Dziś (13 listopada) w Sądzie Rejonowym w Elblągu ruszył odroczony proces karny dwójki byłych pracowników laboratorium kryminalistycznego Komendy Wojewódzkiej Policji w Olsztynie. Prokuratura zarzuca Bogdanowi Z. i Jolancie D. niedopełnienie swoich obowiązków, co skutkowało utratą dowodów - trzech odłamków kości - pobranych z ciała zamordowanego w 2003 roku, Krzysztofa Olewnika. Wątek ten jest tylko jednym w głośnej - i dotąd niewyjaśnionej sprawie śmierci młodego bizmesmena, syna płockiego przedsiębiorcy, Włodzimierza Olewnika.
Akt oskarżenia został skierowany przeciwko pracownikom laboratorium kryminalistycznego: szefowej laboratorium Jolanty D. oraz biegłego medycyny sądowej Bogdana Z. Zarzuty dotyczą wykonanych przez nich w październiku 2006 r. w olszyńskim laboratorium badań DNA zwłok Krzysztofa Olewnika - Oskarżony w tej sprawie Bogdan Z., 30 października 2006 r., jako biegły z zakresu medycyny sądowej, pobrał do badań trzy fragmenty kości: z ramienia, biodra i uda. Dwie próbki wykazały zgodność DNA z kodem genetycznym Krzysztofa Olewnika, natomiast jedna wykazała inny od pozostałych profil - mówi prokurator Dominika Mońko z Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku. - W tej sytuacji ekspertyzy powinny zostać powtórzone, czego nie zrobiono. Poza tym w wynikach badań zatajono sam fakt odmienności profilu jednej z próbek.
Oprócz sfałszowania wyników badań prokurator zarzuca Jolancie D. i Bogdanowi Z. niedopełnienie obowiązków. Zarzut ten ma związek z zaginięciem fragmentów kości badanych w 2006 r., do czego przyczynił się niewłaściwy nadzór nad dowodami rzeczowym - Bogdan Z. nie sporządził protokółu z pobrania materiału biologicznego ze znalezionych zwłok, na skutek czego niemożliwym stało się ustalenie, z jakiej tkanki wyizolowano DNA poddane analizie i nie zarejestrował tych dowodów rzeczowych w Księdze Obiektów Badań Laboratorium Kryminalistycznego KWP w Olsztynie, co spowodowało, że przyczynił się do ich utraty - mówi prokurator Mońko.
Natomiast Jolanta D., która była wówczas naczelnikiem laboratorium kryminalistycznego Komendy Wojewódzkiej Policji Olsztynie, odpowiada za podobne przestępstwa, jako że sprawowała nadzór nad pracą Bogdana Z. Miała ona ułatwić Z. wydanie fałszywej opinii w zakresie identyfikacyjnych badań DNA, umacniając go jednocześnie w przekonaniu o braku konieczności powtórzenia badań genetycznych na próbkach. Zatajone rozbieżności w ekspertyzie powstałej w 2006 r. w Olsztynie spowodowały, że na początku 2010 r. gdańska Prokuratura Apelacyjna – na wniosek rodziny Olewników – zdecydowała się przeprowadzić ekshumację zwłok Krzysztofa. Dopiero wyniki badań próbek pobranych po ekshumacji potwierdziły ostatecznie tożsamość ofiary.
Oskarżeni nie czują się winni i przemawiają
A właściwie oskarżona, gdyż Bogdan Z. skorzystał dzisiaj z możliwości odmowy zeznań. Jolanta D. odczytała zaś swoje wyjaśnienia z kartki - Dlaczego Prokuratura Apelacyjna w Gdańsku z taką zajadłością rzuciła się na mnie i Bogdana Z.? - pytała dziś oskarżona. - Jest to historia stworzenia zasłony dymnej. Kwestionowana przez prokuraturę opinia z zakresu badań DNA wydana przez Bogdana Z. w swojej konkluzji jest poprawna i jej ustalenia nie tylko nie zostały podważone, ale nawet potwierdzone przez inna opinię wydaną przez Zakład Medycyny Sądowej w Gdańsku - przekonywała oskarżona.
Jolanta D. utrzymuje też, że w tej sprawie wszystkie podnoszone w zarzutach wątpliwości, czy też niedociągnięcia opinii można było rozstrzygnąć uznając ją za niepełną lub niejasną - Niczego, co dotyczy kwestionowanej opinii laboratorium nie ukrywałam; cała dokumentacja badawcza była jawna i dostępna, a wszystkie dokumenty zostały wydane prokuraturze - przekonywała oskarżona. - Jako ówczesny kierownik laboratorium nie uczestniczyłam w badaniu, ani nie mogłam uczestniczyć w tworzeniu spornej opinii; byłam wtedy w zupełnie innym miejscu. Jeśli chodzi o dowody rzeczowe to w czasie, gdy kierowałam laboratorium, tych obiektów badań było blisko pół miliona. Czy ponoszę osobistą odpowiedzialność za każdy z nich?
Za co więc powinien odpowiadać kierownik? Według Jolant D. miała to być "organizacja i stworzenie warunków do odpowiedniego zabezpieczenia dowodów i stworzenie odpowiednich procedur" - Niedociągnięcia pojedynczego pracownika w pojedynczej sprawie nie mogą rzutować na regułę, a regułą było prawidłowe postępowanie w tym zakresie - broni się oskarżona.
Na tym ostatnim argumencie mecenas Jolanty D. opiera także obronę swojej klientki - Laboratorium w Olsztynie rocznie wydaje kilka tysięcy podobnych opinii i nie jest możliwe, by szef odpowiadał za treść każdej - mówi mec. Jacek Potulski. - A wydana w tej konkretnej sprawie opinia też nie wskazuje na zarzut, jaki prokuratura stawia mojej klientce.
Sprawa zapowiada sie na długą i trudną. Zarówno ze strony prokuratora jak i obrońców oskarżonych mają się bowiem pojawić wnioski dowodowe i świadkowie, którzy w procesie będą przesłuchiwani.
I tak nigdy nie poznamy winnych, siedzą zbyt wysoko.. trza było czerwonych wywieszać w 89.
pokraki niszczące dowody mieszkają nawet w Elblągu - tumany MO