W Logstorze trwa strajk

Od wtorku pracownicy Logstoru zrzeszeni w NSZZ "Solidarność" nie pracują. Według związkowców do strajku przystąpili wszyscy zatrudnieni przy produkcji. Dyrekcja firmy szacuje, że pracy nie podjęło 40 osób. Obie strony apelują do siebie o podjęcie rozmów. Jednak, gdy była na to szansa w postaci mediacji - nikt nie skorzystał.

Przypomnijmy, że w ubiegłym tygodniu w zakładzie przebywał mediator wyznaczony przez Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej. Negocjacje skończyły się fiaskiem.
- Przez sześć godzin rozmów nie doszliśmy do żadnego porozumienia. Zarząd firmy nadal nie widzi możliwości wypłat nagród za 2007 r. - mówi Andrzej Szatkowski. - Dlatego podjęliśmy decyzję o strajku.

Zarząd firmy został o akcji powiadomiony. Związkowcy z NSZZ "Solidarność" zapowiadają, że będą protestowali do skutku, czyli do momentu, gdy zarząd firmy wypłaci im nagrody za 2007 r. We wtorek, o godz. 6.00 pracownicy zatrudnieni w Logstor nie podjęli pracy. Do zakładu chciał wejść Mirosław Kozłowski, przewodniczący elbląskiego regionu NSZZ "Solidarność". Nie został jednak wpuszczony.
- To skandal, abym nie mógł wejść i podjąć prób negocjacji - mówi Kozłowski. - To pogwałcenie prawa. Nie mogę się na to zgodzić. W najbliższym czasie zbiera się zarząd regionu i podejmiemy w tej sprawie odpowiednie kroki.

Protestujący oflagowali zakład, wywiesili transparent informujący o strajku i nie podjęli pracy. 
- Produkcja stoi. Nikt nie pracuje - mówi Andrzej Szatkowski, przewodniczący "Solidarności" w Logstorze. - Pracownicy przychodzą na trzy zmiany i nie podejmują pracy. Domagamy się wypłaty nagród z zysku za rok 2007.

Mirosław Kozłowski apelował do zarządu firmy o podjęcie dalszych rozmów.

Ludmiła Kulawik, dyrektor ds. personalnych Logstor Polska S.A. proponowała "Solidarności" podpisanie porozumienia na czas trwania strajku w firmie. Chodzi o to, aby umożliwić pracę tym, którzy do akcji nie chcą się przyłączyć. Kulawik zapowiedziała także, że za okres strajku pracownicy nie otrzymają wypłat pensji.

- Mogę tylko ubolewać, że nie doszło między stronami do porozumienia - mówi Kulawik. - Deklarujemy, że w tym roku będą jeszcze podwyżki. Proponujemy 2 proc. podwyżki dla pracowników administracji i 4 proc. dla zatrudnionych przy produkcji. Na koniec roku natomiast zatrudnieni otrzymają nagrodę w wysokości 10 proc. Wynagrodzenia.

Kulawik podkreśla jednak fakt, że do strajku przystąpiło tylko 20 proc. pracowników firmy. Według niej produkcja trwa.
- W referendum za strajkiem opowiedziało się 142 osoby, a do akcji przystąpiło tylko 40 - mówi Kulawik. - Dostaje raporty po zakończeniu każdej zmiany. Mam informacje, że nawet strajkujący zaczynają się zastanawiać nad sensem dalszej akcji. 

Ludmiła Kulawik uważa, że ta sytuacja pokazuje jak nikłe poparcie ma akcja strajkowa wśród pracowników. Dyrekcja jednak nie chce zaostrzać sytuacji i nadal będą trwały rozmowy w sprawie rozwiązania problemu.
- Zamiast jednorazowej nagrody proponujemy sukcesywny wzrost płac w skali roku - mówi Ludmiła Kulawik. - Nie zgadzam się także z zarzutem, że utrudniamy kontakt przewodniczącemu Mirosławowi Kozłowskiemu ze strajkującymi. Natomiast ze względów bezpieczeństwa na teren zakładu nie mogą wchodzić osoby postronne. Pan Kozłowski rozmawiał ze strajkującymi przed bramą zakładu.

Ludmiła Kulawik dodaje, że straty spowodowane strajkiem będą oszacowane za dwa tygodnie. Dyrekcja nie może wykluczyć, że jeśli zakład poniósł straty w produkcji, to zostaną one pokryte ze środków przeznaczonych na podwyżki.

Według naszych informacji, obydwie strony konfliktu wystosowały do siebie pisma z wezwaniem do podjęcia dalszych rozmów.