Jubileuszowa Wiosna Teatralna niesie za sobą wiele niespodzianek. Tym razem publiczność zgromadzona w elbląskim teatrze była świadkiem niecodziennych przeżyć za sprawą sztuki pt. „Osąd”. Trzej polscy artyści zaproponowali trzy odmienne interpretacje „Sądu Ostatecznego” Memlinga. Zmusili do głębokich refleksji, zestawiając to, co ludzkie, z tym, co nieosiągalne, co rozgrywa się poza naszą świadomością.
Trwa Wiosna w Teatrze im Aleksandra Sewruka. W piątkowy wieczór na deskach teatru wystawiona została sztuka Wrocławskiego Teatru Pantomimy im. Henryka Tomaszewskiego, pt. „Osąd”. Twórcy spektaklu: Jerzy Kalina, Paweł Passini i Leszek Mądzik, podjęli się próby interpretacji średniowiecznego obrazu „Sąd Ostateczny”, niderlandzkiego malarza, Hansa Memlinga.
Trzech różnych artystów, trzy interpretacje obrazu, trzy wizje sądu ostatecznego. Twórcy tryptyku w charakterystyczny i bardzo osobisty sposób przedstawili własne wizje apokalipsy.
W pierwszej części spektaklu swą interpretację zaprezentował Jerzy Kalina. Twórca charakterystyczny, akcjoner, performer, scenograf, autor filmów animowanych i witraży. Według niego, stan destrukcji duchowej wyraża się doświadczeniem jednostkowym. Człowiek poddawany jest osądowi w każdym momencie swojego życia. Pozostaje tylko pytanie - kto sądzi, a kto jest oceniany? Jako istota społeczna, człowiek, tkwi w społeczeństwie, ale w swych wyborach pozostaje osamotniony. Nie ma nieba, piekła, czyśćca. W chwilach ostatnich rozstrzygnięć pozostaje tylko samotność. Inscenizacja zamknięta została w obrazie przedstawiającym poszczególne etapy życia człowieka. Ludzkie bytowanie od narodzin, aż po śmierć, przedstawiono na zasadzie luźnego ciągu skojarzeń. Odnajdujemy szkołę, związek dwojga, wojenną zagładę ludzkości. Jedynym atrybutem aktorów były drewniane europalety. Twórca pozostał wierny estetyce performance’u.
Reżyserii drugiej odsłony spektaklu „Osąd” podjął się reżyser, muzyk, pomysłodawca i twórca pierwszego na świecie Teatru Internetowego, Paweł Passini. Jako jedyny w swej interpretacji sztuki, obok klasycznej pantomimy, wykorzystał środki wyrazu takie jak słowo i projekcje multimedialne. Obraz wydaje się być najbardziej aktualnym. Nawiązuje do wypadków samochodowych, które są najczęstszą przyczyną przedwczesnej śmierci. Co dzień w Polsce ginie z tego powodu 15 istnień ludzkich. Tyleż ciał znajduje się na scenie. Według artysty dla człowieka sąd ostateczny jest jedną chwilą, momentem, w którym nie ma już nic pomiędzy. Jest tylko dobro, albo zło. Potem przychodzi cierpienie. Twórca w swej inscenizacji odrzuca patos i wizyjność. Skupia się na jednym, konkretnym ludzkim życiu i na fizycznym dramacie. Na scenie pojawia się mężczyzna na wózku inwalidzkim, szczegółowo opisujący swą agonię.
Ostatnią część tej kultowej sztuki stworzył Leszek Mądzik. Autor wielu scenografii w teatrach polskich, portugalskich, francuskich i niemieckich, założyciel Sceny Plastycznej KUL, członek Związku Polskich Artystów Fotografików oraz projektodawca Muzeum Współczesnej Sztuki sakralnej w Kielcach. Mądzik w swej inscenizacji przedstawił tylko jedną, acz wymowną scenę- moment wychodzenia z piekła. Poruszająca metafora życia, jako wspinania się po drabinie, spadających z różnych wysokości, wyzwala lawinę myśli i pytań. Co to jest piekło, być może to ziemia na której żyjemy, a kolejne upadki świadczą o dążeniu człowieka do samowystarczalności? Czy chęci i ciężka praca są kluczem do wydostania się z odmętów ciemności? Czy z piekła raz osiągniętego jest droga ucieczki? Wszyscy wspinamy się po szczeblach drabiny, nie wiedząc, kiedy z niej spadniemy. Upadek będzie wynikiem wiecznego osądu. Uczynki ludzkie będą osądzone.
Któż z nas nie zastanawiał się choć raz nad sensem życia, sensem umierania. Przecież śmierć jest częścią życia. Każdego dnia jesteśmy bliżej końca. Każdy dzień może być naszym ostatnim dniem. Życie i śmierć są nierozłączną parą. Pojawia się pytanie jak żyć, żeby godnie umrzeć. Zapewne każdy człowiek ma w wyobraźni pewną wizję sądu ostatecznego. Dlatego trudno przejść obojętnie obok tak trudnego i tak bliskiego człowiekowi tematu.
Wyrazy uznania po stokroć należą się twórcom sztuki, którzy zmusili do głębokich refleksji, zestawiając to, co ludzkie, z tym, co nieosiągalne, co rozgrywa się poza naszą świadomością, aktorom, którzy, brawurowo odegrali swoje role, a także wszystkim odpowiedzialnym za piękną, niepowtarzalną oprawę spektaklu.
JO
Po przeczytaniu recenzji napisanej (jak wynika z jej treści) po obejrzeniu spektaklu na deskach sceny elbląskiej, zastanawia mnie, że została ona umieszczona w piątek o 13:26, natomiast spektakl był grany pięć i pół godziny później. Więc jak to jest \"JO\" był Pan/Pani i oglądał czy jest to przedruk recenzji już przez kogoś napisanej???
Byłam, widziałam, pisałam.....data? Mylić się to taka ludzka rzecz.... Tekst pisany oczywiście po zakończeniu sztuki, zamieszczony o 13:26 w sobotę.
Ciekawe skąd autor wie, którą część kto zrobił? Ze spektaklu to nie wynikało.
Chociażby ze strony internetowej Teatru, informacji w programie, a nawet zapowiedzi Dyrektora przed spektaklem.