Dwujęzyczne, mundurowe, profilowane... szkoły średnie robią wszystko, aby przyciągnąć uczniów. Stresują się też uczniowie, bo nie wiedzą, czy uda im się dostać do wymarzonej szkoły. Chyba nie trzeba dodawać, że właśnie trwa rekrutacja. Kto jednak będzie miał ostateczny wpływ na to, gdzie od września rozpoczną naukę absolwenci gimnazjów? Sama młodzież, ich rodzice, atrakcyjność oferty, czy też władze miasta, które jak wskazują, niektórzy nasi rozmówcy, ustalają limity oddziałów, a tym samym decyduje, ile osób trafi do liceów, techników czy promowanych ostatnio szkół branżowych, dawnych zawodówek?
Kiedyś licea między sobą rywalizowały o ucznia. Teraz nie ma rywalizacji, bo nie mamy też szans się rozwijać. Są natomiast limity, które trzeba spełniać. To nie zainteresowanie młodzieży decyduje o tym ile klas powstanie w szkole, ale decyzja miasta. My od ubiegłego roku, kiedy po raz pierwszy mieliśmy narzucony limit, mamy tych klas mniej. Ich liczba ta została zmniejszona do czterech. Choć chętnych mamy dużo więcej. Dochodzi do sytuacji, gdy młodzież, ze słabszym wynikiem, choć chce, nie może uczyć się w liceum, musi na siłę wybierać szkołę, która jeszcze dysponuje miejscami i tak trafia do zawodówki. To niestety wybór na całe życie
- mówi Jan Zaborowski, dyrektor III Liceum Ogólnokształcącego w Elblągu.
W tym roku prowadzimy nabór do 6 klas, w tym jednej dodatkowej dwujęzycznej. Teoretycznie, gdy zainteresowanie będzie większe, możemy wystąpić do miasta o utworzenie kolejnych oddziałów. Jednak w ubiegłych latach zawsze mieliśmy więcej chętnych niż miejsc, a dodatkowe klasy nie powstawały
- przyznaje Agnieszka Jurewicz.
Zielone światło mają natomiast dawne szkoły zawodowe, teraz branżowe szkoły I stopnia, reforma edukacji, a także elbląski samorząd stawia bowiem na szkolenie fachowców. Tyle teoria, bo jak się okazuje, nastolatkowe wcale nie tak chętnie chcą wiązać z nimi swoją przyszłość.
Młodzież może i nawet chce się uczyć zawodu, ale też nie zawsze ma o nich pojęcie. Dlatego staramy się już w podstawówkach, a na pewno w gimnazjach prowadzić zajęcia, podczas których tłumaczymy, wyjaśniamy. Trzeba pracy, aby dotrzeć i do młodzieży i do rodziców z ofertą. Jeśli chodzi o rekrutację to z reguły myślimy o niej pesymistycznie, a później okazuje się, że jest powód do optymizmu. Mam nadzieję, że i w tym roku tak będzie. Teraz rzeczywiście wracamy nauki zawodów. Myślę, że mamy zielone światło tej sprawie i od miasta. Nasze działania są pozytywnie odbierane przez władze samorzadowe - przyznaje Jolanta Iwańczuk z Zespołu Szkół Inżynierii Środowiska i Usług w Elblągu.
Jeśli chodzi o szkoły branżowe. To myślę, że nadal mało jest wiedzy na ich temat, co tak naprawdę dają, jak wygląda nauka w nich
- dodaje Kamila Boros, wicedyrektor Zespołu Szkół Techniczno-Informatycznych w Elblągu.
O kogo walczą elbląskie szkoły? Ponad 900 uczniów podeszło w tym roku do egzaminu gimnazjalnego. To o nich i o ich rówieśników z okolic Elbląga starają się teraz szkoły ponadgimnazjalne. Obecnie trwa nabór. Młodzież ma czas do 9 czerwca, aby złożyć wniosek o przyjęcie do szkoły wraz z dokumentami potwierdzającymi spełnianie przez kandydata warunków lub kryteriów branych pod uwagę w postępowaniu rekrutacyjnym. Listy kandydatów szkoły podadzą do publicznej wiadomości 30 czerwca. Teraz więc jest ten najgorętszy okres, najbardziej stresujący dla obu stron.
Podczas rekrutacji, choć mogłoby się wydawać, nigdy nie jesteśmy spokojni. To okres stresujący dla nas i uczniów. Oczywiście jesteśmy w tej dobrej sytuacji, że jeszcze mamy gimnazjum. Nasi gimnazjaliści w większości przypadków chcą kontynuować naukę w II LO, to dla nas ogromny komplement
- mówi Agnieszka Jurewicz.
Bez względu na limity o uczniów starają się zarówno licea, technika, jak i nowe szkoły branżowe. Próbują ich pozyskiwać, uatrakcyjniając swoją ofertę. Nadal modne, choć już nie tak, jak kilka lat temu, są szkoły mundurowe.
Teraz jednak trochę inaczej wygląda ich organizacja. Przyjmujemy do nich chętnych ze wszystkich klas. Zmieniło się również to, co ukończenie tych klas daje uczniom. Wcześniej to tak naprawdę była zabawa. Teraz młodzież może liczyć na konkrety. Na przykład w przypadku klasy "wojskowej" od ubiegłego roku jest to skrócenie służby wojskowej. W przyszłym roku szkolnym ta zostanie objęta patronatem MON, co da uczniom nawet wstęp w szeregi wojska po jej ukończeniu. Najwięcej chętnych mamy jednak do klasy informatyk i elektronik. To oddziały, które z reguły cieszą się zainteresowaniem
- wyjaśnia Kamila Boros.
W Elblągu jest też już pierwsza szkoła ponadgimnazjalna, która w swojej ofercie ma klasę dwujęzyczną.
Ta klasa powstała z potrzeby. Nasi gimnazjaliści od lat już mówili o tym, że chcieliby, aby taka klasa była w liceum. Wielu naszych absolwentów zresztą "uciekało" z tego powodu do trójmiejskich szkół. Teraz taki oddział jest i w naszej ofercie
- dodaje Agnieszka Jurelicz, dyrektor II LO.
Czy nowa oferta wystarczy, aby przyciągnąć uczniów i funkcjonować bez problemów. O tym przekonamy się już niebawem. Tym bardziej że "kształt" wielu szkół zmieni się wraz z wprowadzeniem w życie reformy edukacji, a ta wchodzi w życie już 1 września.
Dlaczego UM zamyka drogę rozwoju uczniom, wysyłając ich / na siłę / do zawodówek? To jest skazywanie już na starcie - w dorosłe życie - na tych lepszych i tych gorszych? Niech uczniowie sami decydują do jakiej szkoły chcą uczęszczać i niech UM się do tego dostosuje.
Nie prawda, ze szkoly zawodowe są złe. Zamyka się drogę do tworzenia po 7-8 klas ogolniakow, gdyż właśnie sława ogolniakow jest większa, niż techników. Uczen nie dostanie sie do LO , składa potem dokumenty do technikum, a niewielki odsetek do szkoły branżowej. Technika czy szkoły branżowe to dzisiaj fajna alternatywa na zdobycie często ciekawego zawodu i nie musi byc to mundurówka. Bo to też trochę na wyrost. Ale z pewnością dobry kierunek w elbląskich szkołach, bo potem nie ma komu upiec chleba, pomalować mieszkania, czy też naprawić kranu. Jak wszyscy w Lo tylko Mickiewicza czytaja i wzory fizyczne wkuwaja. To ogolnoswiatowy trend, by kształcić kadry do pracy zawodowej, a nie tylko dla samego wykształcenia średniego, czy matury. Kiedyś były szkoły przyzakladowe, patronackie itp. I to był naprawde dobry czas kształcenia ludzi pracy. I dążymy do tego by rozwijać szkoły zawodowe, technika właśnie, bo to ci ludzie potem w dużym odsetku , są przygotowani do pracy. Oczywiście nie zawsze, ale z pewnością już w szkole poznają więcej tajników pracy niż w LO. Moim zdaniem wprowadzono zdrową równowagę. A nie 7 klas ogolniaka i 2 technikum . Tworzenie na siłę wszystkich z maturą, a potem magistrów nie pomoże by więcej ludzi było przygotowanych do pracy.
Panie dyrektorze 3 LO, limity są nie od roku ubiegłego, ale od dwóch lat, i pan o tym powinien, jako dyrektor najlepiej wiedzieć. Nikt nie skazuje tych uczniów na zawodówki, wystarczy, że będą dobrze uczyć się, a cel zostanie osiągnięty. "Dyrektorzy chełmskich szkół ponadgimnazjalnych ustalili zasady naboru do pierwszych klas w roku szkolnym 2017/2018. Jeśli chodzi o progi punktowe, nic się nie zmieniło. Żeby zostać przyjętym do LO wystarczy mieć 110 punktów. Próg punktowy w technikach, co najmniej 65 punktów. Przyszłym uczniom szkół branżowych wystarczy 30 pkt." Jak widać nie tylko w Elblągu są progi punktów. A ZSIiŚU w epedzie ma w swojej ofercie 5 klas technikalnych i 7 klas w szkole branżowej. To w końcu jakie są, a jakich nie ma zawodów?
Bzury piszesz... O jakim dostosowaniu piszesz? Powinno być jak kiedyś - do LO uczęszczała młodzież zdolna, która chciała kontynuować naukę na uniwersytecie. A nie jak teraz wszechobecna bylejakość. Aczkolwiek UM widzi to i bardzo dobrze że stara się to zmienić. Często rodzice pchają swoje pociechy z marnymi wynikami do ogólniaków a potem lament w ostatniej klasie, że nie zdam matury- oczywiście, ponieważ najzwyczajniej nie podołał intelektualnie... I tak potem nie ma matury wiec na studia nie ma szans, brak konkretnego zawodu i bezrobocie... A z drugiej strony patrząc - czy chciałbyś Wist aby leczył lub uczyl potem taki ktoś niedouczony gdyby przypadkiem udało się zdać maturę takiej miernocie? Bo na studia może oczywiście iść płatne... Hmmm odpowiedz myślę nasuwa się sama...
Tylko że w zawodówkach przedmioty ogólne są nauczane szczątkowo. I później w dorosłym życiu są wtórnymi analfabetami. A przecież niby Ci "gorsi", nie kujony / po średniej szkole / są niejednokrotnie lepszymi fachowcami od tych szóstkowych.