Nigdy nam nie chodziło tylko o to, żeby nakarmić, czy przyodziać, ale o coś więcej, żeby życie tych ludzi naprawdę się zmieniło. My też byliśmy na różnych zakrętach życiowych. Teraz wychodzimy do ludzi, którzy są na takim zakręcie - mówi Beata Grzeszczuk z grupy Teen Challenge Elbląg.
Dzielimy się tym, co sami posiadamy. Dla nas kluczowa jest ewangelia, dobra nowina. Jesteśmy misją chrześcijańską, więc głosimy wartości biblijne, dzielimy się bożym słowem, świadectwem, czyli historiami, naszymi, ale też osób, które nas odwiedzają. Jesteśmy tu po to, żeby wszelkimi możliwymi sposobami docierać do tych osób, pomagać, wspierać, motywować. Tutaj zaczyna się wiele zmian. Niekiedy jest tak, że ktoś przychodzi przez wiele miesięcy, przygląda się, aż którego dnia coś w nim pęka i mówi, że chce czegoś więcej, że nie chce już tak żyć. Wtedy możemy działać, podejmować dalsze kroki
- dodaje Beata Grzeszczuk.
W każdy piątek na placu dworcowym wolontariusze pojawiają się z garnkiem zupy, chlebem, gorącą herbatą i kawą. Karmią i poją, a dodatkowo głoszą ewangelię, mówią o swoich własnych doświadczeniach, rozmawiają z osobami bezdomnymi, uzależnionymi. Niedługo minie sześć lat odkąd grupa Teen Challenge rozpoczęła organizację spotkań dla potrzebujących. Wolontariusze nadal są pełni nadziei, że każdy może zmienić swoje życie. Wielu jest tego żywym dowodem.
Różne są losy. Czasami ludzie przychodzą, odzyskują wolność, ale potem znów upadają, ale jesteśmy ludźmi i tak bywa. My modlimy się za nich. Uważamy, że dopóki w człowieku jest tchnienie życia, jest szansa
- przekonuje Marzena, wolontariuszka Teen Challenge.
Jestem tu prawie od początku. Przez pierwsze dwa miesiące byłem zniechęcony. Nic się nie działo. Te osoby przychodziły, wydawało mi się, że z tygodnia na tydzień nawet bardziej pijane. Zjadały zupę, wypijały kawę i wracały do swojego życia. Myślałem: "To nie ma sensu". Jednak mój serdeczny przyjaciel z Morąga, może nawet nieświadomy, jaką wagę mają jego słowa, powiedział mi "Krzysiek, pamiętaj, że ewangelia jest głoszona ku życiu, albo na śmierć. Kiedy pan Jezus wysyłał swoich uczniów, nie mówił: idźcie i nawracajcie. Powiedział: idźcie i głoście ewangelię, a kto uwierzy, będzie zbawiony". To dało mi wolność. Dziś nie mam oczekiwań. Wolę być mile zaskoczony niż niemile rozczarowany. Fajnie, jeśli coś się zadzieje, ale jeśli nie, to trudno
- mówi Krzysztof z Teen Challenge.
Wolontariusze chętnie mówią o własnych doświadczeniach, wierzą, że ich świadectwo może pomóc innym w podjęciu życiowej decyzji.
Każdy z nas ma swoją historię, ja również. Ja przegrałem swoje życie przez alkohol. Rozpadło się moje małżeństwo, moja kariera - byłem zawodowym wojskowym. W pewnym momencie znalazłem się na ulicy. Moja żona wyjechała z dziećmi do Włoch. Mieszkanie trzeba było sprzedać, aby zapłacić długi. W wieku 34 lat musiałem schować ambicje, dyplom Wyższej Szkoły Oficerskiej do szuflady. Przyszedł jednak dzień, w którym zrozumiałem, że bez Boga nie poradzę sobie. Od tego momentu zaczęło się wszystko zmieniać. Zacząłem czytać słowo boże, zauważyłem, że jest tam dużo obietnic. Ja dziś ich doświadczam. Teraz mam dobre relacje ze swoją żoną, synem. Mam kochaną wnuczkę, na którą mogę przelać miłość, której nie przelewałem na swojego syna. Dlatego wiem, że to ma sens. My jesteśmy tylko małym ogniwem. My nie jesteśmy w stanie zmienić serca ludzkiego, ale Bóg ma taką moc. Mam 57 lat, więc czasami z większą motywacją, a czasami z mniejszą, ale zawsze Bóg daje mi to chcenie, żeby tutaj być, podzielić się słowem, ugotować zupę
- dodaje Krzysztof.
Janusz, który dziś z uśmiechem na ustach opowiada o relacjach z córką i miłości do żony, również ma swoją historię. Pił przez ponad trzydzieści lat, to przez alkohol znalazł się na dnie, bliski utraty rodziny. Wszystko się zmieniło, gdy 12 sierpnia 2016 roku, przechodził przez plac dworcowy.
Wtedy przyjechałem do Elbląga tylko po to, aby zabrać resztę swoich rzeczy od żony, i miałem wracać do Gdańska. Gdy przechodziłem przez plac, zobaczyłem na banerze napis "pomagamy uzależnionym". Podszedłem i zapytałem: "Jak?". Usłyszałem o Bogu, o Jezusie. Tego dnia moje życie się zmieniło. Otrzymałem bożą łaskę. Żona pozwoliła mi wrócić do domu. To był pierwszy taki cud, który dostałem od Boga. To było właśnie 12 sierpnia 2016 roku. Od tego czasu nie piję. Odzyskałem relacje z córką, dopiero teraz słyszę od niej "tatusiu", 'kocham cię", z żoną tworzymy wspaniały związek, kochamy się. Przez dwa lata przychodziłem na dworzec tak bardziej towarzysko, po dwóch latach zostałem członkiem Teen Challenge. Gdy teraz patrzę na osoby, które przychodzą tutaj w piątki, to wiem, że jest nadzieja dla każdego, bo Bóg kocha wszystkich jednakowo. Od nas tylko zależy, czy zechcemy za nim iść
- przekonuje Janusz.
Podobne doświadczenia ma także Paweł, który dziś mówi, że odkąd spotkał Boga, stał się szczęśliwym człowiekiem. - Żyłem w nałogu. Byłem uzależniony od alkoholu, piłem tak, jakbym chciał się tym piciem wykończyć. Mama, siostry, brat, cała rodzina zaczęła się ode mnie odwracać. Wszyscy w domu mieli mnie dość. W końcu zostałem sam - opowiada mężczyzna. - Pewnego razu wróciłem do domu pijany i zadzwoniłem do swojej cioci do Ciechanowa. Zacząłem jej mówić, że jestem sam, że mam plan, aby odebrać sobie życie. Ciocia powiedziała, żebym się nie ruszał z domu, że w ciągu 30 minut przyjedzie z wujkiem. Tak się stało. Przyjechali i zaczęli mi mówić, że mogę zmienić swoje życie. Ja początkowo nie bardzo chciałem ich słuchać, ale zainteresowało mnie to, jak mogę zmienić swoje życie. To zostało mi w głowie. Ciocia zapytała się, czy chciałbym jechać na terapię, zmienić swoje życie. Tak wylądowałem na terapii prowadzonej przez chrześcijańską misję. W ośrodku byłem 6 miesięcy. Po tych 6 miesiącach podjąłem decyzję, że wyjeżdżam. Wróciłem do domu i do picia. Pewnego dnia, gdy stałem na dworze, usłyszałem słowa: Paweł wróć na terapię. Rozglądam się dookoła, nikogo nie widze, a głos wyraźny. Przestraszyłem się. Myślałem, że ktoś mnie prześladuje. Zadzwoniłem jednak do terapeutki z ośrodka. Ona powiedziała mi, że to Bóg mnie tak kocha, że przemawiał do mnie, żebym zmienił swoje życie. Powiedziałem sobie, że jeśli to słowa Boga, to bez żadnego wahania jadę i cokolwiek się będzie działo, jakkolwiek będę miał ciężko, to skończę terapię i zmienię swoje życie. Tak też się stało. W ośrodku przyjąłem Jezusa do swojego serca. Nie miałem lekko, ale w 2017 roku, po 12 miesiącach skończyłem terapię. Potem Piotr z Beatą zaproponowali mi, żebym zamieszkał w hostelu w Elblągu. Mieszkałem na wsi, bałem się, że w mieście sobie nie poradzę. Jednak przyjechałem tutaj i bardzo mi się tu spodobało. Teraz nie chciałbym się już zamienić. Mam pracę. Jestem szczęśliwy. Przychodzę na te spotkania, bo wiem, że dla tych ludzi też jest nadzieja. Oni jednak też muszą podjąć decyzję, że chcą zmienić swoje życie.
W piątkowych spotkaniach na placu dworcowym uczestniczy od 40 do nawet 80 osób. Wszyscy zgodnie podkreślają, że to miejsce jest im potrzebne.
Jestem tu co piątek. Tutaj mam okazję zjeść zupę. Ta zupa jest bardzo dobra. Bezdomni nie mają wielu takich miejsc w Elblągu. Kiedyś jeszcze na Zawadzie było podobne miejsce. Teraz go już nie ma. Mamy plac dworcowym, w każdy piątek
- mówi pan Andrzej, bezdomny.
- Przychodzę tu posłuchać modlitwy, porozmawiać, no i zjeść. Staram się być w każdy piątek - dodaje pani Maria.
Spotkania na placu dworcowym odbywają się w piątki, o godzinie 17. Na potrzebujących czeka wtedy gorący posiłek, najczęściej jest to 35-litrowy gar zupy.
W ciągu roku, poza sezonem wakacyjnym, w gotowaniu wspiera nas Elbląski Klub Szefów Kuchni, za co jesteśmy ogromnie wdzięczni. Wspiera nas hurtownia ELhurt, więc mamy co do garnka włożyć. W tej chwili gotujemy głównie sami, choć zgłaszają się też ludzie,pojawiły się też nowe restauracje, które chcą pomagać. Mamy już harmonogram do końca wakacji. Piątkowe spotkanie zaczynamy modlitwą, słowem bożym, czasami coś zaśpiewamy. Później jest posiłek i podczas tego posiłku możemy podchodzić, rozmawiać, motywować, zachęcać
- dodaje Beata Grzeszczuk.
Więcej informacji na temat działalności Teen Challenge znajdziemy na profilu grupy na Facebooku.
Ludzie - przestrzegajcie zasad - maseczka + odległość! Może powinny być mandaty! info.elblag promuje niewłaściwe zachowania - zupa fajnie - ale zachowania w dobie wirusa - nie fajnie
Fantastyczna sprawa, gratuluję nie zatrzymujcie się.Pozdrawiam staropolskim - z Bogiem.
Do Pana Misior Trzeba było zad, wonic do Pana prezydenta, jak robił kampanie wyborcza, i niech wlepia wszystkim mandaty. Ponieważ nie była zachowana6 odległość i nie mieli maseczek. Wstyd. A tu się czepiasz człowieku. Ogarnij się
KK przez prawie 1000 lat swego istnienia nie osiągnął tyle co "plac dworcowy" w kilka lat. A gdzie jest ten chrześcijański ośrodek do którego bóg przemawiał do uciekiniera? Ile potrafi zmienić gar z 30 litrami zupy ! Medycyna, psychologia, nie dają rady z większością uzależnionych. Można łowić ryby i nic nie złapać , ale jak się zanęci, to i rak się złowi. Wielu ludzi potrzebuje wsparcia, odbudowy, odcięcia od kumpli. To dobre działanie "placu dworcowego". Jednak trochę pachnie - zbyt wiele tajemniczości, ogólników, "uzdrawiania", zmiany człowieka w czasie jednego spotkania po 30 latach chlania. Dlaczego bóg jest tylko na placu dworcowym przy garnku zupy? Gdzie był bóg gdy "uzdrowieni" chlali, ćpali, niszczyli rodziny i ludzi. Zbyt łatwo to "uzdrowienie" przebiega i podobno jest trwałe?
do Pana Jacek darmowa zupa ogranicza zdrowy rozsądek? jak społeczeństwo dostaje coś za darmo to przestaje myśleć? jestem ogarnięty!!! akcja super ale myślcie Ludzie
to jacyś jechowcy!!!!!!!!!!!!!!!!?????????????????czy nimieccy ewangelicy ,szkopy
A może by tak zorganizować tym ludziom pracę? Niech zarobią swoją pracą na zupę.
Popieram, popieram, i jeszcze raz popieram! Ile w nich empatii, podziwiam i gratuluję, że Wam się chce. Róbcie to dalej i nie przejmujcie się co inni na ten temat myślą! :) Pozdrawiam organizatorów
To może by tak każdy kościół wziął przykład i rozdawał zupę na placu przed kościołem
Do MISIOR - idź spać i zakładaj maseczkę jak wynosisz śmieci bo sąsiedzi Ciebie obgadują.