Elblążanka Joanna Slewa po ukończeniu II LO im. Kazimierza Jagiellończyka rozpoczęła studia w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie. Po roku podjęła kolejny kierunek na Politechnice Warszawskiej. I może nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że angażuje się (niekiedy sama inicjując) w liczne wydarzenia uczelniane, znajduje czas na uprawianie sportów i tryska przy tym pozytywną energią. Szukać swojej drogi życiowej można na wiele sposobów. Joanna Slewa swoją postawą pokazuje, że można to robić z uśmiechem na ustach i czerpiąc radość z samej podróży do celu.
Studia rozpoczęłaś w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie. Co przekonało Cię do kierunku metody ilościowe w ekonomii i systemy informacyjne?
Zawsze byłam umysłem ścisłym i lubiłam matematykę, a ten kierunek jest najbardziej analitycznym z kierunków, które oferuje SGH, więc po prostu nie mogłam dokonać innego wyboru. Ciężko byłoby mi przebrnąć przez bardziej humanistyczne studia jak np. finanse i rachunkowość czy zarządzanie. Kierunek wybieramy dopiero po pierwszym ogólnym roku, podczas którego przekonałam się, że moimi ulubionymi zajęciami były matematyka, statystyka i informatyka gospodarcza, które są właśnie powiązane z moim obecnym kierunkiem. SGH to najlepsza uczelnia ekonomiczna w Polsce. Rzecz która ją najbardziej wyróżnia to niezwykła energia studentów, którzy poza nauką udzielają się w licznych organizacjach studenckich i robią różne projekty. Już w gimnazjum i liceum byłam aktywna w szkołach pod tym względem i wiedziałam, że jak pójdę na SGH to się pod tym względem zrealizuje.
Po roku rozpoczęłaś drugie studia - informatykę na Politechnice Warszawskiej. Skąd pomysł, by rozwijać się również w tym kierunku?
Muszę przyznać, że do samego pomysłu rozpoczęcia jednak studiów na Politechnice zmotywowali mnie moi znajomi z klasy, z których większość studiuje na Politechnice Gdańskiej, Warszawskiej lub AGH. Opowiadali jakie mają przedmioty, z czym sobie radzą, z czym gorzej... i jakoś chciałam, żeby to był też mój świat. Jak już mówiłam, zawsze lepiej się odnajdywałam w ścisłych przedmiotach, a informatyka, choć nigdy wcześniej nie miałam z nią styczności, jest niezwykle przyszłościowym kierunkiem, więc postanowiłam spróbować. Skoro i tak mieszkam w Warszawie, obie uczelnie dzieli tylko jedna stacja metra, a studia w Polsce na szczęście są bezpłatne, to podjęłam wyzwanie. Jakby się miało nie udać, sama bym postanowiła zrezygnować albo nie dam rady zaliczyć semestru, to trudno, ale będę wiedziała, że chociaż spróbowałam.
Udzielasz się w organizacjach studenckich. Z jakich projektów jesteś najbardziej dumna?
Najwięcej czasu i energii w zeszłym roku poświęciłam na działalność w Samorządzie Studentów SGH. Projekt, przy którym czułam największą satysfakcję to był Bieg SGH - bieg na dwóch trasach 5 i 10km po Warszawie, z którego dochód przeznaczyliśmy na fundację pomagającą dzieciom z chorobami nowotworowymi. Po kilku miesiącach przygotowań, po całej nocy spędzonej na uczelni przy ustawianiu namiotów, płotów, banerów i całej już wtedy logistycznej części, dzień "zero" i zobaczenie takiej masy ludzi w czerwonych koszulkach, którzy postanowili wystartować w naszym biegu było czymś niezwykłym. Poczułam, że nasza praca miała sens. Pewnie dlatego też ten projekt był dla mnie tak ważny, bo sama jestem ogromną fanką sportu i stanowi on dużą część mojego życia. Drugim projektem, który jest chyba najbardziej "zajawkowy" i zawsze organizujący go ludzie są strasznie zakręceni na jego punkcie jest Inspiring Solutions, czyli największa w Polsce studencka konferencja o zastosowaniach IT w biznesie. Organizowaliśmy ją u nas na SGH i pomagaliśmy na Politechnice Warszawskiej, ale mamy też swój oddział na AGH, przez co ta konferencja trwa bardzo długo i trafia do naprawdę dużej grupy odbiorców. Zapraszamy różnych prelegentów, pracowników korporacji, startapowców, ludzi biznesu, którzy prowadzą warsztaty lub opowiadają o swoich sukcesach lub porażkach. Większość z nich jest niezwykle inspirująca i motywuje do działania! Projekt, którego kulminacja zrobiła na mnie największe wrażenie to był projekt PEACE robiony w ramach międzynarodowej organizacji AIESEC, która ma komitet również na SGH. Po semestrze prowadzenia rekrutacji przez internet i rozmawiania na skypie z ludźmi z całego świata przyjechało do nas, do Polski, do Warszawy 30 studentów z najróżniejszych miejsc na ziemi, którzy przez 6 tygodni pracowali w polskich szkołach jako wolontariusze, opowiadając o swoich krajach, kulturze, doświadczeniach i uczyli przez to też angielskiego. Przed i po projekcie mieli 2 tygodnie wolnego, z których jeden spędzili z nami w Warszawie, a podczas drugiego, na zakończenie pojechaliśmy na kilka dni do Budapesztu - to było kilka z najlepszych dni mojego życia. Poznanie tylu osób z tak różnych miejsc: z Japonii, Malezji, Kenii, Kanady, Mauritiusa, Grecji, Brazylii, Omanu i wielu wielu innych, przekonanie się, że wszyscy mamy podobne zainteresowania, że rzeczy, które dla nas są oczywiste dla innych są czymś niezwykłym. I to zaskoczenie, gdy siedzi się przy stole z 4 osobami, każdy z innego kontynentu, a w ogóle nie czuje się bariery językowej to coś niezwykłego, nigdy nie zapomnę tych ludzi.
Czy pogodzenie nauki z dodatkowymi zajęciami jest dla Ciebie proste? Jaki znalazłaś na to sposób?
Myślę, że to wszystko zasługa ludzi, z którymi tworze projekty. Razem się napędzamy, pomagamy sobie i przede wszystkim świetnie się bawimy. Nie jest to jakaś wymuszona praca domowa tylko działania, które sami postanawiamy podjąć, mając za nagrodę satysfakcję o dobrze wykonanej pracy. W momencie, gdy czuje się sens swojego działania i sprawia ono radość, nie jest problemem poświęcenie czasu na dodatkowe zajęcia.
Poza tym wszystkich znajdujesz jeszcze czas na sport. Żeglujesz, biegasz, jeździsz na rowerze, rolkach i snowboardzie. Skąd bierzesz na to energię?
To właśnie sport daje mi energie na wszelkie inne inne działania. Od dziecka spędzałam z rodzicami dużo czasu na rowerach czy na basenie. W podstawówce byłam w klasie sportowej i jakoś ta pasja już została. Nic tak nie relaksuje jak jazda na rowerze czy żeglowanie po naszych pięknych Mazurach. A że mam z kim to robić, bo członkowie sekcji żeglarskiej AZS SGH okazali się najwspanialszą ekipą, na jaką mogłam trafić na studiach, to sprawia to jeszcze więcej radości. Sport jest trochę takim moim oderwaniem od spraw codziennych, pozwala się odstresować i poukładać myśli.
Na potrzeby konkursu PZU stworzyłaś o sobie film, w którym w pigułce prezentujesz swoje życie. O co walczysz w tym konkursie?
Konkurs ma pokazać studentów i ich "najlepszą stronę", w co się angażują, co ciekawego mogą robić zwykli ludzie dookoła. W konkursie wygrywa w sumie 12 osób, 5 z głosowania internautów, 5 z decyzji jury i 2 z głosowania samych uczestników. Moim zdaniem idea konkursu jest niezwykła, bo mocno otwiera oczy, pokazuje co można robić w wolnym czasie, jakie mamy ogromne możliwości. Gdyby udało mi się wygrać, przeznaczyłabym nagrodę na wyjazd na snowboard do Szwajcarii i zakup własnego sprzętu. Po tym niewątpliwie najcięższym semestrze w mojej dotychczasowej karierze, chciałabym mieć choć tydzień odpoczynku i wypocząć za znajomymi na pięknych białych stokach.
Jak można oddać na Ciebie głos?
Głosowanie odbywa się przez aplikację na facebooku – każdy, kto ma konto na tym portalu może oddać na mnie 1 głos. Na razie różnica głosów jest dość niewielka, więc miejsca szybko się zmieniają. Wczoraj udało mi się dotrzeć na druga pozycje, teraz jestem na czwartym.
Jakie masz plany na przyszłość?
Nie wiem jeszcze, co chcę robić w przyszłości, gdzie pracować. Mam nadzieję, że będę się w tej pracy realizować. Póki co chcę wykorzystać okres studiów, żeby się rozeznać co sprawia mi najwięcej satysfakcji, w czym jestem dobra i co mnie interesuje. Mam nadzieję, że uda mi się połączyć doświadczenia i widzę zdobyte na obu uczelniach.
Dziękuję za rozmowę i życzę powodzenia.
Więcej o konkursie, w którym bierze udział Joanna na stronie
Zapraszam do głosowania na stronie https://przyciagamynajlepszych.pl/inwestycja-w-przyszlosc/projekt/327 ;)
Zagłosowane. Cudowna dziewczyna, a właściwie już kobieta. Piękna, mądra, grzeczna i pracowita. Trzymam kciuki.
FIR to kierunek humanistyczny? A to ciekawe... :)
Może wróci do Elbląga kiedyś?
To bardzo fajne że Pani Joanna może prowadzić taki tryb życia..... Jednak trzeba też spojrzeć z drugiej strony i uzmysłowić sobie że większość studentów tego nie ma. Często nie stać ich wyjechać na studia do innego miasta, jeśli nawet się uda to swój "wolny czas" poświęcają na zarabianie na stancje, jedzenie. Na pewno nie myślą też o zagranicznych wakacjach. Sama Pani wyraża się w swoim filmie ( 2:12 ) "ZWYKLI STUDENCI" no tak... tu się mogę zgodzić. Proszę nie traktować tego jako zawiść, lecz cel pokazania że ktoś to musi jednak opłacać. Może znajdą się jacyś studenci którzy nagrają film jak muszą zasuwać po zajęciach żeby się "utrzymać". Myślę że taki film by wygrał. :-)