„Marie”, jacht typu Micro z elblążanami na pokładzie tonął na Zalewie Wiślanym w minioną sobotę, 30 czerwca. Dwuosobowa załoga wyszła z wypadku bez obrażeń, ale już wiadomo, że poniesione straty są poważne. Żeglarze brali udział w III Międzynarodowych Regatach o Puchar Trzech Marszałków, które były rozgrywane na wodach Zalewu Wiślanego od 28 czerwca do 1 lipca.
Jacht przewrócił się podczas drugiego wyścigu regat, na trasie Tolkmicko - Kąty Rybackie. - Do przedostatniego zwrotu koło stawy Elbląg, znanej też jako Piotruś, wyścig przebiegał w dość leniwym tempie, przy słonecznej pogodzie - relacjonuje Jerzy Wcisła, który płynął w regatach na "Strefie Ciszy 2". Doszło nawet do tego, że jachty stały w oczekiwaniu na wiatr. - Nikt nie przewidział tego, co za chwilę się stanie – dodaje Wcisła.
Warunki pogodowe uległy znacznemu pogorszeniu. Flauta, towarzysząca żeglarzom na początku wyścigu, przeobraziła się w sztorm o sile 8 stopni w skali Beauforta - Przyszła burza, a z nią gwałtowny szkwał. Nie zdążyliśmy zrzucić żagli i silny podmuch wiatru przewrócił łódkę – opowiada Tomasz Makowski, sternik „Marie”. - Pomocy udzieliła nam załoga jachtu „Popuś”, która pomimo tego, że sama musiała podejmować z wody złamany maszt, wystrzeliła dwie race wzywające pomocy i zawiadomiła SAR (Morska Służba Poszukiwania i Ratownictwa - przyp. red.) w Tolkmicku.
Jednostka ratownicza w Tolkmicku przyjęła zgłoszenie o godz. 14:39. Do momentu przybycia SAR-u znajdującą się w wodzie załogę asekurowali żeglarze z jachtu „Popuś”. Do tonącej "Marie" podpłynęła również komisja sędziowska na statku „Priboy”. Podjęto bezskuteczną próbę postawienia jachtu, który w dalszym ciągu nabierał wodę. Akcję ratunkową utrudniał silny wiatr. - Trudno mi teraz mówić o tym, ile trwała. Myślę, że znajdowaliśmy się w wodzie około pół godziny – mówi Tomasz Makowski. Załogę przetransportowano do portu w Suchaczu.
Jak zapewnia Stanisław Bogdan Justyński, komandor Jachtklubu Elbląg, który był jednym ze współorganizatorów regat, w czasie wyścigu zachowano wszelkie warunki bezpieczeństwa: - Wszystkie jachty biorące udział w regatach zabezpieczał „Priboy”, który podpłynął do załogi „Marie”. Reagowali również pozostali żeglarze. Oprócz załogi „Popusia”, w pobliżu „Marie” był jacht „Litwinka”. W tym czasie sam podpływałem do drugiego jachtu, który również miał urwany maszt.
- Ktoś, kto mówi, że należało przerwać regaty nie zdaje sobie chyba sprawy, że w takiej sytuacji i tak niewiele można byłoby zrobić – dodaje Stanisław Bogdan Justyński. - Jachty zostałyby na wodzie. Wtedy nawet łatwiej jest odnaleźć się po minięciu niebezpieczeństwa - dodaje komandor elbląskiego Jachtklubu, który również brał udział w regatach.
Marie zatonęła około 1,5 mili od Suchacza w stronę Kątów Rybackich, niedaleko Prawej Główki Wejściowej na rzekę Elbląg, znanej żeglarzom jako „Andzia”. Miejsce zostało oznaczone boją, co pozwoliło następnego dnia podjąć próbę wyjęcia jachtu z wody. - W tej chwili „Marie” jest już wyciągnięta i stoi na brzegu, w Suchaczu. Na miejscu pracują jeszcze nurkowie i wyciągają z wody żagle. Już teraz wiem jednak, że straty będą bardzo duże. Mamy złamany maszt, wyrwane relingi i kosz dziobowy – podsumowuje Tomasz Makowski.
Załoga "Marie", Tomasz i Wojciech Makowscy, nie odniosła żadnych obrażeń. Dzięki ukończeniu pierwszego etapu regat, z Bałtyjska do Fromborka, który odbył się poprzedniego dnia, 29 czerwca, zajęli ostatecznie III miejsce.
A byli trzeźwi?
A kto trzezwy pływa skorupą??? A swoją drogą i tak na poważnie to czym pływa teraz SAR? Bo Tajfuna już długo w Tolemku nie widziałem...
Byli naje.... jak meserszmity, płynęli rufą do przodu. Ludzie, rozumiem że polska, ale nie każdy wypadek musi być spowodowany przez alkohol.. Dobrze że nic się nie stało, trzymajcie się.
Jacht jest już w Suchaczu, wywrotka przy tego typu jachtach jest,a przynajmniej powinna być śmiało wkalkulowana w żeglarstwo....sugeruję więc "nie nakręcać się".
~anonim Tajfun w Dzierzgoniu czy gdzies jest, a w tolemku teraz tylko mała łodeczka pontonowa
tfu... w Darłowie...
W tolkmicku stoi RIB ok. 9m długości, 2 silniki po 275km
Jacek Z. na prezydenta.
awesome no faktycznie ponton widziałem. Szkoda ze Tajfuna zabrali... ;/
wraz z moimi kolegamy planujemy zejscie pod wode w celu obejzenia wraku i wylowienia z niego kosztownosci.ahuj przygodo