Orzeźwiająca kąpiel... w „zupie”. Uważaj, to ryzykowna przyjemność

Sierpniowe upały dają się we znaki wszystkim, zarówno tym młodszym, jak i starszym. Ci, którzy w czasie największego żaru spędzali lato w mieście próbowali wszelkich sposobów, by choć trochę się ochłodzić. Fontanna na skwerze im. Mariana Sawicza służyła – i nadal służy - wielu elblążanom, zwłaszcza tym najmłodszym, jako miejsce kąpieli. Ostatnio miejscem obleganym przez dzieci, jak i psy, które również chciały zażyć orzeźwiającej kąpieli, była rzeka Kumiela, na wysokości popularnych kaskad. Czy jest to jednak całkowicie bezpieczne?

Fontanna, która znajduje się w miejscu popularnie nazywanym Pigalakiem, podczas upalnych dni zamienia się w miejsce, gdzie kąpią się elblążanie. I mimo, że na "Pigalaku" jest przyjemnie i chłodno, musimy pamiętać o tym, że szukanie ochłody w fontannie, nie jest dobrym pomysłem. Ta bowiem jest siedliskiem bakterii groźnych dla naszego zdrowia, a nawet życia. Nie każdy pamięta również o tym, że kąpiel w takiej fontannie jest po prostu zabroniona.

Wszystkie usługi związane z poprawnym funkcjonowaniem fontanny są objęte umową dotyczącą eksploatacji i konserwacji tego obiektu. Umowa ta obowiązuje corocznie od maja do września, a wykonawcą jest EPWiK Sp. z o.o. Ten jednak nie bada wody znajdującej się w niecce fontanny pod kątem zanieczyszczeń.

Woda, która wypełnia fontannę na skwerze Mariana Sawicza jest pobierana z wodociągu, więc teoretycznie, podczas napełniania, niecka fontanny wypełniana jest wodą całkowicie bezpieczną. Jednak w momencie, gdy krąży ona w tej instalacji, ma kontakt z niecką basenową oraz z powietrzem i wtedy ulega zanieczyszczeniu. Także pogoda, którą mamy za oknem nie sprzyja utrzymaniu czystości w fontannie. To stwarza niebezpieczeństwo dla kąpiących się tam, najmłodszych elblążan. Fontanna jest siedliskiem alergenów i grzybów, bakterii, glonów i pasożytach najczęściej pochodzenia zwierzęcego, bo ptakom czy bezpańskim psom i kotom fontanny służą za wodopój, kąpielisko i często - toaletę. - Kąpiel w wodzie zawierającej znaczne ilości drobnoustrojów może spowodować infekcje układu pokarmowego, oddechowego, błon śluzowych i skóry, w tym także alergie – wymienia Marek Jarosz, dyrektor Powiatowej Stacji Sanitarno- Epidemiologicznej w Elblągu. – Kąpiel w taki  miejscu na pewno nie jest dobrym pomysłem.

Kumiela - gęsta jak zupa

W najgorsze upały elblążanie szukali także ochłody w rzece Kumieli, na wysokości kaskad. Najmłodsi elblążanie pluskali się wtedy w korycie rzeki, a wraz z nimi ich kudłaci milusińscy, którym upał doskwierał równie mocno, jak ludziom. Swego czasu popularna „Dzikuska” zasilała swoją wodą basen przy ul. Spacerowej, wyłączony z eksploatacji decyzją władz latem 2011 roku. Zapytaliśmy elbląski Sanepid jaki, na dzień dzisiejszy, jest stan wody w Kumieli – miejscami bowiem rzeczka przypomina gęstą od brudu „zupę” - Nie posiadamy informacji bieżących na ten temat, ponieważ wody powierzchniowe naturalne - jeziora, rzeki, poza ustalonymi kąpieliskami i miejscami wykorzystywanymi do kąpieli, nie są pod nadzorem organów Powiatowego Inspektoratu Sanitarnego – mówi Marek Jarosz. - Posiadamy jedynie pojedyncze dane z 2011 r. z badania poglądowego, przeprowadzone w związku z pogorszeniem się jakości wody w basenie przy ul. Spacerowej.

Jak wynika z badań woda w basenie miała wtedy najwyższą dopuszczalną wartość bakterii enterokoki (paciorkowców kałowych) (900 jtk/100 ml, gdzie najwyższa dopuszczalna wartość wynosi ≤ 400) oraz bakterii escherichia coli (3255 NPL/100ml, gdzie najwyższa dopuszczalna wartość wynosi ≤ 1000 ). Należy jednak przyznać, że w ty przypadku badana woda pochodziła bezpośrednio z niecki basenu przy ul. Spacerowej – była już więc niejako doprowadzona ze zbiornika głównego (Kumieli) i poddana eksploatacji.

Jak jednak wskazywał Marek Jarosz podczas lipcowego spotkania w sprawie kwesty na rzecz rewitalizacji basenu przy ul. Spacerowej, rzeka Kumiela, cyklicznie jest coraz bardziej zanieczyszczona przez różnego rodzaju pyłki, nawozy, bakterie i śmieci, a także ścieki komunalne.

Warto więc wziąć powyższe pod rozwagę. I mimo, że strażnicy miejscy nie wystawiają mandatu za ochlapywanie się w tych miejscach, lecz co najwyżej pouczenie, po co ryzykować późniejszą wizytę u dermatologa, która będzie nas kosztowała więcej czasu i zachodu, niż kilka chwil radości spędzonych w brudnej wodzie. Pamiętajmy także o tym, że tych miejsc nie chronią ratownicy – a utopić się można nawet w kałuży.