W niedzielę (21.09.) Ratusz Staromiejski stał się punktem zbornym dla wszystkich, którzy poczuli potrzebę pomocy tym, którzy bez znalezienia dawcy szpiku nie mają szansy na zwalczenie choroby. Bezpośrednim powodem zorganizowania akcji była potrzeba znalezienia bliźniaka genetycznego dla Irka Rupniewskiego, fotografa, który współpracował m.in. z naszą redakcją.
Rozwieszone w mieście plakaty z apelem Irka poruszyły serca mieszkańców Elbląga, którzy od godz. 10:00 do 16:00 sukcesywnie pojawiali się w Ratuszu. Nie każdy mógł zostać dawcą, ponieważ były ograniczenia zarówno wiekowe, jak i zdrowotne. Duża grupa jednak nie tylko chciała, ale i mogła zostać potencjalnym dawcą.
- W piątek (19.09) zarejestrowały się 244 osoby, a dzisiaj (21.09., do godz.13:00) 131 osób – mówi Marek Makowski z fundacja DKMS Polska, koordynator ds. pobrań.
Koordynator czuwał nad prawidłowością rejestracji, cierpliwie tłumaczył na czym polega zabieg pobrania materiału do przeszczepu, a także jak przemyślana musi być to decyzja. Każdy, kto chciał złożyć deklarację musiał odpowiedzieć na kilka pytań, m.in. o przebyte choroby, oraz zdecydować się na ewentualny przeszczep jeną z dwóch możliwych metod.
Jedną z nich, najczęściej stosowaną, jest pobieranie komórek macierzystych z krwi obwodowej. Drugą – pobranie szpiku z talerza kości biodrowej. Właśnie ta druga metoda przestraszyła jedną z kandydatek na dawcę.
- Nie zarejestruję pani, jeżeli nie jest pani w 100% pewna – usłyszała ona od Marka Makowskiego, z DKMS. – Proszę poczytać, dowiedzieć się więcej. Zapraszam na naszą stronę www.dkms.pl, gdzie można uzyskać odpowiedzi na najczęściej padające pytania, można skontaktować się z lekarzem hematologiem, który odpowie też na wszystkie pytania. Chciałbym, aby osoby, które się rejestrują były w 100 % pewne tego co chcą zrobić, bo jeżeli ktoś się później, w trakcie, wycofa, to po prostu odbiera komuś szansę na życie – stwierdził koordynator ds. pobrań.
Stanowisko przedstawicieli fundacji DKMS jest jasne – lepiej, żeby ktoś, kto ma wątpliwości czy obawy, nie podpisał deklaracji, niż zrobił to pod wpływem chwili, ze wstydu przed okazaniem lęku, czy po prostu nieprzemyślanie, a później zrezygnował odbierając komuś choremu nadzieję.
Co kierowało tymi, którzy jednak zdecydowali się podpisać deklarację i oddać próbkę krwi do badania? Czy nie mieli obaw i wątpliwości? Zapytaliśmy o to osoby wychodzące z Ratusza z różową kartką – kopią złożonej przed chwilą deklaracji oraz opatrunkiem świadczącym o oddanej chwilę wcześnie krwi.
- Od dawna nosiłam się z tym zamiarem, wchodziłam na stronę, ale jakoś się nie złożyło. Dzisiaj okazja, że jest na miejscu, nie muszę gdzieś wysyłać, poszukiwać, jest prościej – mówi p. Agnieszka. – A obawy? Nie. Generalnie te metody teraz są na tyle bezpieczne, odbywają się w znieczuleniu, więc myślę, że nie jest to jakieś drastyczne zagrożenie.
- A impuls – nonszalancko swoją decyzję określa p. Michał. - Podjechałem tu, patrzę towarzystwo na motocyklach stoi… Tak po prostu. Jeśli będzie potrzeba, to się stawię gdzie trzeba. Nie ma czego się bać. Najważniejsze, że komuś mogę życie uratować.
- Żeby komuś pomóc – deklaruje p. Ania. - Skoro mam taką możliwość, to czemu nie? Są wątpliwości, ponieważ boję się pobierania krwi, ale jak już trzeba będzie pomóc, to myślę, że nie będzie problemu.
- Może się akurat pomoże komuś, a może kiedyś będzie się potrzebować pomocy samemu. Taki ludzki odruch, nie? – mówi p. Tomasz.
- Namówił mnie kolega – przyznaje p. Maciej .- Na początku pomyślałem sobie, że pójdę, bo on mnie namówił, ale później zdałem sobie sprawę, że przecież mogę komuś uratować życie, więc czemuż by nie? To nie boli, aż tak bardzo, a jeśli nawet, to wytrzymam.
- Wcześniej o tym nie myślałam, a ta akcja o tym mi przypomniała, uzmysłowiła jak to jest bardzo ważne – przyznaje p. Anna. – Nie myślę o ewentualnych problemach. Zresztą jak już podjęłam decyzję, to trzeba ponosić konsekwencje. Myślę, że jak może to komuś uratować życie, to nie ma problemu.
- Od zawsze chciałam być dawcą – mówi 18-letnia p. Ola .- Przed osiemnastym rokiem życia już o tym myślałam. Pierwsze było oddanie krwi i teraz DKMS. Nie towarzyszą mi żadne wątpliwości, a jak będzie możliwość uratować komuś życie, to jak najbardziej.
- To był impuls – stwierdza p. Magda. - Obawy zawsze są, ale jak już się zdecydowało, powiedziało „tak”, to już trzeba dotrzymać słowo.
Akcji składania deklaracji towarzyszyły atrakcje dla maluchów, które, choć nie mogą być jeszcze dawcami szpiku, licznie przybyły z rodzicami. Dopóki nie rozpadał się deszcz, na dzieci czekali szczudlarze robiący wielkie, wielobarwne bańki mydlane, harcerze malujący maluchom buzie, zapraszający do wspólnych gier i zabaw, przyjechał też wóz strażacki, który podczas każdej imprezy plenerowej cieszy się dużym zainteresowaniem najmłodszych. Przed Ratuszem Staromiejskim ustawili się również motocykliści ze swymi wspaniałymi maszynami ubrani w kamizelki odblaskowe z podobizną Irka Rupniewskiego ( i informacjami o akcji) na plecach.
Ostatecznie chęć zostania dawcą szpiku i bliźniakiem genetycznym zadeklarowało 535 elblążan. Miejmy nadzieję, że większość z nich będzie mogła uratować życie chorym na białaczkę.
czy ten człowiek na zdjęciu musi nosić za ciasne bluzki? niech ktoś mu powie , że wygląda obleśnie.
iona, zdejmij mocno za ciasną czapkę, bo ci uwiera na synapsy i nie masz łączenia pomiędzy komórkami odpowiadającymi za myślenie w twojej głowie.
Baca, aleś się napiął chłopaku...
Super Michaś
OOOOOO pan Michał-suuper
@iona: zapewne nie wiesz co to odzież termoaktywna, niezbędna motocyklistom, ale ok. nie każdy urodził się mądry i nie każdy mądry umrze. Tylko po co afiszować się ze swoją głupotą??? @Bacu: stay tuned! :)