Kiedy wiele miast w Polsce zaczyna szukać atrakcji turystycznych w odtwarzaniu historii miejsc, w Elblągu nie dostrzega się potencjału tkwiącego w dawnych dziejach Elbląga. Choć elbląscy Wikingowie walczą o uznanie władz naszego miasta, to jednak bardziej znani i popularni są poza granicami Elbląga. Czy to się zmieni?
O fascynacji do historii Elbląga i życiu Wikinga w dzisiejszych czasach z Wojciechem Ławrynowiczem rozmawia Filip Balewski.
Wikingowie… Skąd pomysł na takie hobby?
Nie jestem z Elbląga. Gdy jako dzieciak przyjeżdżałem tu do swojego dziadka, mijałem Malbork. Zamek mnie zafascynował. Zacząłem zaczytywać się w literaturze historycznej. Natrafiłem na hasło „Truso”. W latach 90-tych było ono traktowane jako grodzisko pruskie. Zaciekawiła mnie idea budowy repliki grodziska, próbowałem dotrzeć do stowarzyszenia, ale jakoś nie bardzo mi się udało. Wspólnie z koleżanką wymyśliliśmy, że zrobimy imprezę związaną ze średniowieczem. Jak zaczęliśmy się zagłębiać w temacie, to okazało się, że to grodzisko nie jest tak do końca pruskie, tylko że to są ślady wikińskie, że to Wikingowie tu urzędowali i bodajże w 1993 roku zrobiliśmy pierwszą imprezę w Elblągu „Wikingowie z Truso”. Bardziej byliśmy organizatorami niż uczestnikami.
Nie chcieliście brać czynnego udziału?
Oczywiście, że chcieliśmy. Kinga Maruszczak, szukała jakiejś łodzi, żeby jedną do nas ściągnąć. Okazało się, że łódki wcale nie są daleko, ponieważ jedna jest w Starych Jabłonkach, koło Ostródy. Dogadaliśmy się z panem Markiem Szablińskim, budowniczym łodzi, żeby jego ekipa przypłynęła na tę imprezę… i tak się zaczęła moja fascynacja Wikingami i pływaniem.
Po tej imprezie, koledzy (już wtedy moi koledzy) z łodzi zaprosili mnie na festiwal na Wolinie. Pojechałem jako cywil, autostopem. Przebrano mnie i… zostałem wioślarzem. I to już na mnie zadziałało jak wirus. Śmiejemy się, że to jest jak choroba: albo się uodparnia i nie bawi w to, albo wciąga i większość z tych ludzi, którzy w to wejdą to już z butami, całym swoim życiem, swoją pasją.
Jak to się rozwijało?
Festiwal jeden, potem drugi….Coraz bardziej wchodziłem w historię, poznałem mnóstwo fantastycznych ludzi. To, co jest istotne dla ruchu odtwórstwa historycznego, to ludzie - wrażliwi, pasjonaci… Stwarzają fantastyczny klimat. On jest podstawą.
Jak byliście traktowani w Elblągu?
Niestety w Elblągu jakoś od wielu, wielu lat było strasznie pod górę, byliśmy traktowani jak jakieś upierdliwe muchy…Nie byliśmy tu mile widziani. Idea Truso ciągnęła się mozolnie i właściwie do tej pory jest dużo zamieszania, a że jakoś nie mogłem dobrnąć do „decyzyjnych”…, stwierdziłem, że jak nie mogę od tej strony budowania, to wezmę się od innej strony i zaczęliśmy tworzyć społeczeństwo „Truso”.
Kto je tworzy?
W sumie około sześciu drużyn, obejmujących dość duży odcinek Polski, od Olsztyna po Brusy na Kaszubach . W tej chwili, moim zdaniem, to jedna z najlepszych ekip na świecie. Mamy wiele różnych specjalności, możliwości. Jest zespół muzyczny, sokolnik, wielu rzemieślników z pierwszej ligi, jak: bursztyniarz, koleżanka, która pisze ikony, kowal, dużo drobnego rzemiosła, jedna z najlepszych drużyn bojowych w tej chwili w Europie. Współpracujemy z łódką „Welet”. Jest ona bardzo cenna. Została sprowadzona z Biskupina do Elbląga. Stoi w naszym mieście, Dziwi mnie, że do tej pory nikt tego nie wykorzystał. Liczę, że teraz się to zmieni. Jeżdżę trochę po Polsce i Europie, i „Truso” jest znane w historii X wieku. Wiadomo, to jest niszowa sprawa i nie każdego to interesuje, ale wśród pasjonatów historii X wieku „Truso” jest jednym z ważniejszych punktów na mapie Europy. Jest to już powoli marka rozpoznawalna w Europie, wiadomo w naszej, niszowej branży, ale jest.
Jakie plany w najbliższym czasie?
Organizujemy w tej chwili cztery imprezy, m.in. jedną w Rosji, w Obwodzie Kaliningradzkim. Wygraliśmy projekt w naszym mieście na organizowanie imprezy „Festiwal Wikingów”, edycja 22 maja.
Moim marzeniem jest, żeby któregoś dnia tutaj, na Zalewie Wiślanym zrobić wielki zlot łodzi Wikingów europejskich. Docelowo też będę szukał projektu, żeby zorganizować imprezę polsko–rosyjską, dziesięciodniową, między Kaliningradem a Elblągiem, pokazałbym nasz Zalew Wiślany. Oczywiście organizujemy prywatne imprezy zamknięte, które są zupełnie poza światem zewnętrznym, gdzie wszystko robimy za własne pieniądze, zanurzamy się w lesie, ekipy znikają i po prostu „żyjemy w średniowieczu”. One najbardziej nas cieszą.
Chłopaki jak się biją, to się biją naprawdę, jak rzemieślnicy robią swoje produkty, to robią, jak się robi jedzenie, to się robi jedzenie itp. Po prostu staramy się odtwarzać X wiek.
A zawężając obszar do samego Elbląga, to ilu was jest?
W Elblągu to jest skomplikowana sytuacja. W tej chwili jest jakby kilka cząstek układanki i wszystkie są nieduże. Ja jestem liderem bardzo małej grupy liczącej w tej chwili sześć osób – to jest właśnie część grupy „Truso”, parę osób jest związanych z Anią Grzelak z muzeum. Jest też parę osób związanych z łodzią „Welet”, ja tam jestem załogantem, a więc trochę w rozkroku, ale w pozytywnym znaczeniu - między nimi a swoją drużyną: tam jestem załogantem, a tu jestem liderem. Z X wieku jest jeszcze nasz przyjaciel, który jest mocno związany z naszą ekipą z „Truso”, Zbigniew - mówimy na niego kupiec. Jest osobą, która żyje ze Średniowiecza, rencista który dorabia sobie tym, że jeździ po imprezach, handluje pamiątkami i prezentuje gry historyczne. Zapomniałem dodać jeszcze, że jest grupa związana z drużyną „Truso”, jest to filia drużyny w Braniewie – przy jednym z elbląskich liceów.
Jak zdobywacie fundusze? Przecież potrzebne są stroje, sprzęt…
To jest wszystko prywatne. Jak na razie wyjątkiem jest grupa z miejscowości Brusy koło Kaszub, która skorzystała z funduszy europejskich i co jest fajne, czego im zazdroszczę i mam nadzieje, że w Elblągu kiedyś do tego dojdzie, mają ogromne wsparcie samorządu. Dzięki temu prężnie działają, mają dobrego lidera. Grupa liczy około 40 – 60 osób.
To, co my robimy, to po pierwsze pasja, a po drugie zagospodarowaniem czasu wolnego młodzieży. Dzięki temu młodzi ludzie się zmieniają i część, która zostaje w grupie na ogół bardzo się rozwija. Stawiamy na rozwój emocjonalny ludzi, ponieważ mamy dość wysokie standardy zachowań etycznych i moralnych w grupie. Jest ona oparta na przyjaźni, szacunku, pewnej gradacji członkostwa, są autorytety, hierarchia, ale nie sztywna.
Dziwi mnie że nikt z Włodarzy Elbląga do tej pory i obecnie nie chce w szybkim tempie wybudować WRESZCIE atrakcji turystycznej w Elblągu w postaci osady gdzie Wikingowie będą mieli swoje miejsce do pokazów życia i walk.Unia daje pieniądze na takie budowy.Pytam się jak długo będą trwały dyskusje zamiast przetarg i budowa .Skończyć z tym inne miasta budują i myślą tylko u nas marazm.
Także o Wikingach będzie mowa w czasie spotkania poświęconego między innymi otworciu na historię w Bibliotece Elbląskiej. 3 marca 2011 ( czwartek) o 18.00
@ miłośnik: A konkretnie które miasta zafundowały sobie ostatnio na starym mieście skansen tudzież replikę osady? Chociaż szanuję pasję p. Ławrynowicza i ogólnie popieram ludzi z inicjatywą, to jednak tematyka Truso i Wikingów jest dla mnie zupełnie nieatrakcyjna, tym bardziej w kontekście zagospodarowania Wyspy Spichrzów. Zakładam, że w ciągu kilku najbliższych lat ten obszar w końcu stanie się wizytówką Elbląga, ale moim zdaniem nie powinien być nią skansen, którego motorem napędowym jest "bardzo mała grupa licząca w tej chwili sześć osób". Również ze względów dojazdu i ograniczonego terenu chyba trudno tam planować duże imprezy inscenizacyjne - nawet zamek w Malborku ma podczas inscenizacji oblężenia problem z przyjęciem dużej liczby osób. Jeśli zatem ma to być inwestycja na zasadzie "lepsza mała osada niż żadna", to uważam że szkoda tego miejsca.
Nic nie robić ,nic nie budować tylko siąść przed klawiaturą i głupoty pisać.NIECH ELBLĄG NADAL BĘDZIE DZIURĄ!!!!!Tacy są mądrale co tu mieszkają.
Brusy koło Kaszub...hmm...to bardzo ciekawe:(
najpierw to niech wikingowie zainteresują mieszkańców i dadzą coś od siebie, a nie zaraz by chcieli inwestycji za miliony ku uciesze garstki ludzi!
ośrodek wiejski elblag - ważne i ambitne wyzwanie:)
do autora-nic- przecież ty oszołomie właśnie to robisz, czyli biadolisz i siedzisz przy klawiaturze i stukasz!!! Weś się do roboty i nie zwalaj na innych, że nic nie wychodzi, że wszyscy są winni, że tylko ty wiesz co jest najlepsze! Co mnie obchodzi, ze gdzieś za górami za lasami ktoś ma, a my nie! Może po prostu nikt tego nie potrzebuje i nie chce. Może w liderach tkwi problem..
Do Dość głupoty i ciemnoty: weś ić
A kuku na muniu - a czym to zainteresowały i dały coś od siebie dinozaury w Bałdowie??? --> http://www.juraparkbaltow.pl/ Tam było wielkie bezrobocie i postawili mieszkańcy na turystykę. No, ale według ciebie nie powinni nic robić. Bo uwierz ... te parę kostek dinozaura które tam znaleziono nie dały nic a nic z siebie. Ale ktoś pomyślał dalej niż czubek swojego nosa i setki ludzi żyje z turystyki.