Gdyby piłkarze Olimpii pokonali dziś (9 maja) przy Agrykola Wisłę Puławy, przed niedzielnym meczem z czwartym w tabeli Radomiakiem traciliby do niego tylko cztery punkty (zespół z Radomia przegrał w środę z ŁKS Łódź). Niestety olimpijczycy mimo sporej przewagi i wielu wyśmienitych okazji nie zdołali wywalczyć 3 punktów, remisując z Wisłą 1:1. Bramkę dla elblążan w pierwszej połowie zdobył Anton Kolosow.
Przez większą część pierwszej połowy środowego spotkania przy Agrykola, obie zespoły nie zaprezentowały nic godnego uwagi. Do 39 minuty na murawie panował chaos, a ciekawych akcji lub celnych strzałów było jak na lekarstwo. Dopiero we wspomnianej minucie, pierwsza groźna akcja elbląskiego zespołu przyniosła mu prowadzenie. Piotr Kurbiel zagrał na skrzydło do Michała Kiełtyki, ten dośrodkował w pole karne idealnie na głowę Antona Kolosowa, którzy celnym strzałem z kilku metrów pokonał bramkarza Wisły Sebastiana Madejskiego.
Olimpia jeszcze przed przerwą mogła i wręcz powinna prowadzić 2:0. Gola do szatni miał okazję zdobyć Kurbiel, ale jego strzał zmierzający do bramki zdołał w ostatniej chwili wybić Jakub Poznański. Po pierwszej części meczu gospodarze prowadzili więc tylko 1:0.
W drugiej odsłonie tego spotkania gra wyraźnie się rozkręciła i dostarczyła kibicom znacznie więcej emocji. Trener Wisły Bohdan Blavatskyy postawił wszystko na jedną kartę, wpuszczając od 46 minuty dwóch ofensywnych i doświadczonych graczy: Sylwestra Patejuka i Roberta Hirsza. To wyraźnie rozruszało gości, którzy coraz odważniej atakowali elbląską bramkę. Olimpijczycy nastawili się w tym czasie na kontrataki i w 57 minucie mieli kolejną świetną okazję do podwyższenia wyniku.
Krzysztof Niburski dośrodkował z prawej strony w pole karne, do Antona Kolosowa, który znów strzelał głową, ale tym razem piłka trafiła w poprzeczkę. Przyjezdni zrewanżowali się w 60 minucie bardzo groźnym strzałem z dystansu Adriana Popiołka, po którym piłka przeleciała minimalnie obok słupka.
Niestety chwilę później futbolówka znalazła drogę do olimpijskiej bramki. W 61 minucie Piotr Zmorzyński wpadł z piłką w pole karne i zdecydował się na strzał. Piłka odbiła się jeszcze rykoszetem od nogi któregoś z obrońców Olimpii i wpadła do siatki, myląc Kacpra Tułowieckiego. Wisła mogła iść za ciosem i w 65 minucie prowadzić 2:1. Na szczęście dla gospodarzy Tułowiecki wybronił na rzut rożny trudny strzał głową jednego z rywali.
Ostatnie 25 minut meczu upłynęło pod dyktando żółto-biało-niebieskich. Wyborne okazje do zdobycia zwycięskiej bramki mieli Kolosow i dwukrotnie Niburski, ale piłka jak zaczarowana nie chciała ugrzęznąć w bramce przeciwnika. Tym samym Olimpia tylko podzieliła się punktami z walczącą o utrzymanie Wisłą.
Olimpia Elbląg - Wisła Puławy 1:1 (1:0)
Bramki: 1:0 Anton Kolosow (39'), 1:1 Piotr Zmorzyński (61')
Olimpia: Tułowiecki - Balewski, Lewandowski, Wenger, Filipczyk, Kolosow, Niburski (75' Szmydt), Korkliniewski (68' Ressel), Stępień, Kiełtyka (84' Szołtys), Kurbiel (61' Lisiecki).
Wisła: Madejski - Sedlewski (70' Żemło), Poznański, Pielach, Sulkowski, Pożak (46' Patejuk), Kobiałka, Popiołek, Meschia (46' Hirsz), Zmorzyński, Zulciak (87' Brzeski).
Żółte kartki: Korkliniewski, Ressel (Olimpia), Żemło (Wisła)
Sędziował: Szymon Lizak (Poznań)
W kolejnym meczu Olimpia zmierzy się 13 maja na wyjeździe z Radomiakiem Radom.
II liga - sezon 2017/2018 - aktualna tabela, wyniki, terminarz
mówiłem luzik pan prezydent płaci tak czy owak
Olimpia to taki typowy Parafialny ( amatorski ) Klub Sportowy i jako taki gra bardzo fajną piłkę. Piszę to bez złośliwości, gdyż taki jest fakt. Wiadomo , że nigdy i nigdzie nie awansują. Ale i tak jest miło.
fajne piłkę grają szkoda tylko że nie za darmo ani też nie za własne. Niech im prezydent koszulki ufunduje i na tym skończy
Szkoda szkoda i jeszcze raz szkoda. Ale my swoje . Było będzie jest zawsze ZKS
zaorać tą olimpię i pogonić tych metroseksualnych kopaczy, szkoda kasy!
a gdzie podziali się kibice, pusto jak nie wiem co
To co dzieje na Olimpii wiosną to jest jawne oszukiwanie kibiców. Dziwię się, że są ludzie którzy się nabierają na sztuczki prezesa, który chce tylko zgarnąć siano z PZPN-u za grę juniorami. Jemu nie zależy na wynikach a już nie daj Boże na awansie do I ligi. Trener ma wstawiać jak najwięcej juniorów żeby kasa się zgadzała. Życie ma płynąć powoli przy Agrykola w 2 lidze, pensyjki co miesiąc na koncie i luzik. Po co komu awans?