Drugim zwycięzcą II Ogólnopolskiego Festiwalu Modelarstwa, któremu udało się zdobyć Puchar Dowódcy 16. Pomorskiej Dywizji Zmechanizowanej był Andrzej Ligocki. Jego czołg, śmigłowiec i samolot zyskały uznanie zwiedzających i jurorów.
Jak długo zajmuje się Pan modelarstwem?
Pierwsze modele kleiłem blisko ćwierć wieku temu. Ale tak naprawdę wróciłem do modelarstwa dwa lata temu.
Co skłoniło Pana do tego, żeby zacząć się interesować modelarstwem?
Sprzęt wojskowy, który mi się podobał, był nieosiągalny, więc doszedłem do wniosku, że miniatury by się ich przydały. I tak się zaczęło. Po całym dniu pracy trzeba trochę się wyciszyć, a modelarstwo bardzo w tym pomaga. Na co dzień jeżdżę po całej Polsce, robię serwisy różnych urządzeń, więc jestem cały czas w biegu, cały czas wśród ludzi. Czasem człowiek w domu chciałby posiedzieć sam i podłubać.
Dlaczego zaczął Pan jeździć na takie imprezy jak ten Festiwal?
To był przypadek. Kolega namówił mnie na pierwszy Festiwal w Bytomiu. To było w zeszłym roku.
Zatem bierze Pan udział w Festiwalach od niedawna. Czy w Elblągu spodziewał się Pan wygranej?
Wygrana nie jest najważniejsza. Cieszę się, jeśli komuś spodoba się mój model. To jest przyjemne.
Komu poleciłby Pan modelarstwo? Czy osoba niecierpliwa też się w nim by odnalazła?
Pewnie kilka modeli wyląduje na początku na ścianie, ale w końcu człowiek się nauczy cierpliwości. Predyspozycje wyrabia się z czasem. Pierwsze modele raczej nie wyglądają i nie ma się co załamywać. Wszystko można wytrenować.
Opowiedzmy trochę o modelach, z którymi Pan przyjechał do Elbląga.
Wystawiłem trzy modele i wszystkie trzy zostały nagrodzone. Przyjechałem z modelem śmigłowca Mi 17, z czołgiem T72, z samolotem Orlik.
Ile czasu zajęło zrobienie tych modeli?
Śmigłowiec Mi 17 to było pół roku pracy, czołg to była kwestia 2 miesięcy, a Orlik to był model robiony na szybko, pod konkretny festiwal, przez miesiąc czasu.
Pan preferuje plastikowe modele. To właśnie takie by Pan polecał młodym adeptom modelarstwa?
Zależy. Są tu pokazane piękne kombajny od podstaw zrobione z kartonu, bez żadnych planów. Po prostu był kawał kartonu, a teraz jest model. Wszystko to kwestia jak się podchodzi do modelarstwa. Można skleić model z pudełka, czyli trzeba zrobić tak jak producent chciał i go pomalować. Zwykle nie są one bardzo dobrze zdetalowane. Ale można na podstawie dokumentacji, zdjęć, wyszukiwać drobiazgi i je dorobić.
Ile czasu najwięcej poświęcił Pan jednemu modelowi?
Pół roku.
A dziennie ?
Zwykle poświęcam na to 2-3 godzinki po pracy. Ale że chciałem to skończyć na konkretny festiwal, więc wziąłem trzytygodniowy urlop. Spędziłem go w warsztacie od rana do nocy.
Jak ocenia Pan elbląski Festiwal?
Jest świetny. Zaprezentowane zostały bardzo fajnie modele, są tu super ludzie. Organizatorzy, czyli ekipa z Denara, ich nie trzeba przedstawiać. Są niezawodni. Cieszę się, że pojawiło się sporo modeli wykonanych przez juniorów. Oby było ich jak najwięcej. Zamiast siedzieć pod blokiem, czy przed komputerem mogą sobie podłubać. Samo klejenie to tylko proces. Trzeba się jeszcze do niego przygotować. Znaleźć jakieś dokumenty, zainteresować się, poczytać. Za każdym modelem kryje się jakaś historia.