W nieco filozoficznym nastroju wyszłam z ostatniej premiery Teatru im. Aleksandra Sewruka w Elblągu. Ogarnęło mnie poczucie tymczasowości. Przywiązujemy się do rzeczy, miejsc, ludzi, a może się przecież okazać, że to tylko ułuda pewnej stabilizacji. Jak pisał Jean de La Bruyere Są tylko trzy wydarzenia w życiu człowieka: narodziny, życie i śmierć. I choć, mam nadzieję, nie wrócą czasy przesiedleń, przymusowej emigracji, to jednak niechęć do odmiennych kultur czy religii jest w nas głęboko zakorzeniona. Świadczą o niej chociażby wpisy na forum pod artykułami o „Skrzypku na dachu” czy imprezach towarzyszących. A przecież właśnie takie zachowanie czy zdarzenia (nie oszukujmy się, że w dużo mniejszym zakresie) były motywami wypędzenia bohaterów musicalu z Anatewki.
Wielokulturowość, w której żyli nasi przodkowe oraz jej pozostałość to elementy, które należy chronić. Ale bez zbędnych teorii o asymilacji... Kultura żydowska, tak samo jak ukraińska, niemiecka czy rosyjska po prostu obok nas funkcjonuje, stanowi korzenie naszej, a przecież tej wyrzec się nie można. Historia wygnania Żydów z Anatewki to tylko pretekst do mówienia o rzeczach ważnych i potrzebnych w kontekście wypędzeń czy antysemityzmu.
Musical opiewający tradycję stanowi ważny element narodowego bytu. Nie oszukujmy się – „Skrzypka na dachu” znamy wszyscy, piosenki nucimy pod nosem, bo któż nie chciałby „być bogaczem”, a Tewje ze swoją mądrością jest wielkim przyjacielem. Cóż więc w spektaklu może nas zaskoczyć? Prawdopodobnie niewiele. A jednak... Popularność tego musicalu jest niezmienna. Każde przedstawienie okazuje się ogromnym sukcesem i w dalszym ciągu nas zaskakuje, śmieszy, wzrusza. Nie inaczej jest obecnie w Elblągu. Mówi się o „Skrzypku”, niemalże walczy o bilety, komentuje spektakl. Stał się on ważnym elementem rozmów na długo przed premierą, a teraz te dyskusje osiągną pewnie apogeum.
Bo czyż nie jest szaleństwem wystawienie musicalu w teatrze dramatycznym? Oczywiście, że jest, ale za to jakim pięknym. I już na samym początku chapeau bas pomysłodawcom, realizatorom i aktorom za odwagę, pracę i efekty tychże. Przeniesienie nas w miejsce magiczne, jakim jest Anatewka, z bohaterami prostymi, ale szalenie wartościowymi to potrzeba każdego z nas. Wiele bowiem z emocji, które kierują bohaterami, przeżywamy codziennie. Często stajemy przed dylematami rzeczywistości, w której przyszło nam żyć. I zapewne nie dokonujemy wyborów pomiędzy szczęściem a wszechobecną tradycją, to jednak sposób oceny rzeczywistości i filozofia Tewjego każą nam podejść z uśmiechem do świata. Konwencja dyskusji z Bogiem jak z ważnym przyjacielem, uszanowanie zwyczajów, mądrości mleczarza chwytają za serce i uczą, że na wszystko, lub prawie wszystko, można znaleźć lekarstwo.
Nowa premiera w reżyserii Artura Hofmana broni się wyśmienicie. Pamiętajmy, że nasz Teatr to nie jest scena muzyczna i brak zaplecza tejże widać. Z całym szacunkiem dla wysiłków aktorów na tle ich ogromnej pracy i doskonałego rzemiosła widać przypadkowych ludzi na scenie, ale Tewje, Gołda (w tej roli Teresa Suchodolska) i ich córki „kupują” nas w stu procentach. Fenomenalnie zarysowane postaci, półsłówka, półgesty, półuśmiechy, które dodają smaczku relacjom międzyludzkim i pomysłowe rozwiązanie niektórych scen to mistrzostwo świata na elbląskiej scenie. Oprócz wspaniałego libretta, muzyki elbląski „Skrzypek” to przede wszystkim doskonały spektakl dramatyczny z chociażby widowiskową, nowatorską sceną rozmowy z duchem babci Cajtli (fantastyczna Maria Makowska-Franceson). Wykorzystanie w tym momencie niemalże wszystkich możliwości nowej sceny, dynamizująca muzyka, efekty świetlne, teatr tańca zachwycają. Podziw budzi przedstawienie także kreacjami aktorskimi przemyślanymi o głęboko prawdziwymi.
Nasze serca zdobywa ten niezbyt bogaty prosty Żyd, który prowadzi filozoficzne dysputy z Bogiem. Krzysztof Kolba (sceniczny Tewje) nie tylko fizjonomią czy głosem, ale przede wszystkim mimiką i ciepłem oczu zjednuje sobie sympatię widzów. Rozumiemy jego dylematy, wybory pomiędzy dwiema równorzędnymi racjami: tradycją i szczęściem córek. Dla Tewjego, tak jak dla każdego rodzica, to drugie jest najważniejsze. Wspieramy go i te dywagacje przyjmujemy z dobrotliwym uśmiechem i akceptacją. I co dziwne, mimo iż społeczność Anatewki jest bardzo mocno związana z tradycją, o czym nas informuje już na samym wstępie, nie potępia decyzji mleczarza, zgadza się na wspólny taniec kobiet i mężczyzn na weselu, powoli akceptuje nadchodzące nieubłaganie zmiany. Tewje jednak wie, że jest granica, której się nie przekracza. Chawa (Anna Suchowiecka) nie może wyjść za goja – to wbrew zasadom i miłość nie może tłumaczyć odejścia od wiary. Tewje cierpi, gdy córka bierze ślub w cerkwi, ale trzyma się korzeni, ponieważ one stanowią jednym pewną rzecz w niepewnych czasach. Przymusowe wysiedlenia i wyjazdy mieszkańców do miejsc na całym świecie bolą. Wiemy, że są oni związani z tym mitycznym miejscem, rajem, choć pełnym biedy, ale bezpiecznym i własnym. Podejście bohaterów z odrobiną humoru, otwartym sercem i optymizmem to coś, co ważne.
Przekonuje w tym spektaklu niemalże wszystko: doskonała scenografia, kostiumy, postaci i rozwiązania scenicznie. Niektóre elementy muszą się jeszcze „dograć”, ale to wymaga czasu. „Skrzypek na dachu” pozostawił mnie z pewnym niedosytem. Jeżeli był szaleństwem, to proszę o więcej...
Dominika Lewicka-Klucznik
mądra i trafna recenzja
POPIERAM !. Uczta dla uszu i oczu ! Prosimy o więcej!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
a ja się pytam dlaczego tak mało grają w grudniu?biletów nie dostałem a dopiero w lutym maja wznowić. ta sztuka powinna być grana często bo jest duże zainteresowanie a co za tym idzie więcej ludzi przekonało by się do teatru.
To raczej analiza utworu: co autorzy mieli na myśli, albo o czym mówi utwór. Z recenzją nie ma to wiele wspólnego. Ale najważniejsze, że się podoba. Bo powinno. Skrzypek jest super!
Też uważam, że nie jest to recenzja.
nie 3 tylko 2 rzeczy sa pewne w zyciu czlowieka- smierc i podatki, Bruyer sie pomylil, tak Dominika nazywajac swoje nieuporzadkowane i sprzeczne wrazenia recenzja