszcza tych, dla których była to swoista pod róż w czasie, charakteryzował jeden szczegół – rozmarzony wzrok i uśmiech Mony Lisy.
Zapraszamy do obejrzenia fotorelacji autorstwa Majki Brejdak i Ryszarda Biela.
Jeszcze w latach 80-tych miałem na co dzień taki powrót do przeszłości.....Tylko krótkowzroczność ówcześnie rządzących idiotów spowodowała zezłomowania i wysprzedanie za grosze tych parowozów a dziś wszyscy ich szukają......ehhh kompromitacji końca nie widać i tylko Elbląga żal.