- Na Okulickiego i Zawadzie wyrzucane są, szczególnie pod balkonami, trutki na szczury, które dorzucają do jedzenia. Koty umierają w boleściach - mówi pani Wiśniewska, która od lat opiekuje się bezdomnymi kotami na Zawadzie.
Apelujemy do właścicieli zwierząt, aby wyprowadzali swoich pupili na smyczy i obserwowali, czy aby na pewno nic na dworze nie zjadły. Niestety chwilowe niedopatrzenie może być tragiczne w skutkach. - Trutki wywołują powolne wylewy. Pękają naczynia krwionośne i kot umiera w męczarniach - zaznacza Krystyna Wiśniewska, mieszkanka Zawady, która od lat zajmuje się bezdomnymi kotami. -.Kot umiera w męczarniach. Może długo umierać.
Niestety udowodnienie celowego trucia zwierząt jest bardzo trudne. - Trzeba by było złapać za rękę, zrobić zdjęcia, pięciu świadków znaleźć, żeby do sądu doprowadzić - wylicza pani Wiśniewska. - Takie niestety mamy prawo.
Taki sposób pozbywania się nadmiernej ilości kotów jest bezlitosny i zasługuje na potępienie. Ofiarą tak tragicznego losu może stać się każde zwierzę, które połaszczy się na kawałek mięsa doprawionego trutką. - Mój pies zjadł taką trutkę. Myślałam, że je trawę. Potem przez kilkanaście dni przeżywaliśmy koszmar. Nasz Sunia była osowiała, na szyi powstało jej chlupoczące wole, w którym gromadziła się wynaczyniona krew - opowiada 50-letnia mieszkanka Zawady. - Pojechaliśmy do weterynarza, który przez dobre dwa tygodnie "leczył" ją kroplówkami, zastrzykami. Powiedzieli nam, że jest szansa, więc walczyliśmy nawet, kiedy Suni krew wynaczyniła się w oczach. Przez sen stękała z bólu. Nikomu nie życzę takich przeżyć. Ostatecznie trzeba było ją uśpić, a po fakcie dowiedzieliśmy się, że kiedy pojawiają się pierwsze objawy już nic się nie da zrobić. Zwierzę przeżywa katusze! I za co? Bo komuś się nie podoba, że żyją? Nikt nie ma prawa bawić się w Boga!
Trutki, które można zobaczyć w piwnicach blokowisk w postaci różowych granulek, zawierają bromadiolon, czyli substancję działającą przeciwkrzepliwie, pochodną kumaryny. Tego typu trutki mają za zadanie działać z kilkudniowym opóźnieniem. Powodując krwotoki wewnętrzne, doprowadzają do śmierci zwierzęcia. W badaniach zaobserwować można bladość błon śluzowych, powiększoną śledzionę oraz krwawe wybroczyny na spojówkach oczu i dziąseł.
Jeżeli pies zatruje się trutką na gryzonie, ważne jest aby działać szybko. W ciągu pierwszych godzin po połknięciu trucizny weterynarz powinien sprowokować wymioty albo przeprowadzić płukanie żołądka, podać zawiesinę węgla medycznego. Skutecznym sposobem leczenia jest transfuzja od innego psa.
Jeżeli trucizna jest w organizmie dłużej, rokowania są niewielkie. Najczęściej lekarz stosuje dożylne podawanie witaminy K1. Badanie laboratoryjne krwi zatrutego zwierzęcia wykazuje zazwyczaj znaczny stopień niedokrwistości, niedobór płytek krwi i czynników krzepnięcia.
Dlatego apelujemy do posiadaczy zwierząt o szczególną uwagę podczas spacerów na to, czy przypadkiem czegoś nie jedzą. Pamiętajmy, że w kusząco pachnącym pożywieniu może znajdować się trutka.
Takim ludziom proponuje podać trutkę!! za zdrowie niech sobie zjedzą... Ludzie tego pokroju to bezlitosne stworzenia i powinno sie ich tępić...
Jak można takie rzeczy robić bez stosownych zabezpieczeń, bydle ,które podjął te decyzję powinien iść do ciupy !!!!!!!!!!!!!!!
nie jest powiedziane, że od chwili wystąpienia objawów zwierzęcia nie ma co leczyć. Zawsze jest szansa. Poza tym naczynia nie pękają a zwiększa się ich przepuszczalność. Krwinki uciekają z nieszczelnego naczynia jak z dziurawej rurki.
Istota myśląca (z rzadka) zwana człowiekiem zawładnęła całą kulę ziemską i robi co jej się żywnie podoba. Zajmowany jest każdy wolny skrawek ziemi, więc gdzie mają się podziać te biedne zwierzęta? Ciągną do skupisk ludzi, bo tu jest jedzenie. To naturalny instynkt przetrwania. Identycznie jak z ludźmi, przenoszą się do dużych miast bo tam jest praca, dogodna infrastruktura etc. Róbmy tak dalej, a za kilkadziesiąt lat będziemy mieć tego opłakane skutki (przedsmak już mamy).
Elbląska patologia szerzy się coraz bardziej ; a ta dzilnica to wcielenie wszelkiego zła.
A mojego kota na szczęście udało się uratować, właśnie poprzez transfuzję krwi od naszego innego kota - zasługa dobrego weterynarza - szybka diagnoza i szybkie działanie - inny weterynarz wcześniej nawet nie rozpoznał objawów, chociaż podpowiadaliśmy możliwość zatrucia taką trutką...
Pani Wiśniewska, mam dwa koty , zawsze miałam odkąd na "Zawadzie" mieszkam i nigdy nic z nimi sie nie działo i z kotami moich sąsiadek też , mieszkających na parterach a tu patrz tu TAKA WIADOMOŚĆ , oparta nie wiadomo, czy na prawdzie . Wczoraj robiła Pani awanturę o domki dla kotów a dzisiaj kolejny artykuł o Pani i jakiś otruciach. Co do żywności. No cóż, mieszkańcy wyrzucają przed balkony i stąd szczury a nawet lisy. Myślę , że Pani nie mówi prawdy a celowo robi szum dookoła siebie . Mało tego, obraża mieszkańców , bo niby Kto miałby je truć. A ha , w mioim domu rodzinnym, uczyli mnie , że umierają ludzie a nie zwierzęta. Jeżeli zatarła się Pani różnica pomiędzy człowiekiem a zwierzęciem, to czas iść do Kościoła i modlić się o swą duszę.
Jak by piesek był prowadzany w kagancu i na smyczy to tra gedii by nie było.
?...a tak, złamala pani prawo i jestnodpowiedziana za śmierć zwierzećia. Służby ochrony zwierząt powinny się tym zająć.
Wchodzę sobie na stronę ulubionego info. a tu co mamy Pani Kamila Jabłonowska, pisze o osiedlu "Zawada", tak zatytułowane artykuły " Konflikt na Zawadzie ......; " Na Zawadzie trują zwierzęta " w oparciu o wywiad z jedną Panią . Jakie "inencje" ma dziennikarka ?? Bo widzę tu "drugie dno" i obrażanie pośrednio mnie , mieszkańca Zawady., BO KTO TRUJE ???? Tak, jakby problem, opisywany przez dziennikarkę dotyczył tylko i wyłącznie tego jednego , jedynego osiedla w Elblągu i w Polsce !! A przecież to nie prawda. Myśli Pani czasami nad tym co pisze np: o odżwięku społecznym ??? Czy nie bardzo ? A może tu chodzi o to , żeby nikt tu nie chciał mieszkać ??? Wtedy, zapewne zyskają firmy budujące nowe budynki ?? No chyba, że się mylę. Oby.