„Sprawa Elbląska” określa wydarzenia z dnia 16 na 17 lipca 1949 roku, kiedy to doszło do pożaru w elbląskim Zamechu. Oskarżono o to przeszło setkę osób, w tym ludzie nie związanych z Zamechem. Ich areszt miał polityczny charakter. Wczoraj odbyło się uroczyste upamiętnienie tego wydarzenia, złożono kwiaty i znicze.
O pierwszej czterdzieści, w nocy, 17 lipca w 1949 roku wybuchł pożar w hali nr 20 w Zakładach Mechanicznych w Elblągu przy ulicy Stoczniowej. Po pożarze, Urząd Bezpieczeństwa aresztował ponad 100 osób zarzucając sabotaż. Były kary śmierci i wieloletniego więzienia, niektórzy podejrzani zmarli w czasie śledztwa. Część aresztowanych nie miała nic wspólnego z Zamechem, ich areszt miał charakter polityczny.
W czasie, kiedy rozgrywały się opisane wydarzenia, w orkiestrze na zabawie w związkach kominiarzy grał Józef Olejniczak. Ostatni żyjący skazany w „Sprawie Elbląskiej”. - Około 2 w nocy powiadomili mnie, że w Zamechu się pali. Wyszedłem na dwór, widziałem łunę dymu, ale nic nie było wiadomo. Zabawa zakończyła się przed 4, gdy przyszliśmy na miejsce, było bardzo dużo ludzi. W ogóle nas nie dopuszczali, działała straż. Wróciłem do domu – wspomina Józef Olejniczak.
- W poniedziałek poszedłem do pracy, prowadziłem główną kontrolę czasu. Mieliśmy wtedy kartoteki zegarowe i one wracały do mnie z wydziałów i portierni. Doliczyłem się 90 osób, które nie przyszły do pracy. Przełożony powiedział, że mam to zatrzymać dla siebie, nie rozpowiadać i zaznaczyć osoby, które nie przyszły do pracy, literą „S” co oznaczało śledztwo – relacjonuje Józef Olejniczak.
Po około dwóch tygodniach, przesłuchano Józefa Olejniczaka. - Byłem przesłuchany dwa razy, ponad 12 godzin. Dali mi spokój i nie stąd ni zowąd wzięli mnie do Warszawy do pierwszego praskiego pułku. Byłem zdziwiony, miałem 23 lata a w wojsku byłem już na zachodzie, jako ochotnik w wojsku amerykańskim – mówi. – Usłyszałem od jednego z oficerów, że „zobaczę jaka jest różnica między wojskiem polskim a amerykańskim”.
- Potem zostałem aresztowany. Mimo, że miałem alibi, zarząd kolejarzy potwierdzał, że byłem na zabawie, zaczęło się śledztwo. Byłem aresztowany na Cytadeli, stamtąd zabrali mnie do Gdańska na Okopową i rozpoczęły się przesłuchania – wspomina Józef Olejniczak.
W uroczystości wziął udział prezydent Jerzy Wilk. – To ostatnia osoba, która może upamiętnić tamte wydarzenia. Pan Olejniczak miał wyrok 11 lat, z czego 6 przesiedział w więzieniu właściwie za niewinność. Był emigrantem, który przyjechał do Polski, żeby obudowywać z ruin Elbląg a zamiast życzliwości spotkało go więzienie. Była to na pewno prowokacje służb, które chciały tych emigrantów wyeliminować z życia publicznego. Byli to patrioci, ale niekoniecznie akceptowali władzę, która przyszła z Moskwy. Byli nie na rękę wtedy rządzącym – mówi prezydent.
– Smutne jest to, że minęły 64 lata a sprawy z dawnych lat do dziś nie są wyjaśnione. Nie wiemy, dlaczego była ta prowokacja, kto za nią odpowiada. Te rzeczy są tylko ogólnie znane i odpowiedzialni nie są do końca publicznie podani, a większość z nich nie poniosła żadnych konsekwencji – dodaje.
Prezydent zapowiedział zmianę terenu w przyszłości i przygotowanie go do przyszłorocznych obchodów. - Obecnie budowana jest tutaj droga, ale ten teren zmieni. Rozmawiałem już z dyrektorem Departamentu Kultury o tym, żeby to wyglądało bardziej estetycznie. Zostanie zrobiona porządna tablica oraz poprawimy otoczenie, ale lokalizacja pozostanie bez zmian – mówi prezydent. – Marian Dąbrowski był jednym z inicjatorów, którzy upamiętnili te ofiary, jest on byłym zamechowcem, dlatego dba o tę sprawę, o swoich starszych kolegów, których dotknęły tamte wydarzenia – dodaje.
Jerzy Wilk zaprosił Józefa Olejniczaka do ratusza. Otrzymał on także zaproszenie od Komisji Oświaty, Kultury i Sportu RM, aby opowiedział on o wydarzeniach z tamtych lat na jednym z pierwszych spotkań. W przyszłym roku będziemy obchodzić 65 rocznicę „Sprawy Elbląskiej”.
Drobna uwaga, aczkolwiek uznawana za poważny błąd - między "mimo" a "że" nie ma przecinka !!!
oprawcy którzy katowaliy ludzi poubierani w mundury mają się dobrze na wysokich emeryturach kiedy wreszcie będą rozliczone czerwone oprawcy ?
Panie prezydencje , mała uwaga gwoli przyszłości . Nie należy podawać ręki żołnierzowi stojącemu na warcie , posterunku honorowym . Mimo tego , że jest to gest sympatyczny , należy się od tego powstrzymać . Podanie reki narusza powagę warty honorowej i trochę wprowadza w zakłopotanie stojącego na warcie . Gest był miły , ale zbędny .
Ja może zwróce w inny sposób uwagę na to, że żołnierz na warcie powinień stać nieruchomo i podawanie ręki nie powinno go interesować, . WTEDY PODAJĄCY RĘKĘ ODCHODZI I WIE ŻE ŻLE ZROBIŁ . Regulamin mowi,że może się mucha piepszyć na nosie nie wolne się ruszć . TU ponosi winnę zołnierz .który podał ręke , ale to nie jest żadna ujma .tylko grzeczność i uszanowanie prezydenta STARY WIARUS .
do poniżej nieźle Mon zrył ci beret nieudaczniku !!!!!!! Lecz się na nogi, bo na pusty łep za późno !!!!!Czep się tranwaja lamusie!!!!!!