Świadkowie pamiętają niewiele, a ojciec zmarłego Pawła M. jest już zmęczony ciągnącym się procesem. W takiej atmosferze na nowo zaczyna się ponowna rozprawa sądowa w sprawie tajemniczego zabójstwa chłopaka pod Bowling Clubem w lipcu 2007 r. Tym razem jednak sąd rozpatruje ewentualne uczestnictwo w całym zajściu Jacka B.
Jacek B., razem z Marcinem P. i Varhuzanem M. zasiedli na ławie oskarżonych w głośnym procesie, jaki toczył się przez kilka miesięcy przed Sądem Okręgowym w Elblągu. Chodziło o pobicie ze skutkiem śmiertelnym pod Bowling Clubem Marcina P. w lipcu 2007 r.
Marcin P. i Jacek B. zostali skazani na pięć lat pozbawienia wolności. Dodatkowo musieli zapłacić po 5 tysięcy złotych nawiązki na rzecz Fundacji Ewy Błaszczyk "A kogo", 400 zł tytułem kosztów sądowych oraz po 4 tysiące złotych na rzecz ojca zabitego Pawła M. - Andrzeja Sztuczki. Varuzhana M. sąd uznał winnym pobicia Marcina M., kolegi Pawła M., i skazał go na jeden rok i trzy miesiące więzienia w zawieszeniu na cztery lata. Skazany miał zapłacić dwa tysiące złotych na rzecz Fundacji "A kogo" oraz 300 zł tytułem kosztów sądowych.
Przypomnijmy, że Sąd Apelacyjny w Gdańsku w grudniu ub. r. utrzymał w mocy zasądzone przez Sąd Okręgowy w Elblągu wyroki dla Marcina P. i Varhuzana M., którzy byli oskarżeni w sprawie pobicia ze skutkiem śmiertelnym Pawła M. pod dyskoteką. Natomiast uchylił wyrok wobec Jacka B., zwolnił go z aresztu i nakazał ponowne rozpatrzenie tej sprawy przez elbląski sąd.
W środę sędzia Mirosław Tułodziecki przesłuchiwał w tej sprawie siedmiu świadków zdarzenia. Wyjaśnień odmówił Jacek B., twierdząc iż nie przyznaje się do winy. Sędzia przytoczył mu jednak jego wcześniejsze zeznania, gdzie twierdził iż tej feralnej nocy bawił się w dyskotece Bowling Club. Oskarżony wypił pięć drinków, następnie odwiózł taksówką kolegę do domu. Sam wrócił znów do dyskoteki. Gdy ponownie wychodził z lokalu, zauważył iż jakiś mężczyzna uderzył w twarz Marcina P. Postanowił rozdzielić walczących, ale wtedy jakiś mężczyzna skoczył mu na plecy i zaczął uciekać. Jacek B. miał pobiec za nim w stronę stacji benzynowej. Nie dogonił napastnika. Kiedy wrócił pod dyskotekę, zauważył Marcina P., który wrócił do lokalu. Jacek B. udał się do domu.
- Nikogo nie uderzyłem. Nie widziałem żadnego człowieka leżącego na chodniku. Na wezwania policji nie stawiałem się, ponieważ bałem się. Byłem już wcześniej karany – mówił wcześniej Jacek B.
Sąd przesłuchał także Magdalenę S., Dorotę K. oraz Marcina M., którzy tej nocy bawili się w Bowling Clubie razem z Pawłem M. Świadkowie niewiele już pamiętali z tamtego zdarzenia. Podkreślali jedynie, że to oni znaleźli leżącego Pawła M. Kiedy szli wspólnie w stronę budynku ZUS, mijała ich grupa mężczyzn „obcego pochodzenia”. Dorotka K. i Magdalena S. sugerowały, że mogli to być Ormianie, jednak nie mogą wykluczyć iż byli tam też Polacy. Według Doroty K. jeden z Ormian miał w ręku pasek. W tej grupie był Marcin P. Żaden ze świadków w tej grupie nie widział Jacka B.