Przez całe życie broniłam mamy. Kładłam się na niej, żeby ją osłonić, żeby kopał po mnie, a nie po niej. Prosiła, żebym więcej tego nie robiła, żebym uciekała, nie narażała się. Ja nie potrafiłam. Za każdym razem szarpałam się z nim, broniłam jej, jak tylko mogłam, bo wiedziałam, że sama nie jest w stanie się obronić – mówi Wioletta, która wyniku ciosu nożem została przykuta do wózka inwalidzkiego. 19 lipca 2015 roku dziewczynie nie udało się obronić mamy. Oprawca był silniejszy. Dzisiaj ruszył jego proces.
Ze względu na zły stan zdrowia Jana M. oskarżonego o zabójstwo żony i okaleczenie córki, dwukrotnie odwlekano rozpoczęcie jego procesu. Dzisiaj sprawa ruszyła przed Sądem Okręgowym w Elblągu, toczy się za zamkniętymi drzwiami.
Chcę go wymazać z pamięci, bo nigdy nie był moim ojcem. Zawsze był katem i oprawcą, który tylko myślał o sobie. Nigdy nie miał poczucia winy. On nie przeprasza szczerze. Gdy do domu przyjeżdżała policja mówił do mamy "Ewuniu przepraszam, więcej tak nie będzie", a gdy tylko policja odjeżdżała, tłukł ją, bo to nawet nie było bicie, tylko tłuczenie. Nieraz miała połamane żebra, rozbitą głowę. Powybijał jej prawie wszystkie zęby, miała na ciele ślady po biciu pogrzebaczem, paskiem
– mówiła po rozprawie Wioletta, córka oskarżonego i ofiara z trudem ukrywała emocje towarzyszące pierwszej rozprawie.
Janowi M. grozi najwyższy wymiar kary - dożywocie.
Na razie trwa postępowanie dowodowe. To za wczesny etap, aby mówić, jakie będą wnioski prokuratury odnośnie do wymiaru kary. Wszystkie okoliczności będą brane pod uwagę. Czy oskarżony przyznaje się do winy? Ze względu na wyłączenie jawności nie mogę o tym mówić
– wyjaśnia prokurator Weronika Olender z Prokuratury Rejonowej w Braniewie.
– Czy ma wyrzuty sumienia? O to trzeba byłoby zapytać oskarżonego. Nie chcę wypowiadać się na ten temat, oceniać osób, które bronię. Jest oskarżony o zabójstwo i usiłowanie zabójstwa i tyle mogę w tej chwili powiedzieć – dodaje adwokat Izabela Deja, obrońca z urzędu oskarżonego.
Wśród osób, których zeznań sąd wysłuchał jako pierwszych była Wioletta, córka i ofiara oskarżonego oraz jej narzeczony. Dziewczyna nie chciała zeznawać pod obecność oskarżonego. Jak mówiła po rozprawie, wspomnienia są nadal zbyt żywe, a widok ojca budzi w niej strach.
Wiedziałam, że jest skuty kajdankami, że nie może się do mnie zbliżyć, mimo to czułam strach. Często mam koszmary. Śni mi się, jak ojciec zabija mamę, jak umiera na moich rękach. Ja nic nie mogę zrobić. Budzę się i nie mogę już zasnąć, bo ten strach jest we mnie. To są cały czas żywe wspomnienia. Na pewno nie dam rady dzisiaj zasnąć kolejną noc. Jego widok sprawia, że wszystko mi się przypomina. Widzę krew, słyszę płacz i krzyk
– mówi pokrzywdzona.
Do tragedii doszło 19 lipca 2015 roku. Policjanci otrzymali wezwanie do awantury domowej, która wybuchła w jednym z domów we wsi Drewnowo (gmina Frombork). Gdy przybyli na miejsce zobaczyli pijanego mężczyznę siedzącego w fotelu i dwie leżące na ziemi kobiety.
Starszej kobiety nie udało się uratować. Zmarła na miejscu od zadanych ran. 19-letnią Wiolettę M. przetransportowano do Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Olsztynie. Dziewczyna, która podczas awantury stanęła w obronie matki, była w ciężkim stanie. Cios zadany w plecy uszkodził rdzeń kręgowy i została sparaliżowana od pasa w dół. Dziewczyna wiele miesięcy spędziła w szpitalu. Napastnikiem okazał się mąż i ojciec, 61-letni Jan M. Mężczyzna znany był już policji. Był wcześniej karany i miał kuratora. Maria M. miała założoną Niebieską Kartę.
Dostawałam leki, morfinę, coraz większe dawki, dosłownie końskie, żeby tylko ujarzmić ból. Leżałam bez ruchu, miałam wszędzie odleżyny, nie mogłam sama funkcjonować, nie mogłam sama się umyć, uczesać. Ciągle byłam zdana na innych. Teraz też jestem, chociaż jestem bardziej samodzielna, ale nigdy nie zapomnę tego szpitala, jak leżałam i prosiłam, żeby mnie uśpili, bo już nie mogłam wytrzymać ani psychicznie, ani fizycznie
– wspomina kobieta, która do dzisiaj porusza się na wózku inwalidzkim.
Wiem, że kiedyś będę miała normalne życie. Myślę, że wstanę z wózka - dodaje pytana o przyszłość.
Dzisiaj ruszył proces Jana M., kolejna rozprawa odbędzie się 15 marca.
Pani Nataszo,Niebieska karta nie jest zakładana ofiarom przemocy,ale sprawcy! Dziennikarz nie może pozwolić sobie na takie wpadki. Pozdrawiam Aleksandra
a sąd w Elblągu da mu 5 lat w zawieszeniu bo przecież chodzi "tylko o kobiety". Sprawca oczywiście przez lata bił, dręczył ofiary i nic się nie działo.musiało dojść do tragedii.... Gwałty,przemoc domowa itp wszystko jest bagatelizowane,póki ktoś nie zniknie.
Co ty kobieto mowisz!!!!!!OFIAROM!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!wiem wszystko na ten temat.... .brak słów jak czytam ten artykuł.....
Dupek uda wariata,zamkną go u czubów we Fromborku i za pół roku wyjdzie na wolność i dokończy dzieła. Ci powie sędzia Ziętara wtedy?