Radosław M. i Przemysław K. trafią za kratki za znęcanie się nad psami. Sąd Okręgowy utrzymał w mocy wyrok skazujący mężczyzn, kolejno na 6 miesięcy i rok pozbawienia wolności.
Anonimowy telefon z informacją, że psy przebywające na jednej z posesji w Zielonce Pasłęckiej potrzebują pomocy, doprowadził do skazania właściciela zwierząt i jego kolegi za znęcanie się nad nimi.
Do zdarzenia doszło pod koniec 2015 roku. Inspektorzy ds. ochrony zwierząt ze schroniska Psi Raj w Pasłęku, których telefonicznie zaalarmowano, już wcześniej znali mieszkańca Zielonki Pasłęckiej. Tym razem udali się do niego w asyście policji. Na miejscu zastali psią tragedię. Suczki, których właścicielem był Radosław M. były w bardzo złym stanie. Jedną z nich znaleziono pod stertą gałęzi w lesie nieopodal posesji. Jak się później okazało Przemysław K., kolega Radosława M., zadał jej ciosy łopatą. W ten sposób, jak tłumaczył właściciel psa, miał "ukrócić cierpienia chorego psa".
Suczki, po zabraniu z posesji, przywieziono do mnie. Jednak z nich, ta, której nie udało się uratować, była praktycznie nieprzytomna, skrajnie wychudzona, wychłodzona, miała obrzęk pyska. Druga, ta, która żyje, miała szczękościsk, ataki pseudopadaczkowe, które powtarzały się, gdy tylko ktoś głośniej się odezwał. To była młoda suczka, ale byłą tak wygłodzona, miała takie zaniki mięśni, że wyglądała jak stary wyniszczony pies
– opisywała przed sądem stan psów młoda weterynarz z Pasłęka.
Żyła, ale była w stanie śmierci klinicznej, zagłodzona, pobita. Zabraliśmy ją ze sobą. Trafiła do weterynarza, długo o nią walczyliśmy. Niestety nie się jej uratować. Na szczęście drugą suczkę, która również wycieńczoną i wygłodzoną udało się wyleczyć i znaleźć jej nowy dom
– opowiadała Barbara Zarudzka, szefowa pasłęckiego schroniska, która uczestniczyła w interwencji.
W maju ubiegłego roku rozpoczął się proces mieszkańców Zielonki Pasłęckiej. Radosław M. został oskarżony o znęcanie się nad psami, którym nie zapewnił odpowiednich warunków, nie karmił, doprowadzając do wygłodzenia oraz podżeganie Przemysława K., do zabicia jednej z suczek.
Przepraszam, jest mi bardzo przykro. Nie chcę już nawet żadnych psów. Nie potrzebuję więcej problemów. Internet już huczy na ten temat, to jest bardzo duża kara i nauczka
- mówił na jednej z rozpraw Radosław M., jeden z oskarżonych.
W styczniu został ogłoszony wyrok. Sędzie Katarzyna Słyś skazał Radosława M. na sześć miesięcy pozbawienia wolności i 5-letni zakaz posiadania zwierząt, a Przemysława K. - na rok więzienia i 8-letni zakaz posiadania zwierząt. Wyroki były nieprawomocne.
Na początku maja Sąd Okręgowy w Elblągu utrzymał go w mocy. Jest on więc prawomocny i oprawcy zwierząt trafią do więzienia.
Mam nadzieję że pod celą trafią na miłośnika psów.