Powracamy do historii elblążanki, która pod koniec stycznia br. straciła w ok. 6 miesiącu ciąży dziecko. Całą ciążę była pod opieką lekarza, a przed tragedią była zarówno pacjentką Szpitala Miejskiego, jak i Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego. Jak to możliwe, że objęta specjalistyczną, fachową, jak można było przypuszczać, pomocą kobieta nie została matką? Zdaniem elblążanki i jej męża przyczyną śmierci ich dziecka mogły być liczne uchybienia, których listę wymieniają bez problemu. Sprawa trafiła do Prokuratury.
Pacjentka prowadziła korespondencję z obydwoma szpitalami, od których żądała wyjaśnień. 21 lutego br. otrzymała pisemne zapewnienie, że w tej sprawie zostało przeprowadzone postępowanie wyjaśniające. - Została Pani przyjęta do Oddziału Patologii Ciąży Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Elblągu ze Szpitala Miejskiego w dniu 27 stycznia 2014 r. o godz. 0:30 z powodu krytycznie wysokiego nadciśnienia tętniczego, tachykardii, obrzęków, bez wyników badań dodatkowych. Do rana wykonano panel badań biochemicznych, badania USG, konsultacje internistyczne, wdrożono intensywne leczenie farmakologiczne. Założono ścisłą kartę monitorowania i obserwacji pacjentki. Uzyskano poprawę wartości ciśnień w granicach 160-150 / 100-90. W I dobie pobytu uzupełniono diagnostykę biochemiczną uzyskując obraz niewydolności wielonarządowej w przebiegu wysokiego nadciśnienia tętniczego. Zespół ten jest bezpośrednim zagrożeniem życia pacjentki i płodu. Przy przyjęciu w badaniu USG stwierdzono ciążę pojedynczą, żywą, odpowiadającą 22 tyg. + 2 dni. Zgodnie z obowiązującymi zasadami postępowania, monitorowano tętno płodu odsłuchując 2-3 razy w ciągu doby - szczegółowy opis zdarzeń przedstawia dyrektor WSZ, Elżbieta Gelert, podkreślając również, że w ciąży 22-tygodniowej nie wykonuje się badania KTG w celu monitorowania płodu, bo "jest ono diagnostyczne, a wykonanie go nic nie wnosi do dalszego postępowania".
W piśmie Elżbieta Gelert wymienia czynności wykonywane podczas pobytu pacjentki w Szpitalu. - W nocy, na przełomie I/II doby, w wyniku zaawansowanej, wyżej wymienionej choroby, doszło do obumarcia ciąży. Rano, w II dobie, wykonany komplet badań potwierdził nieprawidłową funkcję nerek, wątroby i rozpoczynających się zaburzeniach krzepnięcia w przebiegu nadciśnienia tętniczego ciąży. Wykonano konsultacje: okulistyczne, internistyczne, nefrologiczne. Przystąpiono do urodzenia płodu. Kontynuując internistyczne leczenie uzyskano u Pani stabilizację stanu zdrowia i poprawę funkcji wątroby i ustąpienia objawów krzepnięcia - tłumaczy w piśmie dyrektor WSZ. - Uzgodniono również dla Pani termin przyjęcia do NZOZ Centrum Chorób Wewnętrznych El- Vita w Elblągu, celem dalszej diagnostyki i leczenia zaburzeń funkcji nerek i nadciśnienia tętniczego. Chcielibyśmy podkreślić, iż personel Oddziału Patologii Ciąży WSZ w Elblągu dopełnił wszelkich starań, aby zapewnić Pani jak najlepszą pomoc i opiekę medyczną. Przez cały okres pobytu w szpitalu, zarówno Pani, jak i Pani rodzina była pod opieką lekarzy, pielęgniarek i psychologa.
Wyjaśnienia te nie wystarczają pacjentce, która nadal nie rozumie dlaczego straciła dziecko. - Gdyby nie seria niedopatrzeń, jakich naszym zdaniem dopuściły się szpitale, może moglibyśmy się pogodzić z tym, co się stało. Ale, jak dla nas, ktoś tu zawinił. Po czasie dostrzegamy szereg rzeczy, które nie powinny mieć miejsca i mogły wpłynąć na dalszy przebieg wypadków - mówi mąż pacjentki.
Szpital uważa sprawę za wyjaśnioną
Pogląd dyrektor Szpitala Miejskiego, Wiesławy Lech na temat zdarzeń tamtej nocy jest zgoła inny od przedstawianego przez pacjentkę. - Dwukrotnie konsultowano Panią z lekarzem internistą, przeprowadzono badania biochemiczne: morfologia krwi, jonogram, mocznik, kreatynina, kwas moczowy, białko całkowite, albuminy w surowicy krwi, dobowa utrata białek - wymienia Wiesława Lech. - W związku z brakiem normalizacji ciśnienia, pomimo intensywnej terapii farmakologicznej, podjęto decyzję o skierowaniu Pani do ośrodka o wyższym poziomie referencyjności, tj. Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Elblągu.
Kwestia sporna zaczyna się w momencie, kiedy dyrektor szpitala zaznacza, że nie przewiezienie pacjentki karetką pogotowania wynikało jedynie z jej decyzji. - Przypominam, iż zgodnie z wyjaśnieniami lekarza dyżurnego oraz położnej, na wyraźne Pani życzenie, przewozu dokonał wezwany mąż - dodaje Wiesława Lech.
W związku z przytoczonym argumentem dyskusja między pacjentką a Szpitalem Miejskim nie ustała. - Na oddział szpitalny zostałam przyjęta na zdecydowaną moją prośbę, gdy wcześniej zostałam zapytana "czy chcę się położyć w szpitalu?". Przypominam, że w tym momencie miałam ciśnienie 200/110 - pisała 25 lutego elblążanka w odpowiedzi na pismo otrzymane ze Szpitala kilka dni wcześniej. - Nieprawdą jest natomiast stwierdzenie zawarte w w/w piśmie (z dnia 19 lutego br. - przyp. red.), że przewozu mnie do Szpitala Wojewódzkiego dokonał mój mąż "na wyraźne moje życzenie". Informuję, że nikt mnie nie pytał ani też nie sugerował, że będę albo powinnam być przewożona karetką pogotowania. Uważam, że przy tak wysokim ciśnieniu było to wręcz waszym obowiązkiem.
W piśmie, była już pacjentka Szpitala Miejskiego zapewnia, że ordynator po całym zdarzeniu przepraszał za niedopatrzenie i ocenił to jako duży błąd jego współpracowników. - Bardzo proszę o ponowne wyjaśnienie tych opisanych wydarzeń - apeluje elblążanka, której dyrektorka Szpitala odpowiedziała już następnego dnia.
26 lutego br. dyrektor Wiesława Lech przesłała odpowiedź na zapytania elblążanki. - Informuję że tryb postępowania związany z Pani hospitalizacją w dniach 25-26.01.2014 r. w Oddziale Ginekologiczno-Położnym został przedstawiony w poprzedniej korespondencji. Podjęte działania medyczne zawarte są w dokumentacji medycznej, której kserokopię Pani otrzymała. Udzielono także wyjaśnień członkom Pani rodziny - czytamy w piśmie Wiesławy Lech. - W tej sytuacji ze strony Szpitala uważam sprawę za wyjaśnioną.
Mąż pacjentki podkreśla, że sprawy tak nie zamierza zostawić. - Minęły dwa miesiące, a ja nadal nie wiem, dlaczego umarło moje dziecko - zaznacza. - Sprawę skierowałem do Prokuratury i mam nadzieję, że tam dowiem się konkretów. Jak na razie zarówno dla jednego jak i dla drugiego szpitala sprawy nie ma. Nic nie dzieje się bez przyczyny i nie spocznę dopóki jej nie poznam. Nie można pozwalać na to, by takie tragedie się zdarzały od tak. Przez cały pobyt w szpitalu żony lekarze twierdzili, że ciąża jest niezagrożona. Nawet na kilka godzin przed obumarciem płodu lekarz twierdzil, że z ciążą jest wszystko ok, a po kilku godzinach lekarze twierdzili, że ciąża była zagrożona i ratowali życie mojej żony. To jak w końcu było? Sekcja zwłok nic nie wykazała, czyli było wszystko dobrze, a ciąża przebiegała prawidlowo...
Spór ten rozstrzygnąć ma Prokuratura. Sprawę będziemy monitorowć na bieżąco.
TVN dawajcie!!!!
Służba zdrowia w Elblągu jest tragiczna - 2 dni temu 2 letnia córka włożyła sobie coś do nosa - bardzo płakała ja nie potrafiłam jej pomóc pobiegłam z nią do przychodni gdzie powiedziano mi że nie mają sprzętu do usunięcia ciała obcego z noska kazali mi jechać do szpitala wojewódzkiego, tam udałam się prosto na oddział pediatryczny usłyszałam to samo i wysłali mnie do rejestracji a oni skierują mnie do laryngologa.Niestety tam domagali się skierowania z przychodni bo inaczej mi nie pomogą. Wkurzona wsiadłam w taksówkę pojechałam do przychodni po skierowanie, ze skierowaniem znowu do szpitala a tam przeżyłam szok ... powiedziano mi że to jest skierowanie do poradni laryngologicznej a nie na oddział laryngologiczny i nie udzielono mojemu dziecku pomocy.
Szokkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkk. Towarzystwo wzajemnej adoracji
bo to są lekarze, same najgorsze epitety można napisać, a w dodatku tak pazerni na kasę ,że szok. Pełna znieczulica, grabarz ma juz więcej serca niz oni.
@iza - współczuję, sama przerobiłam podobną sytuację na oddziale okulistycznym; nie będę opisywać całego zdarzenia - ale podsumowując, byłam przerażona jak traktowane jest moje dziecko (niemniej musiałam być "grzeczna" bo zaraz na wstępie zostałam postarszona wysłaniem mnie do Olsztyna, gdzie znajduje się okulistyka dziecięca). Zetknęłam się z kilkoma oddziałami tego szpitala i za każdym razem byłam skazana na ignorancję, bezczelność i brak empatii personelu.
do Strasburga z tym
Przykre to, ale prawdziwe niestety, jak to:Takie sprawy powinny być wyjęte z przedawnienia. Świat dowiedział się o Katyniu, w co świat nie chciał uwierzyć, że ZSRR mordowało ludzi, Polaków w Katyniu. przez cały okres PRL do lat 90 tych XX wieku, Moskwa tuszowała sprawę. Dziś Tusk ma krew na rękach, on jest MORDERCĄ , ON DOKONAŁ ZAMACHU WRAZ Z PUTINEM 10.04.2014R. i to Tusk teraz tuszuje sprawę Smolenska na zlecenie Moskwy. Prawda o Katyniu wyszła na jaw po przeszło 50 latach. Prawda o Smolensku ujzy światło dzienne za...następne 50 lat, niestety
Komisjo do dzieła.
Co to sie tam wyprawia czy nie mozna takich spraw załatwiać po ludzku ,z życzliwością i z pełna pomocą
Na temat szpitali i tych lekarzy tam pracujacych to szkoda sie wypowiadać i strzepic języka, pielęgniary są bez empatii, szacunku do chorego, bez ogłady, bez życzliwości, czekaja tylko aby wziąc od chorego jakąś kasę, znieczulica, a o lekarzach nie wspominając, pazerni na kasę, jak jestes czlowieku chory i pojedziesz do szpitala np. w nocy, to zaraz cie pytaja, nie trzeba bylo zaczekac do rana, bo w tej chwili lekarz spi, ma dyzur, ale spi. P A R A N O J A co sie tu dzieje w tym Elblągu