Eugeniusz Ambroży Woźniak urodził się 7 grudnia 1924 r. w Gnieźnie. W 1945 r. przyjechał do Elbląga i brał czynny udział w odbudowie naszego miasta i tworzeniu w nim oddziału Poczty Polskiej. Dziś jest ostatnim żyjącym członkiem Koła Pionierów Elbląga. Specjalnie dla info.elblag.pl zgodził się udzielić pierwszego w życiu wywiadu. Z żyjącą historią naszego miasta rozmawiała Kamila Jabłonowska.
Zapewne mało który mieszkaniec naszego miasta wie kim jest Eugeniusz Ambroży Woźniak, a szkoda, bo jego życie nadawałoby się na scenariusz filmowy.
Urodził się w Gnieźnie, ale całe swoje dzieciństwo spędził w Inowrocławiu. W 1943 r. został wywieziony na przymusowe roboty do Berlina, gdzie pracował w warsztacie budowlanym produkującym m.in. płyty zbrojone do budowy schronów.
Urodził się w Gnieźnie, ale całe swoje dzieciństwo spędził w Inowrocławiu. W 1943 r. został wywieziony na przymusowe roboty do Berlina, gdzie pracował w warsztacie budowlanym produkującym m.in. płyty zbrojone do budowy schronów.
W pierwszej części rozmowy pan Eugeniusz opowiedział, jak dowiedział się, że ma opuścić kraj, jak żyło się Polakowi w Berlinie w 1943 r., a także jak wyglądał Jego powrót do Inowrocławia po tym, jak w 1945 r. zakład, w którym pracował został zbombardowany.
Dlaczego zdecydował się wrócić do Polski?
Tęsknota za swoi była mocniejsza. Człowiek zawsze porównywał wszystko ze swoim miastem
– mówił p. Eugeniusz.
Druga część wywiadu poświęciliśmy życiu w Elblągu. Pan Eugeniusz dotarł do naszego miasta 15 czerwca 1945 r. Zamieszkał z kolegami na strychu Poczty. Jak to wyglądało? W piwnicy magazyn broni, brak jedzenia i dokuczliwe komary, których tego lata było aż nadto.
Nie wyobraża sobie pani jak wyglądały te pomieszczenia, gdzie trzymano papiery. Było tyle brudu, że zbierano je i palono (…) W piwnicy było bardzo dużo karabinów
– wspominał p. Eugeniusz.
Początki tworzenia elbląskiego oddziału Poczty Polskiej nie były proste.
Początkowo nie miałem pracy, ale kiedy zrobiliśmy porządek na Poczcie to zostałem listonoszem. Wszystko się wtedy robiło. Korespondencji trochę było. Powiedźmy, że było pięć listów i bez torby, z listami w garści szedłem w miasto i stawałem przy każdej ulicy sprawdzając, czy któryś list nie jest adresowany właśnie tam. Kiedy chałupa była spalona pisałem taką informację na liście. (…) Dużo było zwrotów
– opowiadał p. Eugeniusz.
W 1949 p. Eugeniusz rozpoczął dwuletni kurs zawodowy w Warszawie. - Pojechałem na egzamin i proszę zatkać uszy – nie zdałem – śmiał się. - Ale za drugiem razem, i teraz może pani odetkać uszy, zdałem.
W 1956 r. jako jedyny z dziewięciu osób z Elbląga p. Eugeniusz ukończył Technikum Łączności w Gdańsku. W latach 70-tych był kierownikiem Centrali Automatycznej w Elblągu i brał udział w rozbudowie urządzeń łączności.
Ostatnie osiem lat przed emeryturą pracował jako inspektor teletechniczny na terenie województwa elbląskiego.
Podczas rozmowy z p. Eugeniuszem nie mogło zabraknąć wątku jego żony Wacławy Zakrzewskiej, którą poznał... na statku z Elbląga do Krynicy Morskiej. - Mieszkała w Elblągu. Przyjechała tu po wojnie z rodzicami z Warszawy. (…) Poznaliśmy się na statku. Ona stała sama, ja sam. Dokładnie nie powiem, ja to tam było, ale przeżyliśmy razem szczęśliwe lata. Od sześciu lat jestem sam – mówił p. Eugeniusz. - Mam córkę Romanę i syna Krzysztofa i wnuczęta i już prawnuczęta.
Pierwszą część wywiadu z p. Eugeniuszem opublikujemy w piątek, 2 sierpnia. Zapraszamy!
Chyba bardziej rozbierał, niż odbudowywał :D
Panie Jacek , jeżeli jest taka potrzeba to najpierw się rozbiera żeby później odbudować. Nie jest tak?