15 listopada minie 10 lat od wejścia w życie ustawy zakazującej palenia wyrobów tytoniowych w miejscach publicznych. Od bez mała 4 lat zakaz obowiązuje również palenia papierosów elektrycznych. Zakazy te cieszą osoby niepalące, które latami, wbrew własnej woli, były biernymi palaczami.
W zakładach pracy powstały palarnie lub wyznaczone zostały miejsca, w których palacze mogą zapalić papierosa. Zdawać by się mogło, że niepalący powinni być zadowoleni. Często słychać jednak ich gorzkie komentarze, z których wynika, że mają poczucie niesprawiedliwości. Bowiem ich zdaniem palacze mają więcej przerw w pracy. Czy tak jest w rzeczywistości?
Każdy pracownik, którego czas pracy przekracza 6 godzin, zgodnie z kodeksem pracy, ma prawo do przerw w pracy. Kodeks określa minimalny czas takich przerw, który pracodawca może wydłużyć. Standardowo kodeks gwarantuje pracownikom 15 minut przerwy, którą pracownik zazwyczaj przeznacza na posiłek. Pracownicy biurowi, którzy większość czasu pracy spędzają przed komputerem, mają dodatkowo prawo do 5 minut przerwy co godzinę. Przerwy te wliczone są do czasu pracy.
Tyle teorii. Jak wygląda to w praktyce?
Wciąż brakuje czasu na przerobienie wszystkiego. Zwłaszcza gdy terminy gonią. Wtedy człowiek zapomina o jedzeniu czy pójściu do toalety. Zauważyłam jednak, że palacze zawsze znajdą czas na przerwę na dymka
– stwierdza pani Bernadeta.
U mnie w pracy obowiązują karty chipowe. Każde wyjście jest odnotowane. Mamy palarnię i korzystamy z niej, ale palenie nie może trwać dłużej niż 5 minut, no i nie częściej niż raz na godzinę
– wyznaje pan Jacek.
Złoszczą mnie palacze, bo często rozbija mi to dzień pracy. Kiedy na przykład potrzebuję danych, a taka osoba jest na papierosie. Może byłoby inaczej, gdyby pięciominutowe przerwy w pracy były dla wszystkich w jednym czasie. Ja, jako niepaląca, w tym czasie mogłabym rozprostować kości i dać odpocząć oczom, a palący zapalili papieroska. Dopóki to nie zostanie uregulowane niepalący będą mieli poczucie niesprawiedliwości
- mówi pani Magdalena.
Spoglądając na problem obiektywnie stwierdzić można, że niechęć niepalących pracowników do palących wynika z ich złej organizacji pracy i niekorzystania z uprawnień im przysługujących. Ale to nie jedyny powód.
Teoretycznie rzeczywiście mam prawo do przerwy co godzinę, ale praktycznie pracodawca krzywo patrzy gdy opuszcza się stanowisko pracy. Zresztą dokąd miałabym pójść na te 5 minut? Do sklepu nie możemy, na spacer po terenie zakładu nie bardzo, bo nie ma warunków, a stać z palaczami, żeby porozmawiać nawet próbowałam, ale szybko zrozumiałam, że to nie ma sensu. Nie po to nie palę, żeby przesiąkać tym zapachem i wdychać dym
– stwierdza pani Agnieszka.
Ustawa zakazująca palenia wyrobów tytoniowych w miejscach publicznych poza strefami do tego wyznaczonymi zdecydowanie poprawiła jakość życia niepalących. Częściowo zmniejszyła też ilość miłośników papierosów lub spowodowała ograniczenie palenia.
Lubię palić i nie chcę rzucić palenia, ale rozumiem, że innym to może przeszkadzać, dlatego u znajomych nie palę, w domu wychodzę na balkon, a w pracy korzystam z palarni
- dodaje pan Jacek.
Jeżeli palacz co godzinę ma 5 minut na wypalenie papierosa, to niepalący powinni otrzymać jednorazowo 40 minut do swojej dyspozycji. Bo przecież 5 minut x 8 godzin = 40 minut. Proste, proste
Naucz się czytać dodatkowe 5 minut co godzinę przysługuje każdemu pracownikowi co pracuje przy komputerze, także czy pali czy nie 5 się nalezy.
zgodnie z przepisami nie jest to 5 minut przerwy tylko 5 minut nie pracowania z ekranami, może to być 5 minut wypełniania dokumentów.
Gonić śmierdzieli zewsząd Wyłazi taki/ taka z domu, z którego śmierdzi jak z popielniczki, i od dazu musi peta w gebke odpalić. Cuchnie całą klatka. A jeszcze lepiej jak smeirdziel wejdzie z tym syfem do windy. Tragedia. Chcesz się truć worek na łeb i pal ile chcesz ale wdychaj tez sam. Na przystankach syf- pełno petów. Na chodnikach trawnikach to samo. Nie mam ochoty przechodzić koło takich smiwrdziuchow i wdychac tego smrodu. A już palenie na balkonie akurat w kącie przy innym balkonie i dmuchanie w okna sąsiadato już szczyt chamstwa. Palenie było modne w PRL teraz to obciach.
Tez zauważyłem ze opłaca się palić w pracy - mniej się narobisz i wszystkie plotki znasz, do tego jak się człowiek zintegrowany czuje z załoga. A ze potem capi jak się wejdzie do pokoju w biurze takiego palacza to inna kwestia. A w bloku mieszkalnym tez jest bosko - palacza kopca pod czerwonym napisem Zakaz palenia. Kocham
Palacz może sobie wyjść co chwilę na fajkę. Gdyby nieuzależniony tak wychodził od razu się krzywo patrzą. Doszło do groteskowej sytuacji, gdy osoba uzależniona, z nałogiem,, z którym często nie ma zamiaru nic robić - bo dzięki temu może ze znajomymi postać "na fajce" - jest traktowana na wyższych prawach niż zwykły pracownik, który nie robi aż tylu przerw w pracy. Zapewne dlatego wielu to irytuje. Nikt nie rozumie takiego macoszego traktowania nałogowców, którzy nawet się nie starają rzucić palenia. To co to za nałogowcy?
Przed wszystkim śmierdzi taki pracownik. Nie tylko z ust ale cały sobą jest przesiąknięty nikotynowym smrodem.
Tak jak palacze ja wychodzę również na krótkie przerwy chociaż nie pale i oczywiście z dała od tych śmierdzieli, w czym macie problem ?
Czy papierosowi śmierdziele naprawdę nie rozumieją, że wszyscy mają prawo do świeżego powietrza i normalnych warunków pracy? Pracuję w placówce państwowej i nikt się zakazem nie przejmuje. Pali dyrekcja w nieoficjalnej palarni, która rzekomo jest pomieszczeniem socjalnym. Nikt normalny nie robi tam kawy czy herbaty, bo wali tam jak na melinie! Inni pracownicy (nie tylko sprzątaczki) palą w ubikacjach. Okno rozwalone 24h/d, żeby się wietrzyło. Nie wysikasz się człowieku (nawet jeśli uda ci się wejść do kibla, kiedy jest w miarę mało dymu), bo majtek nie ściągniesz, jak w pomieszczeniu jest 5 stopni. Już jedno zapalenie pęcherza zaliczyłam. Palacze! Co z wami jest nie tak?
Skoro palacz może śmierdzieć cały czas to moje bąki które śmierdzą tylko przez chwile nie powinny nikomu przeszkadzać.