Chociaż bardzo przeciętnie znam się na muzyce gitarowej - znajomość ta ogranicza się do paru płyt (co prawda z najwyższej półki - De Lucia, Di Meola i Mc Laughlin) - postanowiłam spędzić sobotnie popołudnie w Muzeum na koncercie Marka Długosza, gitarzysty z Wrocławia.
Ów występ był zwieńczeniem wizyty artysty w Elblągu (dzień wcześniej prowadził on kurs mistrzowski dla młodzieży ze Szkoły Muzycznej) i został ciepło przyjęty przez publiczność. Dość powiedzieć, że cała - fakt, skromna rozmiarem - sala, a także korytarz zastawione były krzesłami, zajętymi do cna.
Co złożyło się na owacyjną reakcję słuchaczy? Myślę, że dwa aspekty: dobór utworów i osobowość muzyka. Bywały momenty, gdy czynniki te równoważyły się, kiedy indziej osobowość dodawała "nerwu" kompozycjom łatwiejszego sortu, a takie również zaprezentował artysta.
Jako że występ w Elblągu promował nową płytę Marka Długosza "Hommage a Chopin" - trzon repertuaru stanowiły gitarowe inspiracje rozmaitych twórców Chopinem. Znalazł się w nich nawet cytat ze słynnego Preludium e - moll. Moja indolencja nie pozwala na odtworzenie nazwisk tych kompozytorów. Jednak chociaż częściowo się z tego rozgrzeszam - moim "zadaniem" było w miarę kreatywne słuchanie, a nie zapisywanie "danych" (co warte podkreślenia: podawanych przez muzyka z wyczuciem i ciekawie). Bardziej znani autorzy utworów to Isaac Albeniz (Asturia) i Jan Sebastian Bach (Preludium i Fantazja - ich wykonanie pozostawiło zresztą pewien niedosyt).
I wreszcie sam Marek Długosz - jego kompozycja zabrzmiała jako jeden z bisów i była chyba najciekawszym punktem wieczoru. Absolutnie nie przekreślam tego, co działo się wcześniej. Tyle tylko, że w swoim "obrazie" muzycznym artysta nie "musiał" interpretować woli i zamysłu kogoś innego, a wystąpił z własnym widzeniem (i czuciem!) gitary i muzyki na ten instrument.
Wieczór byłby udany na sto pięćdziesiąt procent gdyby nie warunki sali koncertowej Muzeum. Nie będę się wypowiadać - kto był, ten wie.
Zainteresowanych Markiem Długoszem odsyłam na jego stronę internetową. Niżej podpisana z założenia jej nie obejrzała, chcąc zachować pewną dziewiczość odbioru. Teraz jednak i ja chętnie na nią zerknę.
Makr