Zatrudniony odłoży przepracowany czas na własnym firmowym rachunku. Jeśli będzie miał nadgodziny, otrzyma za nie wyższy dodatek. Zmiany mają dać większą swobodę przedsiębiorcom, którzy wspólnie z pracownikami będą ustalać obowiązujące w danej firmie reguły.
Zmiany, jeśli zostaną wprowadzone w życie, będą oznaczały jedno: to nie ustawa, a pracodawcy w porozumieniu z pracownikami reprezentowanymi np. przez związki zawodowe, będą ustalali obowiązujący w miejscu pracy rozkład czasu pracy, oraz okres, w którym będzie on rozliczany. Jak podaje Dziennik Gazeta Prawna z 17 września Resort Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej chce w ten sposób znowelizować cały rozdział VI Kodeksu Pracy.
Co to oznacza?
Gdy obie strony dojdą do porozumienia pracodawca będzie mógł wydłużyć okres rozliczeniowy nawet do 12 miesięcy. W zależności od zapotrzebowania mógłby on też przedłużać i skracać czas pracy w poszczególnych miesiącach, a nawet tygodniach.
Pierwszy wariant zmian, który chce wprowadzić resort zakłada, że jeśli z końcem okresu rozliczeniowego okaże się, że pracownik przepracował więcej godzin, niż powinien, otrzyma wtedy dodatek do pensji. Drugi wariant mówi o tym, że godziny nadliczbowe byłyby rozliczane co miesiąc, na bieżąco.
To jednak nie koniec zmian Resort MPiPS zaproponował, by w poszczególnych dniach zatrudnieni mogli rozpoczynać i kończyć swój dzień pracy w różnych godzinach. W związku z tymi zmieniłaby się istota nadgodzin, bo to, co uzbieramy w przeciągu okresu rozliczeniowego odkładałoby się na naszym „koncie” i potem byłoby rozliczane.
Pracownicy i pracodawcy mogliby także ustalić, że w firmie stosowany jest np. ruchomy lub przerywany czas pracy. – Oznacza to, że pracownik ma się np. stawić w firmie między 7.00 a 10.00 i przepracować osiem godzin – wyjaśnia w rozmowie z nami pan Adam Konopka, elbląski przedsiębiorca, zatrudniający w swojej firmie kilkanaście osób. - Zmiany zakładają, że ma to ułatwić zatrudnionym np. godzenie obowiązków pracowniczych z rodzicielskimi. I to jest tzw. system ruchomy czasu pracy – mówi mężczyzna.
Z kolei system przerywany zakłada wprowadzenie przerwy w pracy w ciągu doby. - Łącznie przerwa i praca nie mogłyby przekroczyć 13 godz., ze względu na konieczność zapewnienia 11-godzinnego odpoczynku dobowego – mówi pan Adam.
I o tym, m.in. dyskutują związkowcy, przedsiębiorcy i resort. Zmiany poznamy już niebawem.
Co w takim razie ustalałby w tych przypadkach Kodeks Pracy? Określałby on jedynie normy o charakterze ochronnym, np. dobowy wymiar odpoczynku, o którym wspominał nasz rozmówca.
Co na to pracownicy?
Większość elblążan z którymi udało się nam wczoraj porozmawiać przyznają, że o zagajonym przez nas problemie nie mieli pojęcia. Jednak, po wysłuchaniu założeń reformy większość z nich łapie się za głowę. Wątpliwości mają w dużej mierze młode kobiety, zapytane o zdanie w tej kwestii. - Zmiana przepisów o czasie pracy uderzy tylko w pracowników, bo jak do tej pory nikt się nie pyta nas o zdanie czy ciągłe zmiany grafiku pracy nam odpowiadają – mówi pani Maja Fabisiak, ekspedientka w sieci dużego, elbląskiego dyskontu. - Niech nikt nie opowiada o dbałości o dobro rodzin, bo mój czas pracy, to będzie wielka niewiadoma, zależna od decyzji mojego szefa.
- Już widzę jak te negocjacje z pracodawcą wyglądają – stwierdza pan Michał, 30-kilkulatek – Jednostronne ustalenia, a jak się nie podoba, to fora ze dwora, bo na „twoje miejsce jest pięciu chętnych” – cytuje mężczyzna. – Dziękuję bardzo za takie ułatwienia.
- Nie zapominajmy o jednym – zwraca uwagę inny elblążanin. - W dyskusjach o zmianach w kodeksie rozmawiają związkowcy zatrudnieni w firmach państwowych. A co mamy powiedzieć, my, którzy pracujemy u „prywaciarzy”? – pyta mężczyzna - Dziś my wszyscy z sektora prywatnego jesteśmy zmuszani na pracę bez umowy, a znalezienie takiej pracy lub namówienie swego pryncypała do zarejestrowania graniczy z cudem. Po co więc jakiekolwiek zmiany?
Sami przedsiębiorcy o tego typu problemach nie wspominają. Zagajeni w tym temacie, milczą. – Poczekajmy na to, co ustali resort, w porozumieniu ze związkowcami i związkiem przedsiębiorców – mówi właściciel jednego z punktów handlowych znajdujących się w centrum Elbląga.
Jedynie nasz wcześniejszy rozmówca, pan Adam zwraca uwagę na to, że rozwiązania mogą sprawić, że ta forma organizacji czasu pracy nie będzie popularna. – Projekt precyzuje nowe pojęcie dnia wolnego od pracy jako 24 godziny wolne po zakończeniu doby rozliczeniowej – mówi – Przy założeniu pracy w systemie godzin zmiennych może to oznaczać jedno: wykonywanie przez pracownika obowiązków służbowych w dniu wolnym.
czas odłożony, płaca odłożona, rachunek nieoprocentowany - bardzo przedsiębiorcza władza "pracodawców". Pracownik ma być jak ściera do podłogi zawsze pod ręką wolne związki zawodowe już to dawno rozumieją. Komuna krzywdziła wy k.... nie wiecie co to krzywda a to dopiero początek "nowego" kapitalizmu
Prawo prawem, a pracodawcy dalej będą urządzać ludziom obozy pracy
taaa na pewno, wynagrodzenie za nadgodziny, szczególnie u prywaciarzy
Kapitalizm to system niereformowalny od powstania te same nierozwiązywalne problemy. Zalegalizowane prawnie złodziejstwo dla bogatej wąskiej kasty uprzywilejowanych, jedyny okres pozytywny tego ustroju, to czas istnienia silnej stabilnej komuny.
Takie rozwiązanie w dobie kryzysu? Skracanie czasu pracy w poszczególnych misiącach? NIECH RESORT PUKNIE SIĘ W GŁOWĘ !!