Niedziela, 24.11.2024, Imieniny: Adela, Felicyta, Klemens
Nie masz konta? Zarejestruj się »
zdjęcia
filmy
baza firm
reklama
Elbląg » artykuły » artykuł z kategorii

Elblążanie z pasją: Maciej Majewski o Rysach, Mont Blanc i Elbrusie: "...czy pokonaliśmy górę? Nie, tylko samych siebie"

28.07.2013, 10:00:00 Rozmiar tekstu: A A A
Elblążanie z pasją: Maciej Majewski o Rysach, Mont Blanc i Elbrusie: "...czy pokonaliśmy górę? Nie, tylko samych siebie"
Maciej Majewski (fot. prywatne)

Maciej Majewski, z pochodzenia elblążanin, którego pasją są wspinaczki górskie. Specjalnie dla info.elblag.pl opowiedział m.in. o swoich zainteresowaniach, emocjach jakie towarzyszą mu podczas wspinaczki i ostatniej wyprawie na Elbrus, szczyt w górach Kaukazu, którego wysokość przekracza 5620 m. n.m.p. – W górach spotykam się z pięknem i dzikością natury, z mistycyzmem - tym co mnie tam przyciąga a sam nie potrafię tego zrozumieć, wreszcie z partnerstwem, kiedy związuję się w trudnym terenie z kolegami liną i czuję, że ta "życiowa" więź pozostanie dłużej, już po rozwiązaniu "sznurka" – mówi Maciej Majewski.

Skąd u Pana pasja do wspinaczek górskich? 

Pasja ewoluowała odkąd pamiętam. Najpierw były kolonie i wyjazdy w niższe góry z rodzicami np. Pieniny, potem zwyczajne studenckie szukanie przygody, które przerodziło się w coś poważniejszego. Prawdziwa pasja pojawiła się po studiach, z chwilą jakiegoś bardziej kierunkowania swojego życia. Zawodowego i prywatnego. 

Od jak dawna zajmuje się Pan tym sportem? 

Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. W moim przypadku następuje i dalej kierunkuje się stopniowe przejście do coraz poważniejszych celów. Początek tej drogi to oczywiście tradycyjna turystyka, następnie poważniejsze, lecz dalej turystyczne cele w wyższych górach, później już trudniejsze Tatry zimą, Tatry Wysokie zimą, Alpy latem, teraz Kaukaz. Mam także mieszane uczucia co do określania działalności w górach mianem sportu. Co prawda możemy mówić o wspinaniu w kategorii treningu poprzedzającego wyjazdy, rekordów czy wyczynu w znaczeniu przekraczania barier i własnych możliwości, lecz w moim odczuciu "sport" to termin zbyt ubogi w to, z czym spotykam się w górach. A spotykam się z pięknem i dzikością natury, którego pewnie nie zauważyłbym, gdyby istniało w górach współzawodnictwo, z mistycyzmem - tym co mnie tam przyciąga a sam nie potrafię tego zrozumieć, wreszcie z partnerstwem, kiedy związuję się w trudnym terenie z kolegami liną i czuję, że ta "życiowa" więź pozostanie dłużej, już po rozwiązaniu "sznurka". 

Jakie szczyty, które Pan zdobył mają dla Pana szczególne znaczenie? 

Największe znaczenie mają właściwie dwa najwyższe - Polski, czyli Rysy oraz Europy - Mont Blanc, jednakże paradoksalnie nie ze względu na swoje rozmiary. 

A dlaczego? 

Na szczycie Rysów poznałem bardzo ważną dla mnie osobę, z którą spędziłem kilka wspaniałych lat i ta znajomość ukierunkowała mnie, pozwoliła mi dojrzeć do pewnych spraw i lepiej poznać samego siebie. Mont Blanc z kolei to taki kamień milowy,. Góra, która pokazała mi, że mimo wielu przeciwności mogę i potrafię bezpiecznie zrobić coś, co kilka miesięcy wcześniej spędzało mi swą powagą sen z powiek. To także przełamanie pewnej granicy, także strachu. Ta góra uczyniła ze mnie mężczyznę (śmiech) ;) 

Na szczyt Elbrus wybrał się Pan samotnie, nie bał się Pan? 

Muszę tutaj uściślić fakty. Na Elbrus pojechałem w składzie 3-osobowej wyprawy belgijskiej. Szczyt zdobyłem samotnie w wyniku przebiegu zdarzeń, dość typowych niestety dla wysokich gór. Jeden z kolegów w ogóle nie brał udziału w akcji szczytowej. Z powodu choroby wysokościowej nie opuścił namiotu i wiedział, że dla niego ta wyprawa już się skończyła. Drugi z kolegów zawrócił z ataku szczytowego kilkadziesiąt metrów powyżej namiotu z powodu obaw o odmrożenia nóg. Próbowaliśmy pobudzić krążenie masując palce, ale nie odzyskał w nich czucia i zawrócił, co być może uratowało jego stopy. Zadecydowały chyba kwestie techniczne - noc była bardzo zimna (do ataku wyruszyliśmy o 2 nad ranem), Michel niedostatecznie rozgrzał nad palnikiem środek butów i w efekcie podczas ataku zostałem sam z decyzją czy kontynuować czy poddać się. Następnego dnia spodziewaliśmy się załamania pogody, więc okazja była tylko jedna i musiałem ją wykorzystać. Co do strachu - pewne obawy oczywiście miałem, ale ze względu na niepowtarzalność chwili bardziej do głosu dochodziło to, że czułem się "w gazie". Byłem bardzo zdeterminowany, nastawiony zadaniowo i nie zastanawiałem się zbyt dużo - skupiałem się na tym co mam zrobić oraz jak zrobić to bezpiecznie i sprawnie. Byłem w pozytywnym transie. 

Jak Pan wspomina tę wyprawę? 

Ogólnie bardzo dobrze. Zaprzyjaźniłem się z jednym z Belgów i mamy pewne plany wyjazdów na przyszłość. Jestem przekonany, że jeszcze sie razem powspinamy. Nabyłem sporo cennych doświadczeń, wiele dowiedziałem się o sobie i swoim organizmie. Wyjazd oceniam na 5 z plusem w skali sześciostopniowej. Do pełni sukcesu zabrakło, choćby jednego belgijskiego wejścia. Sukces i pełnia szczęścia kolegów także ma dla mnie znaczenie. 

Jakie szczyty planuje Pan zdobyć? Jakie są w sferze Pańskich marzeń? 

Nigdy nie planuję zdobyć szczytu. To byłoby niemądre. Wejście na wierzchołek jest naturalnie bardzo miłym przeżyciem, ale dla mnie ważniejsza jest droga, przygoda. Oprócz typowo górskiej działalności kocham wątek podróżniczy wypraw. Spotykanie się z kulturą, językiem, kuchnią i obyczajami ludzi z krajów, gdzie znajdują sie wyśnione szczyty, jest niewątpliwym, trudnym do przecenienia walorem wypraw. 

Czy zorganizowane, kilkuosobowe wyprawy są Pana zdaniem lepsze niż te samotne? 

Myślę, że nie pasuje tutaj określanie wypraw mianem "lepszych - gorszych". W Alpy wyjeżdżałem samotnie i wchodziłem na szczyt w trzyosobowym zespole z chłopakami ze Szczecina, których poznałem w połowie drogi, na Kaukazie pojechałem w ramach trzyosobowej wyprawy a Elbrus zdobyłem solo. Rzeczywistość bywa tak przewrotna, że wybór jak się będzie działać w górach jest sprawą indywidualnych preferencji lub zależną od zastanych warunków. 

Z jakimi przeciwnościami zmaga się Pan w swoich wyprawach? 

Przeciwności jest tak wiele, że bardzo trudno jest je wymienić w telegraficznym skrócie. Najważniejsze moim zdaniem jest uporanie się z tym, co podpowiada własny umysł - czasem słaby i wątpliwy, jak to mamy w naszej naturze. Staram się nie przejmować niepowodzeniami podczas etapów zbierania funduszy, organizowania logistyki i podczas samej wspinaczki. To chyba takie główne rozdziały w dzienniku każdej wyprawy. Kiedy mówię o przeciwnościach, bardzo lubię w tym kontekście przytaczać słowa George'a Mallorego, przedwojennego brytyjskiego wspinacza, które zapisał w 1911 roku po zdobyciu Mont Blanc: "...czy pokonaliśmy górę? Nie, tylko samych siebie". 

Jakie są największe obawy przed rozpoczęciem wspinaczki? Czy raczej Pan o tym nie myśli? 

Zawsze na pierwszym miejscu na liście obaw jest zdrowie i pogoda. Na zdrowie na szczęście posiadamy pewien wpływ, choćby przez odpowiednią aklimatyzację i fizyczne przygotowanie do wyprawy. Pogoda jednakże to ciągle czynnik zmienny i niepewny. W środowisku określamy często górę jako nieokreślony byt - mówimy np, że "nie chce nas puścić". Głównie za sprawą pogody, która w poszczególnych partiach drogi potrafi być diametralnie różna. Czasem, gdy w dolinie leje deszcz, powyżej granicy wiecznej zmarzliny pogoda jest piękna, czasem na odwrót. Ma to szczególne znaczenie w kwestii bezpieczeństwa - począwszy od zachowania organizmu, skończywszy na tym, że po opadach śniegu, czy poprzez zalodzenie nawet najłatwiejsze odcinki stają się nie do przejścia. 

Jakie uczucia towarzyszą Panu, kiedy zdobywa Pan kolejne szczyty? 

Na wierzchołku zawsze jestem mocno wzruszony. Nie wstydzę się swojej wrażliwości i jak do tej pory, zawsze na szczycie pojawia się kilka łez szczęścia. Niezmiennie jednak towarzyszy mi także świadomość, że to dopiero połowa drogi, że trzeba jeszcze bezpiecznie zejść i tej koncentracji nie pozbywam się aż do osiągnięcia bezpiecznego miejsca. Opis samej radości, euforii na szczycie pozostawiam jednak poetom, ja tego po prostu nie potrafię wyrazić słowami. 

Ten rok dla himalaistów nie obfituje w dobre wiadomości, w górach zginęli Artur Hajzer, Maciej Berbeka i Tomasz Kowalski, wybitni specjaliści w himalaizmie. Czy w obliczu takich tragedii, nie odbiera to Panu zawziętości w dążeniu do wspinaczkowych sukcesów? 

Problem tych wypadków polega także na tym, że niestety stały się bardzo medialne. Najwyższe góry, najwyższe poświęcenie i największe rozmiary tragedii - takie historie lubimy obserwować, one fascynują i przerażają jednocześnie, trudno sie temu dziwić. Pojawiają sie zatem i takie pytania jakie Pani mi zadała. Te wypadki nie są mi obojętne, ale nie wywierają na mnie również najmniejszego wpływu. Z moich obserwacji wynika, że większość tzw. zainteresowanych ma tendencje do spłycania problemu. Pojawiają się opinie radykalne pt."... w górach giną ludzie - zakazać wspinaczki w górach!'' lub nielogiczne "Jedziesz w góry, więc chcesz się zabić". Wypadki w górach, zwłaszcza wysokich były i będą się zdarzać, niezależnie od ewolucji metod i sprzętu wspinaczkowego. Niedobrze jest, że na ogólne pojęcie wpływają w zdecydowanej większości te najbardziej medialne doniesienia - a nimi z kolei są w szczególności tragedie. Buduje to obraz gór - jako potwora, który dosłownie pożera ludzi, a tych, którzy sie w nie udają jako szaleńców, niemal samobójców. Tymczasem tak nie jest. Idąc tym tropem nie wsiadalibyśmy do aut z obawy przed wypadkiem, nie korzystalibyśmy z gazu w domach w obawie przed wybuchem, nie poznalibyśmy smaku pocałunku w obawie przez zarażeniem jakaś chorobą. Góry są częścią mojego życia, największą pasją i trochę jego sensem. Udaję się tam, nie dlatego, że kuszę los, mam skłonność do ryzyka i potrzebuję adrenaliny, lecz przeciwnie - dlatego , że kocham życie i zależy mi na jego jakości. Tam, gdzie jest tak mało tlenu, że oddychanie powoduje zadyszkę, czuję tę jakoś życia i często myślę o tym, jak w rzeczywistości nieistotne bywają nasze "nizinne" zmartwienia i co na prawdę jest ważne. Wiem, że brzmi to nienaturalnie, być może dziwnie, ale ja nie szukam zrozumienia. Wystarczy mi to , że dzięki górom staję się lepszym człowiekiem. 

Dziękuję za rozmowę.
 

Oceń tekst:

Ocen: 10

%100.0 %0.0
GALERIA ARTYKUŁU ( zdjęć 5 )


Komentarze do artykułu (3)

Dodaj nowy komentarz

  1. 1
    +6
    ~ elblążanin
    Niedziela, 28.07

    Gratulacje Maciek! Jestem pełen podziwu-młody człowiek z pasją, realizujący swoją życiową drogę!!!Co to znaczy dobre wychowanie, wzór rodziców i rozbudzanie ciekawości i pasji działania. Gratulacje dla Państwa Majewskich - Joanny i Adama, świetna wychowawcza robota:)Innym młodym ludziom i ich rodzicom polecam ten przykł ad do naśladowania. Można pożytecznie i mądrze działać i żyć w dzisiejszych cz asach, w zgodzie z sobą, rodziną...być bliżej Nieba i gw iazd. Powodzenia Maćku, bądź jeszcze lepszym i ciągnij innych (nas) za sobą... Spełniaj marzenia i żyj całym sobą

  2. 2
    +4
    ~ Siostra :)
    Niedziela, 28.07

    Na prawdę wielka sprawa, to zaszczyt dla Elbląga :) mieć mieć takiego elblążanina...

  3. 3
    0
    ~ zombi
    Poniedziałek, 29.07

    Gratulacje dla rodziców !

Redakcja serwisu info.elblag.pl nie odpowiada za treść komentarzy i treści dostarczone przez firmy i osoby trzecie.
Jeśli chcesz z nami tworzyć serwis napisz do nas e-mail.


Regulamin komentowania artykułów w serwisie info.elblag.pl

W trosce o kulturę i wysoki poziom debaty w serwisie info.elblag.pl wprowadza się niniejszy Regulamin.

  1. Komentujący umieszczając treści sprzeczne z prawem musi liczyć się, że może ponieść odpowiedzialność karną lub cywilną.
  2. Komentarze dodawane przez czytelników służą prowadzeniu poważnej i merytorycznej dyskusji na temat zamieszczonych wiadomości oraz problemów z nimi związanych.
  3. Czytelnicy mogą umieszczać informacje i opinie niezwiązane z treścią artykułów dla istotnych powodów (np. poinformowanie innych czytelników o wydarzeniach).
  4. Zabrania się dodawania komentarzy: wulgarnych, obraźliwych, naruszających dobra osobiste osób trzecich lub zawierających treści zabronione przez prawo.
  5. Celem komentarzy nie jest prowadzenie jałowych sporów osobistych między czytelnikami.
  6. Wszystkie wpisy stojące w sprzeczności z powyższymi warunkami będą niezwłocznie kasowane w całości bądź w części.
  7. Redakcja interpretuje Regulamin i decyduje, które wpisy, komentarze (lub ich części) należy usunąć i dokona tego w możliwie jak najszybszym czasie.


Właścicielem serwisu info.elblag.pl jest Agencja Reklamowa GABO

Copyright © 2004-2024 Elbląski Dziennik Internetowy. Wszystkie prawa zastrzeżone.


1.0116381645203