Sprawa dotycząca morderstwa dwóch mieszkańców Szczecina w 2003 roku zasłużyła sobie na miano jednej z najdłuższych i najgłośniejszych w historii polskiego sądownictwa. Wszystko wskazuje na to, że ponowny proces Jana R. "Kulawego", szefa grupy przestępczej, która ma za zabójstwo odpowiadać, również długo potrwa. Dopiero niedawno, z ponad miesięcznym opóźnieniem, udało się go rozpocząć.
Sąd apelacyjny w Gdańsku w ubiegłym roku przekazał do ponownego rozpatrzenia sprawę zabójstwa dwóch biznesmenów ze Szczecina, za które miała odpowiadać grupa przestępcza z Kisielic. Chodzi o wydarzenia sprzed 19 lat. Na ławie oskarżonych po raz kolejny zasiadają Jan R. pseudonim Kulawy, szef gangu oskarżony o podżeganie do zabójstwa i Radosław H., któremu zarzuca się udział w pozbawieniu wolności i zabójstwie szczecinian. Pierwsze posiedzenie wyznaczono na kwiecień. Procesu jednak nie rozpoczęto. Więcej na ten temat pisaliśmy TUTAJ. To udało się dopiero w maju, podczas trzeciego wyznaczonego terminu.
Proces rozpoczął się, 18 maja sąd odczytał akt oskarżenia. Tego samego wyjaśnienia złożył Jan R., drugi oskarżony odmówił składania wyjaśnień, więc odczytano te, które składał poprzednio. Podczas kolejnego posiedzenia, 23 maja rozpoczęto odczytywanie zeznań jednego ze światków Romana W. Nie udało się odczytać go w całości. Dokończenie, oraz zeznania następnych świadków, więc przełożono to na kolejny termin, 30 maja
- mówi sędzia Tomasz Koronowski, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Elblągu.
Obecnie trwają przesłuchiwanie świadków. Kolejne cztery terminy rozpraw wyznaczono na czerwiec.
Przypomnijmy. Gang Kulawego działał od 1998 do 2003 roku w okolicach Kisielic koło Iławy (województwo warmińsko-mazurskie). Prokuratura zainteresowała się nim w 2003 roku w związku ze zniknięciem dwóch przedsiębiorców ze Szczecina: Jerzego O. i Stanisława B. Jak ustalono w toku śledztwa, mężczyzn tych Jan R. poznał przy okazji przemytu papierosów do Niemiec. Na tym tle miał też powstać między nimi spór. Gdy zginęła część transportu do Essen podejrzewania Kulawego padły na nich. 30 maja 2003 roku szczecinianie udali się do Kisielic, gdzie mieszkał Jan R. Dotarli na miejsce, na co wskazuje, chociażby logowanie telefonów do sieci oraz zeznania świadków. Potem zniknęli bez wieści. Oba dotychczasowe procesy były poszlakowe. W zeznaniach pojawiały się informacje dotyczące przyjazdu do Kisielic elbląskiej "grupy Kacpra", która dla Kulawego wykonywała brudną robotę i wywiezienia stamtąd szczecinian. Dalsze losy mężczyzn są nieznane. Do dzisiaj nie znaleziono ich ciał.
Prokuratura ostatecznie postawiła jednak Janowi R. i kilku innym członkom jego gangu zarzut morderstwa. Dodano do tego również handel narkotykami, przemyt alkoholu i papierosów, wyłudzanie kredytów i odszkodowań. Sprawa ruszyła w 2006 roku i trwała pięć lat. W 2011 roku Sąd Okręgowy w Elblągu wydał wyroki, w tym ten skazujący Jana R. na dożywotnie pozbawienie wolności. Od wyroku się odwołano. W 2013 r. Sąd Apelacyjny w Gdańsku uchylił część wyroku, w zakresie zlecenia oraz dokonania zabójstwa i skierował sprawę do ponownego rozpatrzenia.
W maju 2017 roku SO w Elblągu wydał kolejny wyrok. Tym razem skazał Jana R. na 25 lat pozbawienia wolności. Sędzia przypisał mu kierowanie grupą przestępczą, która dokonała zabójstw dwóch biznesmenów ze Szczecina. Podkreślił jednocześnie, że nie ma bezpośrednich dowodów ani poszlak wskazujących, kto konkretnie dokonał morderstwa. Wyroki wtedy usłyszało również kilku członków gangu Kulawego. Pozostałym oskarżonym nie dowiedziono, że są winni zabójstwa. Trzech mężczyzn zostało jednak skazanych za pozbawienie przedsiębiorców wolności. Wymierzono im kary od 6 do 10 lat pozbawienia wolności. Pozostała czwórka została skazana za m.in. uprowadzenia, handel narkotykami, przemyt alkoholu i papierosów, wyłudzenia odszkodowań. Sąd wymierzył im kary oraz od 4 do 8 lat więzienia. Ponownie Sąd Apelacyjny w Gdańsku uchylił część tego postanowienia i sprawa wróciła do elbląskiego sądu. Na zakończenie tego procesu jeszcze poczekamy.
Chciałybyśmy poznać prawdę, nie ukrywam, że to dla nas bardzo ważne. Ciał naszych mężów do tej pory nie znaleziono, nie mamy miejsca, gdzie możemy zapalić znicz, ale cały czas o nich pamiętamy
- mówiła w kwietniu pani Lucyna, jedna z dwóch oskarżycielek posiłkowych, którymi w tym procesie są żony zmarłych biznesmenów.
To jest największa porażka wszystkich służb i instytucji oraz dowód, że zmiany są potrzebne...
Totalna porażka systemu sądownictwa jak i służb... Ile musimy płacić podatków aby taki jeden z drugim przez 19 alt grali sobie z prawem w wuja. Połowa tego towarzystwa wie co się z nimi stało włącznie z żołnierzami z tamtych lat tylko nikt tego nie powie. Szkoda że na nasz koszt mamy szopkę od 19 lat i to w sumie tyle.
Pozostaje nakręcić z tego film, komedie kryminalną. Scenariusz do filmu leży na tym wózku. Dobrać tylko aktor9w, ach nie, już są ,ta palestra z tyłu ;)