- Patrzę więc, jak to idą i gdaczą, jak stroją fochy, uważając się za Bóg wie co. Jak pytlują nieprzytomnie, gdy tymczasem ich potomstwo obrzuca się piachem albo wyrywa sobie nawzajem włosy. Dzieci najwyraźniej potrzebne im do tego, aby coś znaczyć. Być Kimś – pisze filozof prof. Zbigniew Mikołejko w swoim najnowszym felietonie dla "Wysokich Obcasów Extra".
W ten sposób prof. Mikołejko mówi o wózkowych – „wojowniczym, dzikim i ekspansywnym segmencie polskiego macierzyństwa”. Matkach, dla których dziecko jest pretekstem do tego, aby nie pracować i nie rozwijać się. Felieton wywołał lawinę komentarzy. Są tacy, którzy uważają, że profesor nazwał po imieniu to, co od lat obserwują. Inni z kolei zarzucają autorowi, że sam stwarza problem, a na dodatek opisuje go bez najmniejszego szacunku dla kobiet.
Prawda zapewne jak zwykle leży gdzieś pośrodku. Zastanówmy się przez chwilę, jak my postrzegamy matki. Zapytajmy je same, jak czują się w społeczeństwie.
Moda na aktywne macierzyństwo
- Kobiety są od tego, żeby rodzić dzieci, taki przynajmniej pogląd jest utrwalany z pokolenia na pokolenie – zaczyna Justyna, 26-latka. – Najlepiej, żeby jeszcze pracowały, prowadziły dom i wiecznie chodziły uśmiechnięte. Kobieta, która siedzi w domu z dzieckiem, często jest zmęczona i ma nieułożone włosy, nie pasuje do tego obrazka – dodaje.
- Nastała moda na aktywne macierzyństwo – zauważa z kolei Tomasz, 30-kilkulatek. – Imponują nam matki, które potrafią godzić wychowywanie dziecka z samorealizacją. Takie, które znajdują czas na dodatkowe zajęcia, czytanie książek, czy nawet naukę – wylicza mężczyzna. - Problem w tym, że rzeczywistość jest najczęściej taka, jaką opisuje felieton. Są te wózkowe, które w ciepłe dni zbierają się pod blokiem na plotki, a dzieci w tym czasie niewiadomo co robią – podsumowuje.
Kobieta, która siedzi w domu, nic nie robi
O uwagach prof. Mikołejki opowiadamy młodym matkom. Przede wszystkim przestrzegają nas przed uogólnieniami tłumacząc, że tak jak w każdej grupie społecznej, tak i wśród matek znajdą się osoby, którym można coś zarzucić.
- Kobietom, które zostają matkami, stawia się wysokie wymagania i to jest zrozumiałe – przyznaje Małgorzata, mama 3-letniej Weroniki. – Ale trzeba też otwarcie powiedzieć, że nikt specjalnie nie przejmuje się tym, jak sobie radzimy – stwierdza kobieta. - Na przykład tyle już wałkowany temat miejsc w żłobkach i przedszkolach. O ile szybciej mogłabym wrócić do pracy zawodowej, gdybym wcześniej znalazła opiekę dla mojego dziecka? – pyta Małgorzata.
Panią Martę spotkaliśmy w parku, gdzie spacerowała z 5-letnim synkiem, Oskarem. Jak mówi, problem wózkowych mam bierze się stąd, że wiele kobiet zwyczajnie nie potrafi organizować wolnego czasu sobie i dziecku. – Potem wielu ludziom wydaje się, że jak kobieta siedzi w domu, to znaczy, że nic nie robi – mówi pani Marta. Sama przyznaje, że dużo uwagi poświęca dziecku. Wspólnie się bawią, rysują i - jak mówi pani Marta, poznają świat. – Dużo rozmawiamy i spacerujemy. Dzięki temu mam też dużo okazji, aby obserwować naszych elblążan. Z żadnymi nieprzyjemnościami się nie spotkałam, ale czasami śmieszą mnie sytuacje, jak Oskar zaczyna marudzić, czy nawet zapłacze w sklepie, a wszyscy patrzą tylko, czy czasem nie dostanie ode mnie klapsa – uśmiecha się kobieta.
Warto zadać sobie na końcu pytanie, czy felieton prof. Mikołejki był potrzebny. Jego siła rażenia wynika z kontrowersyjnych, ale chyba prawdziwych tez. Sam tekst może okazać się pożyteczny o tyle, o ile w paru głowach wywoła ferment myślowy. Zarówno u kobiet, które z większą uwagą przyjrzą się swojemu macierzyństwu, jak i w społeczeństwie, które matkom nie tylko będzie stawiało wymagania, ale też zapewni choćby minimalne wsparcie w ich niełatwiej roli.
tylko patrzeć jak niedługo każą nam jeszcze fruwać do tego
kiedy matka okazuje się być zwykłą ......... http://biznes.interia.pl/raport/emerytury/news/kopiec-kreta-i-piramidy-finansowe,1839901
gdy matka okazuje się sprzedajną k.... http://biznes.interia.pl/raport/emerytury/news/kopiec-kreta-i-piramidy-finansowe,1839901
moja sąsiadka jest taka! tragedia, siedzi w domu najlepiej na parapecie, mała biega gdzieś wokoło. Najważniejsze są ploty i wydarzenia u sąsiadów albo koleżanek córki. Nie ma czasu biedna obiadu zrobić przez ten natłok zajęć!!! Mąż głodny wraca z pracy i zamawia fast fooda. Krew mnie zalewa jak na to patrze!!! Prawdziwa matka pogodzi wszystkie obowiązki w domu z dziećmi, jak i z pracą. Czy to takie trudne zaangażować dzieci do sprzątania, męża do gotowania albo prania ???
Idź się żalić gdzieś indziej !!