Pierwsi żołnierze francuscy wkroczyli do Elbląga w styczniu 1807 roku, ostatni, a byli nimi maruderzy Wielkiej Armii wracający spod Moskwy, opuścili miasto w styczniu roku 1813. Przez te sześć lat Elbląg żył innym niż zwykle rytmem.
Uczniowie Gimnazjum pobierali nauki w opuszczonej kamienicy przy ul. Św. Ducha bo ich budynek szkolny wraz z mieszkaniem rektora zamieniono na lazaret. Ze szpitala Św. Ducha usunięto podopiecznych i urządzono tu piekarnię, a w kościele ulokowano magazyn mąki; na stajnie zamieniono salę ćwiczeń wojskowych, tzw. dwór popielny i wiele innych pomieszczeń; do każdej niemal rodziny dokwaterowano żołnierzy. Francuzi położyli rękę na wszystkie kasy publiczne w mieście i zarekwirowali towary mogące stanowić prowiant dla wojska lub furaż dla koni. Z biblioteki gimnazjalnej wywieziono do Paryża 15 najcenniejszych inkunabułów, nie odzyskanych zresztą do dziś. Niewątpliwie najciekawszym wątkiem tej historii jest postać cesarza.
W kwietniu i maju 1807 roku główną siedzibą „boga wojny” był pałac w Kamieńcu koło Susza. Na Kamieniec zwrócone były wtedy oczy całej Europy. Tu Bonaparte przyjmował poselstwa, stąd słał rozkazy. W pałacu prowadził rozmowy wagi państwowej, ale grywał też w karty. Często jego partnerem bywał twórca Mazurka Dąbrowskiego gen. Józef Wybicki, odpowiedzialny wtedy za aprowizację francuskiej armii. Przez trzy tygodnie bawiła w Kamieńcu poznana niedawno w Warszawie szambelanowa Maria Walewska. Wśród gości cesarza była deputacja elbląskiego magistratu z prośbą o zmniejszenie obciążeń wynikających ze stacjonowania wojska francuskiego, elblążanie nic jednak nie wskórali. Do obowiązków cesarza należało też lustrowanie wojsk kończących leże zimowe. Taki był powód jego pierwszej wizyty w Elblągu w dniach 8-9 maja 1807 roku. W mieście i jego okolicach stacjonowało 28 regimentów (według innych źródeł 30) kawalerii pod dowództwem marszałka Joachima Murata - w sumie 12 tys. ludzi i drugie tyle koni.
Cesarz wjechał do Elbląga przez Bramę Berlińską na Wyspie Spichrzów. Tu oczekiwała go generalicja. Przy Bramie Bonaparte wysiadł z powozu, dosiadł podstawionego wierzchowca i kłusem ruszył w towarzystwie świty do śródmieścia. Z drugiej strony rzeki przywitał go salut 20 dział. Wzdłuż trasy przejazdu, a wiodła ona ulicą Mostową i Rzeźnicką na Nowy Rynek, czyli dzisiejszy pl. Słowiański, witały go tłumy gapiów. Tu i ówdzie rozlegały się nieszczere okrzyki: „Niech żyje cesarz!” Na czas pobytu w mieście cesarza ulokowano w domu Gothilfa Struensee stojącym tu, gdzie dziś znajduje się budynek poczty. Właściciela domu wykwaterowano wraz z rodziną nie bacząc na jego wysoką pozycję w mieście - był dyrektorem banku i właścicielem fabryki potażu. Po śniadaniu cesarz udzielił krótkiej audiencji przedstawicielom magistratu. Spotkaniu towarzyszyła sztywna atmosfera i banalna rozmowa o pogodzie, okolicach Elbląga, panującej w mieście febrze.
W południe „mały kapral” udał się na Pole Nowomiejskie, gdzie jego szwagier Joachim Murat demonstrował sprawność dowodzonej przez siebie kawalerii. Przez kilka godzin kirasjerzy, dragoni, szaserzy i huzarzy prowadzili pozorowane walki atakując wzdłuż szosy pasłęckiej - dzisiejszej ulicy Grunwaldzkiej. Cesarz obserwował pokazy ze szczytu Winnicy. Wprawdzie daleko stąd do miejsca manewrów ale widok piękny, bo można było objąć wzrokiem cały teatr zdarzeń. Manewry zakończyły się wielką paradą wojska przed Napoleonem.
Wieczorem w Zajeździe Niemieckim na Nowym Mieście odbył się bal na cześć Napoleona zorganizowany „przez oficerów francuskich na koszt miasta”. „Zadekretowano” obecność najładniejszych panien. W odświętnie udekorowanym lokalu, stanął tron dla cesarza. Tron do końca wieczoru pozostał pusty, Bonaparte nie zaszczycił balu swoją obecnością, reprezentowali go marszałkowie Murat i Berthiere. Zajazd ten po latach zamieniono na pierwszy w Elblągu stały teatr. Następnego dnia rano Napoleon, wbrew oczekiwaniom magistratu, który liczył na jego dłuższy pobyt w Elblągu i możliwość porozmawiania o ciężkim położeniu miasta, wrócił do Kamieńca. Po raz drugi cesarz zawitał do naszego miasta przejazdem 14 lipca 1807 roku, wracając z Tylży po zawarciu pokoju z Rosją i Prusami. Zatrzymał się o szóstej rano tylko na godzinę, zdążył jednak przyjąć błagalną petycję władz miasta o złagodzenie ciężarów wojennych. Jego odpowiedź na prośbę przeszła do historii. Rzucił okiem na pismo i powiedział po prostu: „dobrze” i wszystko zostało bez zmian.
Trzeci i ostatni raz Elbląg oglądał „boga wojny” 12 czerwca 1812 roku podczas jego podróży przez Królewiec do Wilna. Trudno w tym wypadku mówić o wizycie, był to po prostu pośpieszny przejazd z przerwą na wymianę koni. Na trasie odwrotu Napoleona spod Moskwy Elbląga nie było. W 1807 roku koszty związane z pobytem wojsk napoleońskich w Elblągu wyniosły 2 miliony talarów. Miasto nie mogło oczywiście wyłożyć ze swojej kasy tak ogromnej kwoty. Zaciągnięto więc pożyczkę w banku w Hamburgu. Weksel gwarancyjny podpisało imiennie 10 rajców miejskich. Jeszcze w roku 1831 dług miasta z tego tytułu wynosił 677 tys. talarów i do końca został uregulowany dopiero w roku 1922.
Podobnie rzecz się miała w Królewcu. Tu Napoleon nałożył kontrybucje w wysokości 20 milionów franków, ale po wielu prośbach obniżył ją do 12 milionów. Miasto też musiało zaciągnąć pożyczkę, a ponadto rozpisano obligacje i uchwalono nowe podatki. Francuzów spłacono w roku 1808, a całe zadłużenie z tego tytułu w roku 1901. Potyczki i bitwy w czasie kampanii napoleońskiej na szczęście ominęły nasze miasto. Najbliższym miejscem walk była miejscowość Spędy. Tu na Pasłęce (dawna nazwa Passarga) Francuzi wybudowali wiosną 1807 roku most a w okolicy szańce obronne. W dniach 4-5 czerwca 1807 roku rozegrała się tu bitwa o przeprawę, której bronił korpus marszałka Bernardotte. Wojska prusko-rosyjskie nie zdołały odrzucić Francuzów. Po pokoju w Tylży (9 lipca 1807) rzeka Pasłęka stanowiła linię demarkacyjną, a francuskie szańce zachowane są częściowo do dzisiaj.
Na początku roku 1813 jeden z rozbitych oddziałów napoleońskich, wracający spod Moskwy, stoczył bitwę z wojskiem rosyjskim w okolicach Młynar. Napoleon, jako jedyny władca, spełnił swoje obietnice dotyczące państwa polskiego - utworzył Księstwo Warszawskie. Ale pozostawił też sporo spraw nieuregulowanych. 10 maja 1808 roku w szwajcarskim Bajonnie cesarz narzucił Księstwu Warszawskiemu układ, na mocy którego Polacy byli zmuszeni kupić od Francuzów za 20 milionów franków wierzytelności, które, jako kontrybucja wojenna, zostały nałożone na majątki pruskie. Kwota była dosyć duża - ponad 43 miliony franków, ale, o czym doskonale wiedział Napoleon - całkowicie nieściągalna. Owe 20 milionów franków miało być spłacone w ciągu trzech lat. Ta kombinacja finansowa załamała całkowicie, i tak bardzo źle stojącą, gospodarkę Księstwa Warszawskiego, a język polski wzbogacił się o nowy zwrot - „sumy bajońskie”.
oprac. Janusz Charytoniuk - Elbląska Księga cz. II
foto: Napoleon w Prusach w roku 1807.