Czy jesteśmy gotowi na powstanie nowych galerii handlowych w Elblągu?

Polacy tłumnie odwiedzają centra handlowe, ponieważ mogą w nich nie tylko zrobić potrzebne zakupy, ale także odpocząć, napić się kawy, zjeść, usiąść na ławce, porozmawiać z kimś, poznać kogoś. Sprzyjają temu atrakcyjnie urządzone wnętrza wypełnione przez wiele butików, kawiarenek, restauracji, do których prowadzą brukowane alejki, sztuczne drzewa i ławki, które stanowią namiastkę miasta.

Takowe nam, elblążanom obiecuje się już od wielu lat. Rozbudowa istniejącego Centrum Handlowego „Ogrody”, która ma ruszyć lada dzień, niezrealizowane dotąd inwestycje, jak budowa Porto 55, Galerii Rapsodia, czy „Siódemki”” od lat zostają tylko w naszych niespełnionych marzeniach.

Czy elblążanom jednak potrzebne są galerie i centra handlowe? Tak! Z socjologicznego punktu widzenia, jak najbardziej. Nikt nie poddaje już w wątpliwość stwierdzeń, że po 89 roku i upadku starego systemu, a co za tym idzie - wejściu Polski na wolny rynek zmienił się również nasz światopogląd. Czerpiemy  dobrodziejstwa z tego, co oferuje nam rynek teraz, w przeciwieństwie do „starej” epoki, gdzie wszystkiego brakowało. Obecnie - konsumujemy i to stwierdzenie zaczyna się odnosić do każdej dziedziny naszego życia. Wydajemy pieniądze, których ciągle nam brakuje, ale przecież nie możemy odstawać od innego, przysłowiowego Kowalskiego, którego przecież stać na nowy telewizor (co z tego, że na raty), albo na wypicie kawy z przyjaciółmi w kafejce w centrum handlowym (koszmarnie drogiej i smolistej jak diabli, ale to przecież modne). Zmian, które następują w naszej świadomości nie da się cofnąć i tak naprawdę nikt ich cofać nie chce. Jest to jeden z efektów modernizmu.

Nie chcemy być zaściankowi. Galerie handlowe według elblążan są w naszym mieście potrzebne. – Takie centra są bezpieczne, czyste, stwarzają dogodne warunki do spotkań ze znajomymi. Oferują przy tym zróżnicowany program usług. Wszystko w jednym. A zimą jest jeszcze ciepło i sucho. Raj na ziemi. – mówi nam pani Monika Brudzyńska, którą spotkaliśmy dzisiaj pod jednym z większych hipermarketów w naszym mieście.

Wiecie Państwo na czym polega paradoks z tym związany? Zmieniając nasz światopogląd wraz z postępem człowiek myśli: „Jestem obywatelem danego miasta i żądam od niego stworzenia dogodnych warunków do konsumpcji”. To przykład myślenia pani Moniki. Nikt mu nic nie zarzuca – obywatel ma prawo domagać się od państwa czy tez samorządów zaspakajania swoich społecznych potrzeb. Aby wyjść naprzeciw tym społecznym potrzebom, samorządy zezwalają więc na budowę centrów handlowych,  które w założeniu mają tętnić życiem i przyciągać rzesze ludzi. Oferują więc one obywatelom to, czego nie może dać im ich własne miasto. Niestety, nie wszystkie miasta mają na to środki. Albo dobre chęci. Albo mają pecha, jak Elbląg, nad którym wisi fatum galerii-widm.

Wszyscy w mieście chcemy nowoczesnych galerii handlowych. – Takiej z wielką przestrzenią, długimi alejkami brukowanymi, ustawionymi, sztucznymi drzewami, latarniami i ławkami, takiej, żeby można pomyśleć, że jesteśmy w centrum miasta i spacerujemy po deptaku. – mówi nam o swojej wizji galerii handlowej pan Marcin. – Szkoda, że jak na razie to tylko marzenie. – dodaje tęsknie. A co z niedogodnościami z tym związanymi? Kolejnymi budowami, przekopami, wieloletnimi, ciągnącymi się inwestycjami, zakorkowanym miastem, które będzie narażone na pielgrzymujących do galerii konsumentów? – Wszystko się zniesie proszę pani. – usłyszałam dziś od pana Henryka Matejskiego. – Mieszkańcy narzekają, kwękają, ale większość i tak zniesienie niedogodności, bo chce nowoczesnych centrów handlowych. Każdy ma dość widoku tych blaszanych budek, gdzie biustonosze, majtki i skarpety wiszą na drzwiach wejściowych jakby rodem z dawnej epoki. Dość tego. – stanowczo dodaje pan Henryk.

I chyba na tym, drodzy Państwo należałoby zakończyć. Elbląg chce chleba i igrzysk. I jedno i drugie jest jak  na razie w zasięgu marzeń. A wypowiedzi kilku elblążan w różnym wieku, które dziś usłyszałam, tak jak i wnioski, które w redakcji wyciągamy, czytając Państwa komentarze, które zostawiacie pod materiałami informacyjnymi dotyczącymi rozbudowy, czy też kolejnych obietnic co do inwestycji jakimi maja być galerie handlowe w naszym mieście, a które nie pozostawiają żadnych złudzeń. Uważamy, że wielkie centra handlowe są potrzebne nam i naszemu miastu.

Pal licho także kolejne niedogodności – remonty, przebudowy, a potem korki. Najważniejsze, że nasze potrzeby społeczne będą zaspokojone, a my znajdziemy szczęście w kolejnej z wielu galerii w Polsce prezentującej współczesną wizję miasta z iluzorycznymi miejskimi ulicami i placami przykrytymi szklanym dachem. Z zielenią w doniczkach i sztucznymi fontannami. Znajdziemy zadowolenie i będziemy dumni z tego, że Elbląg doczekał się w końcu handlowego cudu. I zapomnimy o tym, że w Europie Zachodniej zaczyna się  masowo dbać o zagospodarowanie wielkich przestrzeni na świeżym powietrzu, poprzez budowę rozbudowanego systemu ścieżek rowerowych, miejskich parków, czy samych parków rozrywki w miejscach przeznaczonych pierwotnie pod budowę galerii-molochów.

My jednak nie doświadczyliśmy tutaj nigdy ani jednego, ani drugiego. Nie ma ani galerii, ani ścieżek rowerowych, a miejskie parki straszą zieloną przestrzenią upstrzoną co krok psimi niespodziankami. Trudno więc powiedzieć, w którym kierunku zmierza to miasto. A wnioski z wyżej opisywanych problemów najlepiej podsumował pewien pan, zagadnięty o wspomniane problemy, odpoczywający dziś na schodach pod sklepem wielobranżowym: „Proszę pani, we wszystkim jesteśmy sto lat za murzynami….”.