- Bez powodu zostałam potraktowana jak potencjalna sadystka, która na pewno skrzywdzi zwierzaka. Chciałabym się dowiedzieć dlaczego – pyta pani Karolina, która w elbląskim schronisku chciała zaadoptować szczeniaczka dla rodziców. – Nie wiem jak było w tym przypadku, ale z zasady nie wydajemy psów osobom trzecim. Sparzyliśmy się. Niestety często zdarza się, że przychodzą do nas osoby, które chcą wziąć psa dla znajomego, rodziny, a później taki "prezent" do nas wraca. Teraz trochę zaskoczyły nas komunie. Wiele osób wychodzi z założenia, że zapłaci 40 zł, za szczeniaka i będzie miało super prezent dla chrześniaka. Uprzedzam jednak, że w takich sytuacjach adopcja jest niemożliwa – mówi Agnieszka Wierzbicka, kierownicza elbląskiego schroniska. Postanowiliśmy sprawdzić, dlaczego adopcja nie jest dla każdego?
Elbląskie schronisko jest w krajowej czołówce, jeśli chodzi o ilość adopcji. Rok rocznie kilkaset bezdomnych zwierząt znajduje dzięki niemu dom. Warto jednak przypomnieć, że nie każdy może adoptować bezdomnego psa i kota. Trzeba spełnić kilka warunków, chociażby wybrać się po psa osobiście lub, jak twierdzi nasz czytelniczka, przekonać do siebie nieuprzejmego pracownika.
Pani Karolina, w minioną sobotę pojechała Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt w Elblągu, aby zaadoptować szczeniaczka dla swoich rodziców. Twierdzi, że nie tylko odmówiono jej takiej możliwości bez podania przyczyn, ale jeszcze potraktowano nieuprzejmie.
Pani, która ze mną rozmawiał, gdy usłyszała, że pies miałby trafić do moich rodziców, nawet bez pytania o to ile mają lat, stwierdziła, że osoby w podeszłym wieku nie poradzą sobie ze szczeniakiem, a to przecież sześćdziesięciolatkowie. Usłyszałam też, że nie będą umieć karmić psa, bo na wsiach zamiast karmy, daje się zwierzakom resztki ze stołu. Dodatkowo skłamała, że w schronisku nie oddaje się szczeniaków do adopcji, tymczasem mężczyzna przede mną wyszedł ze schroniska ze szczeniakiem właśnie. Potraktowano mnie bardzo nieprzyjemnie, nie wiem dlaczego, bo przecież pracownica schroniska nie znała mnie ani moich rodziców, byłam tam pierwszy raz. Jestem dorosłą kobietą, ale po tym wydarzeniu rozryczałam się jak małe dziecko
– opowiada elblążanka.
O wyjaśnienie sytuacji poprosiliśmy kierownictwo schroniska.
Trudno mi w tej chwili odnieść się do tej konkretnej sytuacji. W sobotę mieliśmy wiele adopcji, był również "Bieg na sześć łap", więc w schronisku był straszny kocioł. Być może nasz pracownik nie wyjaśnił tego dokładnie, ale domyślam się, że chodziło po prostu o to, że jeśli to miał być pies dla rodziców tej pani, to oni powinni się do nas po niego zgłosić. Nie wydajemy zwierząt osobom trzecim. Proponuję, aby ta pani zadzwoniła do nas, wyjaśnię jej zasady dotyczące adopcji
– wyjaśnia Agnieszka Wierzbicka, kierownik schroniska w Elblągu.
W elbląskim schronisku obowiązują konkretne zasady dotyczące adopcji. Jedną z nich jest właśnie niewydawanie zewnątrz osobom trzecim.
Wielokrotnie się już sparzyliśmy, bo wiele z takich zwierząt po prostu trafia do nas z powrotem, gdyż obdarowany takim prezentem nie ma najmniejszej ochoty trzymać zwierzę w domu. Trochę jesteśmy zaskoczeni, bo przy okazji zbliżających się komunii mamy wiele zapytań o adopcję. Chrzestni najwyraźniej wychodzą z założenia, że taki psiak, to fajny i tani prezent, a nie myślą o konsekwencjach. Dlatego nie wydajemy zwierząt dla kogoś. Jeśli ktoś chce psa, musi sam pofatygować się po niego. Oczywiście zdarza się, że jesteśmy okłamywani. Ktoś mówi nam, że psiak jest dla niego, a tydzień później nietrafiony „prezent” do nas wraca
– mówi kierowniczka schroniska.
Nie podejrzewamy naszej Czytelniczki o złe intencje. Warto jednak przypomnieć, że adopcja zwierzaka to poważna decyzja i wiąże się z podjęciem odpowiedzialności na lata. Nadal pozostaje jednak kwestia zachowania pracowników schroniska. W tej sprawie chyba najlepiej wypowiadają się sami zainteresowani.
Niekiedy zarzuca się pracownikom schroniska, że są nieuprzejmi i opryskliwi, że z niewystarczającym zaangażowaniem przedstawiają schroniskowe zwierzęta osobom chętnym do adopcji, że wymagają mających na celu sprawdzenie warunków wizyt przed adopcją, że odmówili komuś adopcji psa, itp., itd. Wierzcie nam, że gdy zaczynaliśmy pracę w schronisku, mieliśmy zawsze uśmiech na twarzy, bo nasze serca przepełniała wiara, że być może nie zmienimy świata, ale zmienimy świat psów i kotów z naszego schroniska. Przy każdej adopcji cieszyliśmy się jak dzieci, każdej osobie chętnej do adoptowania zwierzaka chcieliśmy uchylić nieba, bo dzięki niej nasi podopieczni mieli być w końcu szczęśliwi… Wiecie, dlaczego to się zmieniło? Bo chociaż co roku oddajemy kilkaset zwierząt do adopcji, to co roku przyjmujemy również kilkadziesiąt zwierząt oddanych przez właścicieli
– czytamy w poście, który w marcu ukazał się na profilu elbląskiego schroniska na Facebooku.
Na przykład w zeszłym roku, z różnych powodów, właściciele oddali do schroniska 72 psy i 14 kotów. I mówimy tu tylko o tych zwierzakach, których właściciele powiedzieli nam, że oddają swoich własnych „pupili”. A ilu jest takich, którzy się nie przyznali, twierdzili, że znaleźli, że „uratowali”?! Pewnie co najmniej dwa razy więcej. Spróbujcie więc wyobrazić sobie, co czujemy w takich przypadkach. Co czujemy, kiedy musimy zamknąć do boksu 4-letnią suczkę, która przed chwilą leżała na kanapie w swoim domu? Co czujemy, kiedy odchodzą „opiekunowie” psa, którego adoptowali od nas jako małego szczeniaka, a on wyrywa się za nimi? Co czujemy, kiedy wkładamy do klatki 8-letniego, domowego kota, który wciska się w kąt i przywiera do kraty, próbując udać, że go nie ma? Choć po latach pracy nie płaczemy już w każdym takim przypadku, to jednak każde takie zdarzenie równa się wyrwaniu następnego kawałka naszych, już dawno połamanych przez ludzi, serc… Nasze zwierzaki nie zawiodły nas nigdy, a ludzie niestety setki razy – przekonują pracownicy.
Czy to wytłumaczenie jest wystarczające? Na to pytanie Czytelnicy muszą sobie odpowiedzieć sami.
Selekcja adoptujących powinna być surowa.tak trzymać.zwierze to nie maskotka z lupeksu.
Pani kierownik mowi o polamanych sercach pracownikow schroniska zapominajac o tym, że niewlasciwe i nieprofesjonalne wypelnianie ich obowiazków obniża szanse zwierząt na adopcję. Ta pani już nie wróci zapewne do schroniska po psiaka bo pracownica miala zły dzień!
Mi i mojemu meżowi została odmowiona adopcja bo bylam w ciazy. Pani kierownik stanowczo stwierdzila ze jak urodzi sie dzidzius to bedzie mial na pewno alergie na siersc. W dodatku byla bardzo nie uprzejma. Wiec znalezlismy pieska na olx i bez zadnego problemu piesek jest z nami. A moj synek ma juz 4 miesiace i zero alergii na siersc. Pozniej narzekaja ze schroniska sa przepełnione i ze ludzie nie chca adoptowac. Sami sa sobie winni bo maja ,,niby" glupie i poronione zasada!!!
Ja rozumiem rozgoryczenie pracowników schroniska (pieski wracające po nieudanych adopcjach, kłamanie im prosto w oczy że oddawanego psa dopiero co znaleziono na ulicy) ale kultura osobista obowiązuje wszędzie. Można mieć surowe zasady adopcji psa lub kota ale na spokojnie wszystko wytłumaczyć, po prostu poświęcić czas dla kogoś kto przyszedł do schroniska z dobrą wolą. A co do adopcji zwierząt jako prezenty, czy jest obowiązek wydania pieska albo kota od razu? Może pracownicy mogliby przetrzymać taką osobę jeśli nie są jej pewni. Po prostu powiedzieć żeby się zastanowiła i przyszła za kilka- kilkanaście dni?
To wszystko ciekawe.. O ile weźmiesz psa na siebie i mieszkasz w elblagu- dostaniesz go bez przeszkód. Jeśli jako adres zamieszkania podasz wieś- najpierw wizyta przedadopcyjna. I słusznie bo tam psy to najczęściej sterczą na łańcuchu 2m od budy albo biegają wolno żywione zlewkami. Aczkolwiek z chęcią adopcji kota i powiedzeniem że mieszkam np w gronowie elb- już nikt nic nie sprawdza. Przydałoby się szkolenie dla pracowników schroniska. Czy lekarz onkolog źle traktuje pacjenta bo dziesiątki mu umarło na raka? Nie. Rodziców adipcyjnych w domach dziecka wita się z uśmiechem i chęcią pomocy- oczywiście sprawdza się dobitnie ale zawsze MILE. Więc proszę swoje spostrzeganie człowieka który chce zaadoptowac- zostawić dla siebie. Uśmiech przede wszystkim. Informacja i zachęta. A nie chodzą jak nabzdyczone. Już multum ludzi skarży się na podejście pracowników do ludzi. Wstyd.
Ja zaadoptowałam szczeniaka z naszego schroniska. Bez problemu. Co prawda, dobre 7 lat temu. Ale już wtedy nikt nie podchodził do mnie poważnie a wręcz czułam się mierzona wzrokiem. Dzisiaj mój kochany psiak ma się dobrze, idealny towarzysz podróży- uwielbia jeździć samochodem, uroczy kanapowiec z wrodzoną cierpliwością do dzieci. Nie oddałabym go nikomu za żadne skarby.
W pelni popieram pracownika. Tez bralam kota ze schorniska i tez czulam na sobie podejrzliwe spojrzenia. Calkiem uzasadnione. To ile bestialstwa pałęta sie wsrod ludzi robi swoje. Podejrzenia co do adopcji dla rodzicow doroslej kobiety jest jak najbardziej na miejscu. skoro sami ie przyjechali po psa to moze maja problemy juz z poruszaniem sie? A codziennie wyprowadzac kto bedzie? Szczerze zycze tym wszystkim zwierzetom by znalazly domy, ale takie na cale zycie a nie na pierwsze dwa lata czy piec.
Nam też przy adopcji powiedziano, że pies bardzo lubi dzieci, nadmienie że byliśmy z dwójką naszych dzieciaków. Okazało się, że pies w ogóle nie toleruje dzieci i wręcz skakał im do twarzy. Syna ugryzł parę razy, córce gdy była sama nie pozwalał wyjść z pokoju i niestety po 4 tygodniach musieliśmy psa oddać. Nie polecam elblaskiego schroniska. A czytelniczce polecam Psi Raj w Pasłęku
Pani Nataszo, proszę w artykule poprawić "Rok rocznie" na "Rokrocznie". To słowo zawsze pisze się łącznie.
nie dostała psa i poleciał na skargę, bardzo dobrze że selekcjonują komu powierzają zwierzaki, to nie są zabawki