- Postanowiliśmy zaproponować trochę inny rodzaj muzyki, który dzisiaj Państwo usłyszycie – tymi słowami Leszek Sarnowski, dyrektor Departamentu Kultury Urzędu Miejskiego w Elblągu przywitał gości, zgromadzonych 8 grudnia w Ratuszu Staromiejskim, na koncercie formacji International Jazz Sextet, który wysłuchali z okazji Mikołajek. Wysłuchali i przeżyli… prawdziwe muzyczne trzęsienie ziemi.
Grzech Piotrowski to artysta trochę i nasz i trochę światowy, bowiem prezentuje wiele projektów z udziałem międzynarodowych muzyków. W sobotę taki międzynarodowy skład zobaczyliśmy w Ratuszu Staromiejskim - Postanowiliśmy zaproponować dziś trochę inny rodzaj muzyki – mówił Leszek Sarnowski. - Goście są niecodzienni, ale już trochę związani z Elblągiem, ponieważ Grzech Piotrowski, którego zaprosiliśmy na dzisiejszy koncert z zespołem, gościł już u nas na festiwalu jazzowym JazzBląg, w lipcu, br. Wystąpił wtedy w grupie Kuby Badacha, w koncercie „Tribute to Andrzej Zaucha” – wyjaśniał dyrektor Departamentu Kultury UM.
International Jazz Sextet, to formacja saksofonisty Grzecha Piotrowskiego, który zaprosił do współpracy wybitnych muzyków z Norwegii i Indii. Jest wśród nich norweska wokalistka jazzowa Ruth Wilhemine Meyer i gitarzysta Eivind Aarset, a także interesujący perkusista Terje Isungset, który zasłynął grą na instrumentach z lodu. W składzie zespołu znaleźli się również: jeden z najzdolniejszych indyjskich tablistów młodego pokolenia – Rahul Pophali, Sebastian Wypych - kontrabasista oraz oczywiście saksofonista - Grzech Piotrowski.
W sobotę gości zgromadzonych w Ratuszu Staromiejskim, muzyką uraczył jednak nie sekstet, ale kwintet – Powód jest bardzo prozaiczny - wyjaśniał Leszek Sarnowski. – Indyjski muzyk Rahul Pophali nie dostał wizy, umożliwiającej mu przyjazd do Polski.
Muzycy skupieni w sobotę wokół Grzecha Piotrowskiego zaserwowali elbląskim słuchaczom istne muzyczne trzęsieni ziemi. Bowiem muzyka International Jazz Sextet to nie jazz w klasycznym wydaniu. Formacja sięgnęła daleko mocniej i w swych inspiracjach zaczerpnęła z najdawniejszych korzeni muzyki, improwizacji z czasów, gdy nie było jeszcze zapisu nutowego.
Wyjątkowe jest już samo instrumentarium formacji. Bo oprócz tradycyjnych instrumentów: płynnego, miękkiego saksofonu Piotrowskiego, niskiego pomruku kontrabasu Sebastiana Wypycha czy gitary elektrycznej Eivinda Aarseta, muzycy zagrali także na niecodziennych instrumentach: muzyczne narzędzie norweskiego perkusisty Terje Isungseta, który zasłynął z gry na instrumentach z lodu (icemusic), w Ratuszu Staromiejskim zostały zamienione na ręcznie zrobione perkusjonalia z drewna i kamieni, dzięki którym słuchacze mogli się przekonać, że wywołanie dzięki nim deszczu, burzy i piorunów, przychodzi temu muzykowi z łatwością!
Nie byłoby jednak całego spektakularnego efektu, który wbijał w miękkie obicie krzeseł, gdyby nie wokalistka Ruth Wilhelmine Meyer, która od lat eksperymentuje z głosem jako instrumentem, wykorzystując tradycyjne i mistyczne formy muzyczne. Techniki wokalne zaprezentowane przez wokalistkę na sobotnim koncercie przechodziły płynnie od gardłowego białego śpiewu, zwanego także śpiewokrzykiem, typowym dla muzyki ludowej, skończywszy na charakterystycznym throat singing. Ta technika wokalna pozwala na jednoczesne wydobywanie z gardła kilku niezależnych od siebie dźwięków, od niskich pomruków, aż po wysokie poświsty.
Wszystko to dało nieporównywalny do niczego i spektakularny efekt, w postaci muzycznej wyprawy, która elbląskich gości niosła płynnie od ośnieżonych i mroźnych równin Laponii, poprzez norweskie, krystaliczne fiordy, aż po płaskie, zielone stepy Mongolii, po pierwszym, wiosennym deszczu.
World Orchestra Grzecha Piotrowskiego, zdjęcia: Piotr Manasterski, źródło: www.solidarityofarts.pl
To była naprawdę muzyka dla ludzi o mocnych nerwach , ale publika na co dzień słuchajaca EOK była wytrzymała .