Już w niedzielę, 30 listopada, elblążanie zadecydują, komu powierzyć stery w mieście i jakie nazwisko będzie nosił nowy włodarz Elbląga. Wybory samorządowe 2014 i ostatni skandal z nimi związany, a także kompromitacja na całej linii Państwowej Komisji Wyborczej rodzą jednak obawy, że w niedzielę aktywność przy wyborczych urnach nie będzie duża. Dlaczego? Bo wybory z 16 listopada niewątpliwie zachwiały podstawami wolności i transparentności w naszym kraju - jednocześnie rodząc pytanie podstawowe - i tak bardzo sprzeczne z zasadami, które powinno tworzyć fundamenty wolnego państwa: czy ponownie warto dać polskiej demokracji mandat zaufania i pójść do urn 30 listopada?
Nie będzie to tekst, który zawrze w sobie syntezę programu wyborczego obu kandydatów startujących na urząd prezydenta Elbląga, by podkreślić czym się różnią, a gdzie są spójne wizje obu polityków na rządzenie i sprawny rozwój naszego miasta. Niektórzy z nas mają bowiem sprecyzowane poglądy na ten temat, a każdy z Panów mniej lub bardziej trafił w nasz pogląd i przekonania.
Skoro tak jest zachodzi jednak pytanie, dlaczego tak niechętnie głosujemy? Dlaczego rzadko chodzimy do urn wyborczych? Te kwestie nie są trudne do wyjaśnienia. Wielu z nas twierdzi, że nie chce iść na wybory, gdyż nasz głos niczego tak naprawdę nie zmieni. I w tej kwestii powód takiego myślenia wynika tylko i wyłącznie z faktu tego, że niemal każda partia, która decydowała o naszej rodzimej sytuacji politycznej pozostawiała po sobie niezbyt przyjemny zapach rozmaitych afer, skandali i niewyjaśnionych tematów.
Zarzewie ognia jest przyczynkiem pożaru: powyższe sprawia, że stajemy się coraz bardziej nieufni - nie tylko do rządzących, ale także do siebie. Z bagażem nieufności i niepewności stawaliśmy na progu III RP, ale wbrew pozorom III RP, która miała nas nauczyć tego, jak korzysta się z zasad demokracji - większość naszych fobii pogłębiła. Te fobie widać właśnie przy wyborczych urnach. Bo mimo tego, że cenimy sobie wolność i demokrację podobnie jak broń w postaci kartki wyborczej, to wszystko jednak pozostaje w sferze teorii, bo w praktyce - nadal do wyborów nie chodzimy. Dlatego tak słabo zdajemy dziś egzamin jako społeczeństwo, a z testu z obywatelskiego zaangażowania w kraju dostajemy ocenę niedostateczną.
Pokazała to już ostania frekwencja wyborcza w Elblągu 16 listopada br.; wtedy do urn poszło nieco ponad 35 proc. uprawnionych do głosowania. Frekwencja w II turze wyborów na prezydenta Elbląga może być podobna, albo jeszcze mniejsza. Bo jak uwierzyć po raz kolejny, jak dać szansę i zaufać, gdy dwa tygodnie temu byliśmy świadkiem najgorszego spektaklu w całej historii wyborów w wolnej Polsce? Spektaklu, którego efektem jest ogromny wstrząs w sferze społecznej psychiki Polaków? Dlaczego dawać szansę, skoro - być może - żaden z kandydatów nie jest tym, z którym do końca utożsamiamy swoje przekonania i poglądy?
W tej kwestii jednak nikt nie ma gotowego przepisu. Nikt nie poda rozwiązania podpartego kilkoma patetycznymi frazesami. A już szczególnie w sytuacji, gdy być może nie dostrzegamy dla siebie dobrego kandydata w tych wyborach. Tu nie pozostaje już nic innego jak tylko pragmatyczna motywacja - kierowanie się prawem do głosu w życiu publicznym. I to jest zasada, która funkcjonuje nawet wtedy, gdy żaden z kandydatów nie jest tym, który odzwierciedla nasze poglądy. Bo dopóki nie będziemy mieć formalnej możliwości oddania pustego głosu i zamanifestowania, że żaden polityk nie spełnia naszych oczekiwań, trzeba te oczekiwania wyrażać w sposób, jaki daje nam demokracja. A więc głosować, nawet gdy nie ma idealnych partii i idealnych kandydatów.
Może warto też odwrócić tendencję i spojrzeć na wybory nie jako na danie szansy wygranej temu, który w swoich rękach będzie dzierżył władzę wykonawczą przez kolejne cztery lata, ale jako na prawo wymagania od rodzimych samorządowców, by działali według naszej wizji uprawiania polityki i kierowania państwem?
Bo zachodzi obawa, że jeśli tego zaniechamy, to nie Oni przegrają te wybory, tylko My. Bo te prawo wymogu oddamy im przysłowiowym walkowerem.
I co znów 50%-80% głosów będzie nie.ważne ..??!! W polsce nie ma demokracji tylko POkracja ..jak przeciw to oszołom !!! Jak za to jedyny słuszny rząd ..Białoruś przy nas to demokratyczne państwo i rozwinięta europa !!!my jesteśmy tylko zadup.em europy ..nie osmieszajmy się ....
nie rzucajcie nas na pożarcie Wilkowi!
Mamy niepowtarzalną okazję zadbać o Elbląg i świadomie coś zmienić. Jeśli nie pójdziemy to będzie porażka Elbląga. Mieliśmy jedną z najniższych frekwencji,CZY NIE MOŻEMY TERAZ MIEĆ NAJWYŻSZEJ W KRAJU??? Niech powiedzą w TV że najwyższa frekwencja była w Elblągu, że ludzi potrafią się jednoczyć w niedoli. W taki sposób możemy dawać przykład, również OLSZTYNOWI. A takie tylko gadanie dla gadania, przenieśmy do Elbląga ...to, zabierzmy tamto... Olsztynowi. A MOŻE NAJPIERW POKAŻMY ŻE ELBLĄG WART JEST KAŻDEGO WYSIŁKU I ZMIAN bo ludzie tutaj rozumni żyją. I chyba trzeba być spoza Elbląga albo wrogo do niego nastawionym aby minusować ten APEL
17 miesięczny epizod Jerzego Wilka w roli gospodarza miasta, to porażka. Zatem nie stać nas na ciąg dalszy tego eksperymentu.
Choć się tu urodziłem i mimo wszystko Elblag jest mi bliski, coraz mniej czuje to miasto i widzę wyraźne oznaki jego stagnacji już od paru dziesiątków lat, bo zjadanie własnego ogona trudno nazwać postępem i budową potencji. Niestety każda postać władzy kojarzy mi sie z ignorancją i brakiem perspektywy - poza jedną - trwaniem. Nie wiem, z czego wynika ten socjologiczny problem niemocy twórczej - myślę, że leży po stronie mieszkańców, którym odpowiada taki real z dyskretnym urokiem bylejakości no, bo ich wybrańcy są tylko odzwierciedleniem ich oczekiwań. Ja jednak oczekuję większego profesjonalizmu i wiedzy w dziedzinie samorządu, bo jak na razie trudno mi jest wybrać coś pomiędzy dżumą i cholerą niedające żadnej perspektywy na przyszłość - dlatego nie wybieram, by być w zgodzie ze swoim sumieniem.
na rynku rozdawano ulotki,nikt ich nie chciał-ludzie już nie wierzą i NIE CHCĄ iść na wybory.To smutne-gdzieś ta demokracja po ***dła
frekwencja bedzie bardzo mala, po tym gdy dwa tygodnie temu sfalszwano wybory, ludzie juz nie wierza w to ze maja na cokolwiek wplyw wrzucajac kartke do urny.
istnieje "dziwna zależność" między okręgami, w których było najwięcej głosów nieważnych a tymi, w których wygrała PO i PSL? Zdaniem prof. Norberta Maliszewskiego z Uniwersytetu Warszawskiego
Ludzie nie wierzcie w te bzdury kaczyniaka o fałszowaniu wyborów bo to tylko chore urojenia karłowatego paranoika! Ten psychol chce w ten sposób zniechecic do wyborów normalnych uczciwych ludzi, bo wie że jego pislamska sekta zawsze go poprze i na rozkaz prosto z kosciołów pódzie głosować! Idźcie na wybory spokojnie głosujcie na Wróblewskiego i pokażcie pislamistom, że kłamstwem i pomówieniami nie przejmą włądzy w Elblagu ani w Polsce!
Ja jak czytam te komentarze to większośc powinna się leczyć i to u tego znachora , który ma recepte na te polityczne zmartwienia