Sobotnie koncerty zakończył występ Krzysztofa Kalwata i Remigiusza Pośpiecha, znanych jako Kalwi i Remi. O tym, jaka jest ich recepta na udaną współpracę oraz z czym kojarzy im się nasze miasto opowiedzieli w rozmowie dla info.elblag.pl.
Jesteście prekursorami muzyki klubowej w Polsce. Na kim się wzorowaliście?
Kalwi: Ewidentnie widać po teledyskach, że nie czerpaliśmy z nikogo wzorców. Dwanaście lat temu sami się uczyliśmy i sami popełnialiśmy bardzo dużo błędów. Jesteśmy osobami, na których inni się wzorują. Patrząc teraz na teledysk "Explosion" pojawia się uśmiech na twarzy, bo za bardzo sami nie wiemy, o co w nim chodziło.
Szczególnie moment, w którym jesteście pod prysznicem...
Remi: Reżyser teledysku powiedział, że "dobra chłopaki teraz wchodzicie pod prysznic". Tak zrobiliśmy nie wiedząc za bardzo dlaczego.
Kalwi: Ważne, że jest to ciekawe dla odbiorcy. Natomiast wyciągnęliśmy wnioski i każdy kolejny teledysk był już o półkę wyżej. Naszym największym osiągnięciem, jak do tej pory, jeśli chodzi o teledysk, to jest teledysk do utworu "You and I" , który nakręciliśmy w Cannes, razem z Amandą Wilson. To już był europejski poziom, gdzie stacje telewizyjne, muzyczne, w 12 krajach prezentowały ten teledysk. Bronimy się tym, że nie mamy przypiętej metki Polaka. Jesteśmy producentami muzyki, nieważne z jakiego kraju.
Wasza współpraca trwa kilkanaście lat, czyli dłużej niż niejedno małżeństwo. Jaka jest Wasza recepta na tak udany związek?
Remi: Przede wszystkim różne charaktery. To jest taki paradoks, ale nasze osobowości się po prostu uzupełniają. Nie ma konfliktów, podziału ról w naszym duecie. Mamy różne gusta jeśli chodzi o kobiety, a pieniędzmi dzielimy pół na pół. Jeśli chodzi o naszą działalność to nie wchodzimy sobie w drogę, ufamy sobie i dlatego tak to funkcjonuje.
I nie ma burzy mózgów?
Kalwi: Burze mózgów są bardzo często, ale są one twórcze. Jeden coś powie, drugi coś dopowie. Ale prawda jest taka, że są dwa powody, gdy facet może pokłócić się z facetem - albo o pieniądze, albo o kobietę. Tu nie mamy problemu.
W wywiadach często powtarzacie, że lubicie spontaniczność. Czy ona jest podstawą Waszych koncertów?
Kalwi: Absolutnie. Dziś jest świetnym przykładem. Jeżeli byśmy zaplanowali dwa miesiące temu ten występ to nie wiedzielibyśmy, że Polacy wygrają. Teraz, kiedy to wiemy to nie mogliśmy nie rozpocząć występu od hymnu Euro 2016. Jeżeli jakiś DJ ułoży sobie scenariusz co zagra, to jest błąd. Poza tym każda publiczność oczekuje innego rodzaju muzyki. My reagujemy na bieżąco. DJ powinien być elastyczny i dopasowywać się do odbiorcy.
Remi: Nigdy nie robimy prób muzycznych przed naszym występem, ponieważ nigdy nie wiemy, jaka jest publiczność. Jako DJ-e mamy ten komfort, że możemy czerpać z bardzo dużego repertuaru, nie tylko naszego.
Lubicie występy dla większego grona ludzi?
Kalwi: To jest wisienka na torcie całego zamieszania. To jest coś niesamowitego, gdy wchodzisz na scenę i widzisz, jak ludzie pozytywnie reagują na twoją muzykę, znają cię, wspólnie się bawią. My nie tworzymy barier, idziemy zawsze w tłum. Niejednokrotnie impreza kończy się tak, że jeden gra, a drugi idzie tańczyć razem z ludźmi. Uważamy, że ten zawód jest chwilowy. Nigdy nie zapomnimy, jak to my kiedyś staliśmy pod sceną. Kiedy ja stałem przy barierce zawsze mnie to irytowało, gdy ktoś uważał się za lepszego. W Polsce nie ma gwiazd. Gwiazdy występują w Tokio, Los Angeles, Paryżu, Londynie. Artysta to osoba, która występuje w Elblągu, ale jest nadal zwykłym człowiekiem. Oni nie powinni tworzyć wirtualnych, fikcyjnych murów.
Czy to oznacza, że nie ma na polskiej scenie muzyczne wokalistki bądź wokalisty, z którym chcieliście współpracować?
Remi: Być może są tacy, z którymi byśmy chcieli współpracować, ale myślę, że niektórzy nie dojrzeli do takiej decyzji. W Polsce wokaliści, wokalistki boją się romansować z muzyką klubową. Uważają, a właściwie ich managerowie, że to może zaszkodzić ich karierze. Niestety nie podpatrują sceny światowej, gdzie Rihanna, kiedyś Kylie Minouge, Madonna czy Britney Spears romansowały i romansują nadal z DJ-ami muzycznie i bardzo dobrze im to wychodzi. Ale nic na siłę. Szczególnie, że skupiamy się na produkcji utworów anglojęzycznych i tutaj zdecydowanie łatwiej jest nam współpracować z wokalistkami anglojęzycznymi.
Wy za to nie obawialiście się poromansować z polskimi utworami. Skąd narodził się ten pomysł?
Kalwi: Pomysł narodził się podczas jazdy samochodem. Usłyszeliśmy chłopaków z zespołu VIDEO z utworem "Środa, czwartek". Remi stwierdził, że fajnie by to było, gdybyśmy zrobili to na klubowo. Znamy się z Wojtkiem, wokalistą tego zespołu i powiedzieliśmy mu, że zrobimy w Polsce coś, czego jeszcze nie było, czyli remix polskiej piosenki. Na zachodzie robi się tak, że wypuszcza się utwór razem z paczką remix-ów. Niejednokrotnie hitem staje się remix. Niewiele osób o tym wiele. Wojtek się zgodził i remix ma miliony odsłon na youtube. Potem, to było już z górki. Już łatwiej było rozmawiać z zespołem Piersi czy z Agnieszką Chylińską o remix'ach. Potem ludzie sami zaczęli się do nas zgłaszać. Ale żeby to wyszło jest jeden warunek - musimy czuć ten numer, żeby go zrobić na klubowo. Nie każdy utwór da się przerobić.
A kiedy usłyszeliście, że macie wystąpić w Elblągu, to jakie skojarzenia Wam się nasunęły?
Remi: Już tam byliśmy, już tam graliśmy i było dobrze. Był super klimat. Publika nas czuje, a my ją. I, że będzie kolejna fajna impreza.
Kalwi: Kojarzy się mega pozytywnie. Jechaliśmy tu już na pamięć.
Remi: Wjeżdżając na parking zaczepił nas manager klubu, który już nie istnieje, ale graliśmy kilka lat temu na jego otwarciu, gdzie były tłumy klubowiczów. On do dzisiaj dobrze wspominał tą imprę. Miło tutaj powracać.
Kalwi: Dzisiaj przedłużymy te miłe wspominania. Tym bardziej, że przyjechaliśmy z czymś nowym. Zaprosiliśmy do współpracy chłopaków, którzy są najlepszymi transfomers robotami w Polsce. Trzy metry wzrostu, pirotechnika, lasery, confetti. Po prostu niesamowite show.
Na koniec nie mogę nie zapytać o mecz Polska - Szwajcaria. Kibicowaliście, oglądaliście?
Remi: W związku z tym, że byliśmy w trasie do Elbląga odpuściliśmy to, co dla wszystkich zapewne najważniejsze, czyli dogrywkę i rzuty karne. Końcówkę "oglądaliśmy" w radio. Jasne, że kibicujemy i emocjonujemy się. W czasie prywatnym sami kopiemy piłkę. Ciekawostką jest to, że hymnem Euro jest numer klubowy, który stworzył David Guetta. Mam nadzieję, że to będzie kolejna cegiełka do promowania muzyki klubowej na świecie.
Dziękuję za rozmowę.
Z Kalwi i Remi rozmawiała
kto to jest Kalwi i Remi?????????????????????
Jakieś BAJERANTY- chcą się wykazać, ale nie wiedzą czym !
Daliscie czadu chlopaki. Bylo extra!!!!!!!!!